piątek, 31 października 2014

58.

   Po 30 minutach byliśmy przed klubem, gdzie czekała już na nas Lily. Jak zwykle była ubrana w skąpe ubrania. Gdy nas dostrzegła od razu podbiegła do nas i przytuliła się.
- To co? Idziemy? - Spytała wesoła.
- Jasne. - Odpowiedziałam jej sztucznie się uśmiechając. W środku było mnóstwo ludzi. Zapach dymu tytoniowego i alkoholu to jedynie co można było poczuć. Podeszliśmy do barmana. Zayn zamówił 3 mocne drinki i podał nam je.
- Zatańczysz? - Spytał Zayn gdy skończyłam swój napój.
- A Lily?
- Spokojnie. Da sobie radę. - Spojrzałam na ruszając się w rytm muzyki przyjaciółkę.
Chwyciłam go zdecydowanie za rękę i poprowadziłam wgłąb ludzi. Muzyka stała się cichsza i wolniejsza, co mi nie zbyt odpowiadało. Zayn chwycił mnie w talii, natomiast ja położyłam swoje dłonie na jego karku. Bujaliśmy się w rytm piosenki dosyć długo. Wyobrażałam sobie jakby to wcale się nie zdarzyło. Jakby to był tylko zwykły, straszny koszmar jakie miewam dość często. Że zamiast Zayn'a, jestem tu z moim ukochanym. Harrym.
- Wszystko w porządku? - Ojj chyba za długo wgapiłam się pusto w salę.
- Tak, jest okay. - Powiedziałam szybko, aby nie wzbudzać podejrzeń. Zayn cały czas radzi mi, abym zapomniała, abym przestała żyć przeszłością, ale to wcale nie jest takie proste, jak jemu się to wydaje. Harry był ostatnią osobą na którą mogłam liczyć. Ostatni mój najbliższy, który... żył. No właśnie. Żył. Teraz już i jego nie ma, co oznacza, że pozostałam sama. Tak. Wiem, że mam przyjaciół - Zayn'a, Lily, Damon'a... ale to nie to samo. To nie oni byli przy mnie, kiedy to wszystko się działo. Kiedy przeżywałam najgorsze momenty swojego życia.
- Muszę iść się przewietrzyć. - Powiedziałam, tym samym odchodząc od zdziwionego Zayn'a. Na szczęście nie poszedł za mną. Chciałam pomyśleć nad tym w spokoju. Wyszłam z klubu i usiadłam na pobliskiej ławce. Czemu moje życie jest takie kruche? Nim się obejrzę, całe się posypie, a mnie w nim nie będzie.
Bez dłuższego namysłu wyciągnęłam paczkę papierosów z torebki i zapaliłam jednego. Boże, jak dawno tego nie robiłam. Harry zawsze powtarzał mi, że to mnie niszczy, ale jak widać nie ma go tu, więc nie mam dla kogo już tak się starać. Już nawet zapomniałam jaką frajdę daje palenie. Wypaliłam całego papierosa w tempie błyskawicznym, po czym wstałam i udałam się z powrotem do klubu. Usiadłam przy barze, chcąc zamówić kolejnego drinka, ale nagły ból głowy przeszkodził mi to. Cały świat zawirował, a ja niemal upadłam z krzesła. Gdy ból nieco się zmniejszył, poszłam korytarzem prosto do łazienki. Akurat nikogo nie było w środku. Podeszłam do umywalki i przemyłam całą twarz wodą. Na szczęście nie rozmazałam się, dzięki wodoodpornym kosmetyką. Od razu lepiej. - Pomyślałam i odwróciłam się aby wyjść z toalety. Gdy tylko otworzyłam drzwi, ujrzałam zaniepokojonego Zayna.
- Rose. Gdzie ty byłaś? Wszędzie cię szukałem. - Powiedział z pretensjami w głosie.
- Nigdzie. Źle się poczułam i tyle. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. A przynajmniej jej część. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nic się już nie odezwał.
~^~~
Jeszcze chwile bawiliśmy się na imprezie, aż do czasu gdy zrobiłam się senna. Zayn zabrał mnie do domu,  po czym odwiózł Lily i sam postanowił odpocząć trochę u siebie. Obiecał jednak, że przyjdzie przed południem, zobaczyć jak się czuje. Nie wiem czemu on nadal tak bardzo się mną przejmuje. Przecież jestem już dorosła, dam sobie radę. Ale pomimo tego doceniam to, co dla mnie robi.
~^~~
Kolejne dni mijały bardzo szybko. Moje samopoczucie zwiększyło się. Nie czuje już takiej strasznej potrzeby bycia ciągle smutną czy przygnębioną. Jeśli chodzi o zdrowie to także problemów żadnych nie mam, przynajmniej do tej pory. Jednakże nie udałam się do lekarza, a Zayn nadal właściwie o niczym nie wie. Czasem przeszły mi przez myśl zaręczyny Harrego, ale od razu odgoniłam je. To nie jest tak, że już nie pamiętam. Tęsknie za nim, nawet nie wyobrażacie sobie jak bardzo. Jak każdego dnia pragnę zasypiać i budzić się przy nim. Ale po co mam się tym zadręczać? Przecież to już nie wróci. Stało się. Trudno. Czas nadal płynie. Świat nie kończy się na śmierci ukochanej osoby. Tak, wiem, że jest tu okropnie ciężko tak żyć jak gdyby nigdy nic, ale czuje, że dam radę. Dla Harrego.
~^~~
- Zrobiłem śniadanie! - Krzyknął z dołu Zayna. Czasem potrafi być taki kochany, że aż dziwie się czemu nie ma dziewczyny.
- Okey. Już idę! - Okrzyknęłam i tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam.  Gdy już schodziłam schodami w dół, można było poczuć ten przepiękny zapach.
- Mmm co tak ślicznie pachnie? - Spytałam wchodząc do kuchni.
- Zrobiłem naleśniki z czekoladą. - Odpowiedział pełny dumy.
Zjedliśmy danie ciągle rozmawiając. Dobrze się z nim dogaduje ostatnio. Jest bardzo podobny do Harrego, jednakże nigdy nie będzie taki jak on.
- Może przejdziemy się gdzieś? Patrz jaka jest ładna pogoda. - Zaproponował Zayn, gdy wkładałam naczynia do zmywarki.
- Jasne. - Odpowiedziałam zgodnie.- Tylko się przebiorę. - Dodałam i udałam się do swojego pokoju, aby się ubrać w wyjściowe ubrania. Po wybraniu odpowiednich ubrań, poszłam do łazienki aby je założyć.
~^~~
Po dłuższym zastanowieniu się poszliśmy na spacer do parku, po czym udaliśmy się do galerii, na małe zakupy. Kupiłam sobie nową sukienkę oraz dwa cieplejsze sweterki.
- Tylko tyle? - Spytał zdziwiony Zayn, gdy podeszłam do kasy.
- Tak. - Odpowiedziałam pewnie. Po zapłaceniu za swoje zakupy, wyszliśmy z dosyć dużego centrum handlowego.
- Idziemy teraz zrobić obiad, czy... - Zaczął Zayn, ale chyba nie zauważył, że go już słucham, wiec przerwał, aby się upewnić.
- Czy?
- Czy zjemy coś na mieście? - Dokończył już pewniejszy.
- Na mieście. - Odpowiedziałam bez dłuższego namysłu. Nie chce mi się nic gotować, więc takie rozwiązanie będzie bardziej korzystne.
- W takim razie znam jedno, dobre miejsce. - Powiedział i już po chwili ciągnął mnie za rękę w nieznaną mi stronę. "Podróż" nie trwała wcale jednak długo, gdyż okazało się, że restauracja, do której prowadził mnie Zayn jest tuż za rogiem. Zajęliśmy wolny stolik i czekaliśmy aż podejdzie do nas kelnerka.
- Na co masz ochotę? - Spytał Zayn przerywając ciszę.
- Na jedzenie. - Odpowiedziałam bez namysłu.
- Ciekawe. - Powiedział udając rozmyślenie.

- Co dla państwa? - Spytała wesoła kelnerka.
- Ja poproszę szaszłyki nadziewane oraz mocne latte.
- Dwa razy. - Dodałam gdy przerzuciła swój wzrok na mnie.
Nie jestem zbyt głodna, bo całkiem nie dawno jedliśmy śniadanie, więc ten wybór jest jak najbardziej odpowiedni.
- Co robimy dzisiaj? - Spytał patrząc na mnie chłopak. Kelnerka w tym czasie podała nam nasze dania, a my zaczęliśmy je  konsumować.
- No.. nie wiem. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. Zayn spojrzał na mnie tym spojrzeniem i już wiedziałam, że coś się szykuje. - Ale jak zgaduję, ty wiesz.
- Mhm. - Zamruczał znacząco, a ja niemal nie pękłam ze śmiechu. - Może.. zrobimy imprezę?
O nie, nie, nie. Mam już dość tych jego "super" imprez.
- No dobra. - Zdecydowałam się jednak. Nie chcę robić mu zawodów.
- Yeah! - Krzyknął wesoło. - No to wracajmy. Trzeba przygotować dom! - Dodał chwytając mnie za rękę. Zapłacił za nasz posiłek i udaliśmy się tę samą drogą co tu przyszliśmy do mojego domu.
- Za-yn. - Wydyszałam ledwie. - Możemy zwolnić? - Powiedziałam na jednym tchu. Nagle zrobiło się słabo, ale nie przejmowałam się tym. Ostatnio długo już nie miałam tych wszystkich dolegliwości, ale jak widać szczęście nie trwa wiecznie. Zayn zrobił to, o co go prosiłam i szliśmy już znacznie wolniej.
Po niecałych 10 minutach byliśmy już pod moim domem. Dałam chłopakowi klucze, aby otworzył drzwi wejściowe i w tym samym czasie znów zakręciło mi się w głowie, a przed oczami ujrzałam czarne plamy.
Zayn chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo po otworzeniu drzwi podszedł znów do mnie.
- Rose, co jest? - Spytał,ale nie zdążyłam już odpowiedzieć. Nagle zrobiło się strasznie ciemno i głucho....

___________________________________
Siemka misie :* Jak tam weekend? Tak, wiem, że nie dodawałam już długo, ale jakoś tak wyszło, że nie miałam w ogóle weny. Teraz jestem znowu chora, ale wzięłam się w garść i napisałam nawet dłuższy niż planowałam :) I wracając do pytania z przed...dawna. - Co byście chcieli żebym pisała następne? 
W ankiecie kilka osób zaznaczyło odpowiedź "inne", więc teraz pytanie do nich - jakie? Proszę, to bardzo ważne dla mnie, bo chciałabym już zacząć pisać przynajmniej prolog i robić zwiastun.... :)

Do następnego ♥

sobota, 18 października 2014

57.

   Nieznośne promienie słoneczne wybudziły mnie z przyjemnego snu. Ostatnio mniemam same koszmary, wiec to jakaś odmiana. Obróciłam się na bok i spojrzałam na smacznie śpiącego Zayna. Zerknęłam na wiszący przede mną na ścianie. 10:23. Późno. Pomyślałam i szybkim ruchem wstałam z łózka, uważając przy tym aby nie obudzić śpiącego chłopaka. Gdy tylko postawiłam ciało do pionu, pozwalam tych nagłych ruchów. Głowa zaczęła mi buzować, przez co niemal upadlam. Ostatnio dość często tak, choć nie wiem czemu. Postanowiłam, ze nie powiem o niczym Zaynowi. Jeszcze zabrałby mnie do lekarza, a ja tego nie potrzebuje. W końcu ogólnie czuje się dobrze, tylko czasem mam źle samopoczucia, adle to jak chyba każdy.
Po poranne toalecie, udałam się do kuchni, w celu przygotowania śniadania. Chciałam to zrobić nim chłopak się obudzi. Nie lubię gdy ktoś maci mi w potrawach.
Po niecałych 20 minutach danie było gotowe, aczkolwiek Zaynowi nadal nie wstał. Postanowiłam wiec sama udać się do niego z śniadaniem. Ułożyłam wszystko na tacy i poszłam do chłopaka. Lekko uchyliłam drzwi noga, po czym cicho weszłam do środka. Tak jak myślałam, Zayn nadal spał. Położyłam rzeczy na stoliku nocnym i podeszłam bliżej łózka. Potrząsnęłam delikatnie chłopakiem, ale to nic nie dało. Usiadłam obok niego i spróbowałam ponownie. Tym razem na szczęście udało się. Spojrzał na mnie zdezorientowany i natychmiastowo podniósł się do pozycji siedzącej.
- Stalo się  coś? - Spytał, a w jego głosie można było dostrzec troskę. Pokręciłam szybko głową w proteście.
- Ja... zrobiłam śniadanie... - Powiedziałam niepewnie. Zayn uśmiechnął się lekko, widać było, że jest jeszcze rozespany.
- A to z jakiej okazji? - Znów spytał, a ja poczułam, że moja twarz zyskuje czerwony odcień. Właściwie to nie wiem czemu, tak wstydzę się go. W końcu to on mi pomógł w ciężkich chwilach i zresztą nadal to robi.
 - Długo spałeś... - wypaplałam jednak nie zbyt trafnie. Przecież wcale nie przeszkadza mi to gdzie czy ile śpi, a mógł odebrać to na odwrót.
 - Przepraszam, byłem bardzo zmęczony... - Zaczął się tłumaczyć, ale szybko przerwałam mu gestem ręki, na co zamilkł. Podałam mu tacę i życzyłam smacznego. Postanowiłam zostawić go samego i dać mu w spokoju zjeść, więc udałam się do kuchni, aby nieco posprzątać. Ostatnio bardzo denerwuje mnie wszelkiego rodzaju bałagan. Wcześniej jakoś nie zwracałam zbyt uwagi na to, przy Harrym ciągle się coś działo, ale... To już przeszłość. Nie chce wciąż żyć "kiedyś", wolę skupić się na tym co jest dziś, gdyż ta opcja wydaje się bardziej odpowiednia. Wzięłam się za zmywanie naczyń, lubię czasem popaprać dłonie w ciepłej wodzie, to mnie odpręża. Naczyń jednak wcale nie było dużo. Jedynie z wczorajszego wieczoru. Gdy to już skończyłam, postanowiłam pościerać stół i zamieć podłogę. To pierwsze poszło mi bardzo szybko, gorzej z podłogą. Właściwie to nigdy nie myślałam, że ona może być aż tak zaśmiecona. Mnóstwo papierków "walało się" pod stołem, czy dywanikiem. Gdy to ogarnęłam i chciałam wstać, nagle poczułam się nie dobrze. Natychmiast zerwałam się z ziemi i pobiegłam do łazienki. Po czym najzwyczajniej w świecie zwymiotowałam. Czułam się okropnie, ale jak już wspominałam, nie chce aby Zayn się dowiedział. Będzie tylko niepotrzebnie się stresował. Ale jak zwykle nic nie mogło być po mojej myśli, nagle przy mnie pojawił się zatroskany Zayn. Przynajmniej nie wdział tego , bo by mi kazał wyjaśnić i w ogóle, a ja nie mam na to ochoty.
- Wszystko w porządku? - Spytał w końcu.
- Tak. - Odpowiedziałam nieco zbyt oschle. Chłopak tylko spojrzał na mnie podejrzliwie, ale odpuścił. Na szczęście. Choć i tak wiem, że to nie koniec. Zayn taki jest. To kolejna wspólna cecha z Harrym. Chłopak wyszedł, zostawiając mnie samą. Zastanawia mnie dlaczego tak się czuję, te wszystkie zawroty głowy, wymioty... Sama nie wiem co o tym myśleć. Może jestem chora... Wiem, że powinnam udać się do lekarza, ale nie chcę, ponieważ jeśli coś mi jest, to Zayn znów będzie się martwić, a ja nie jestem kaleką, żeby musiał cały czas "latać" koło mnie. Przecież on też ma pracę, dom, sprawy do załatwienia... a nie zajmowanie się mną. Nie chcę być dla niego ciężarem, którego nie może się pozbyć.
Gdy już doszłam do siebie, zeszłam na dół, gdzie Zayn rozmawiał z kimś przez telefon. Usiadłam na kanapie przed telewizorem. Jak zwykle nie było nic ciekawego, w ostateczności zostawiłam na "eska tv". Przynajmniej tam puszczali fajne piosenki. Akurat zaczynał się utwór Bednarka pt. " Chwile jak te". Uwielbiam tę piosenkę, więc pogłośniłam o wiele głośniej i zaczęłam śpiewać.
Ja wiem, że takie chwile jak te, nie zdarzają się zbyt często. Takie chwile jak te, to nasze zwycięstwo.
- Ładnie śpiewasz. - Nagle usłyszałam za plecami. Automatycznie odwróciłam się w stronę, z której dochodził wesoły głos Zayna. Niemal od razu moje polika zaczęły płonąć ze wstydu. Nikt nigdy oprócz Harrego nie słyszał jak śpiewam, ale to moja ulubiona piosenka.. poniosło mnie. 
- Taa.. Dzięki. - Wymamrotałam pod nosem, ale tak aby usłyszał. Coś mi tu jednak nie grało.. czemu on jest taki wesoły? Usiadł obok mnie na kanapiei wpatrywał się w teledysk Bednarka. 
- Fajny. -Powiedział, gdy się skończył. No co ty nie powiesz? 
- Wiem. - Odparłam. Jakoś nie mam nastroju do tego typu rozmów. Mam więcej problemów na głowie, niż czasu na takie gadki. Wiem, że po głupio brzmi, ale nie daje sobie rady z tymi myślami, szczególnie z Harrym w roli głównej. Może ktoś powiedzieć, że tłumacze się cały czas smeircią jego, ale po prostu nie daje rady. 
- Coś ty taka nie swoja dzisiaj? - Spytał w końcu,co mnie wybił z tropu. 
- Nie. Wszystko okay. - Skłamałam. Nic nie jest okay. 
- W takim razie to dobrze. 
- Co masz na myśli? 
- Dzwoniła Lily. - Powiedział oczywiście. Lily? Po co? Przecież ona wyprowadziła się od razu po wypadku, gdy Nathan doszedł do siebie. Teraz mieszkają razem gdzieś nad morzem, z tego co wiem. Spojrzałam na niego pytajaco. 
- Idziemy na impreze. - Oznajmił w końcu. Co? Jakoś nie mam ochoty na zabawę. Nie po tym. 
- No nie wiem czy to dobry pomyśł. - Powiedział z nie zbyt przekonaniem 
- Rose. Musisz wreszcie zaczął normalnie zyć. 
- Przecież żyje normalnie.
- Stara Rose, nie przegapiłaby imprezy z przyjaciółmi. - Powiedział i dopiero teraz do mnie doszło, że może faktycznie stałam się.. inna. Nie chcę żeby tak było.
- No to zbierajmy się. Mamy mało czasu. - Powiedziałam wstając i zacierając ręce, w myślach szykując już odpowiednią sukienkę. 
- No i taką Rose poznałaem i uwielbiam! - Wykrzyczał śmiejąc się. Tez się zaśmiałam z jego rekacji. Brakowało mi tego. Tej.. spobody. Bycia radosną i taką lekką. 

______________________
Hejo :* Jak tam weekendzik misie? Wreszcie napisałam ten rozdział, ostatnio jakoś cięzko mi to idzie, gdy nie ma Harrego, no ale cóż. Eeej? O czym chcecie kolejne opowiadanie? Może będzie to coś w stylu horroru? Co o tym sadzicie? I o kim? Myślałam o Liamie, ale nie wiem :) Ostatni głos należy do was :D 
Do następnego :*

sobota, 11 października 2014

56.

Tydzień później... 

Dziś jest dzień pogrzebu Harrego. Jak się czuje? Hm... sama nie wiem jak to nazwać. Czuję jakby część mnie umarła razem z nim. Wiem, że Harry by nie chciał abym tyle rozczulała się nad tym, ale nie moja wina, że był dla mnie wszystkim. Moje całe życie podległo ogromnemu wyzwaniu przez, które sama boję się konsekwencji. Gdy myślę o jego niedoszłych oświadczynach, serce mi pęka. Nie wiem jak długo jeszcze tak wytrzymam.
~^~~
Pogrzeb mojej najukochańszej pozostałej osoby na tym świecie, minął wręcz okropnie. Nadal nie mogę pozbierać się po tak absurdalnych wręcz wydarzeniu.
Aktualnie wracam do "domu" z Zaynem, który cały czas trzyma się blisko mnie, twierdząc że jest mi potrzebny. Właściwie to ma rację, gdyby nie on możliwe, że już dawno dołączyłabym do Harrego .Choć dobrze wiem, że on tego nie chce i nawet po śmierci zrobi wszystko abym była bezpieczna.
Po powrocie do domu od razu ściągnęła z siebie te smutne, żałobne ubrania i zeszłam do siedzącego w salonie Zayn'a.
- Oglądamy coś? -Spytał chcąc poprawić mi humor. Jednak nie wiem czy komukolwiek uda się go polepszyć. Przytaknęłam lekko głową i zajęłam miejsce obok niego, na co Zayn zareagował od razu. Objął mnie ramieniem i nakazał abym położyłam głowę na jego torsie. Zrobiłam to. Dla jasności nigdy nie czułam, ani nie będę nic czuła do Zayna. Traktuję go jak przyjaciela. Bardzo zależy mi na nim, ale jako pary nie wyobrażam sobie nas.
Film zleciał w mgnieniu oka. Cały czas byliśmy przytuleni do siebie i w milczeniu skupiliśmy się na ekranie telewizora. Moje myśli co chwile wędrowały wobec zmarłego chłopaka przez co nie zrozumiałam sensu film. Już przy końcu poczułam się bardzo senna, więc mocniej wtuliłam się w umięśnione ciało mojego towarzysza. Muszę przyznać, że jest bardzo wygodny. Gdy powoli traciłam  świadomość, tego co dzieję się wokół mnie, poczułam mocne ramiona Zayna oplatające moje wpół przytomne ciało podnosząc je ku górze. Nerwowo poruszyłam się, a ten tylko pogłaskał mnie łagodnie po głowie,na co od razu rozluźniłam się.
- Cii, spokojnie kochanie. - Ledwo usłyszałam jego zachrypnięty głos przez sen, który mną władał. Ponownie wtuliłam się w niego i pozwoliłam się nieść. Zayn położył mnie delikatnie w mojej sypialni, po czym przykrył mnie kołdrą i wycofywał się. Gdy tylko zorientowałam się, że chce opuścić mój pokój, chwyciłam go za nadgarstek przykuwając tym samym jego uwagę.
- Hm?
- czy.. czy mógłbyś zostać. .tu.. ze mną? - Spytałam nieśmiało,  na co ten tylko spojrzał na mnie z małym uśmiechem. Nie żeby coś.. tylko po prostu nie chce zostawać sama.
-Jasne. - Powiedział, po czym zdjął z siebie koszule oraz spodnie i położył się po drugiej stronie łóżka.
Przez dość długi czas trwała nieco niezręczna cisza, ale nie przeszkadzała bynajmniej mi.
-Dziękuję. - Odezwałam się, patrząc tępo przed siebie.
- Za co? - Spytał dopiero po krótkiej chwili. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Myślałam, że śpi.
- Za... wszystko. - Wzięłam głęboki oddech, po czym kontynuowałam . - Za to, że mi pomagasz. Za to, że po prostu jesteś. Gdy nie ty...
- Ej Rose, spokojnie. Wiem, że jest ci ciężko, ale to nie twoja wina. Na pewno chciałby,żebyś była szczęśliwa, a nie cały czas udręczała się tym. Co chwilę ktoś umiera, a gdzie indziej rodzi się. Rose, świat na tym polega. Nie zmienisz tego. - Jego słowa dały mi dużo do myślenia. Niby kilka zwyczajnych wyrazów, a jednak. Może faktycznie, nie powinnam o tym więc tak myśleć.Może powinnam pogodzić się z tym? Wiem, że to cholernie trudne, ale chyba ma rację. Muszę uświadomić sobie, że nie ja jedyna tracę osobę, która była i nadal zresztą jest częścią mnie. Choć wiem, że nie będę potrafiła być już szczęśliwa, to i tak zrobię wszystko aby tak jednak było. Dla niego. Bo kocham go nad życie i wiem, że na tym własnie polega miłość. Przykro mi jedynie z tego powodu, że przekonałam się o tym na własnym przykładzie.
_________________________________
Hejo :* Jak tam? Podoba się rozdział? Wiem że część z was liczyła na to,że jednak Harry przeżyje, ale nic z tego... i choć serce mnie boli gdy to piszę, to i tak tego nie zmienię :) Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Miłego weekendu.

piątek, 3 października 2014

55.

     [ Jak chcecie, bo nie każdy musi lubić. Włączcie sobie tę piosenkę.. pisałam przy niej ten rozdział i myślę, że pasuje tu :) ]


- Harry! - Znów krzyknęłam - Jezu, to nie może być prawda! - Pobiegłam chwiejąc się do chłopaka. Gdy byłam już przy nim dostrzegłam, że jego cała koszula jest w krwi. Przeraziłam się. Harry w ogóle się nie ruszał. Leżał. Po prostu leżał. - Obiecałeś..! - Wydarłam się z całych sił zaciskając ręce na jego ubraniu. - Ty jebany dupku! Obiecałeś... - Łkałam ile tylko miałam na to siły Dla mnie to zbyt wiele. Nagle zaczęło szumieć mi w uszach i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Czy ja umieram?
Pytałam samą, siebie w głębi duszy. Jedyne co pamiętam to widok "śpiącego" Harrego. Potem zemdlałam.

~ Oczami Lily .~

   Gdy Rose powiedziała, że zaraz przyjdzie była jakaś bardziej zdenerwowana. Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale sądzę że to nic dobrego. 
- Chce pani jechać z nim? - Zwrócił się do mnie lekarz. 
- Nie, dziękuję. Przyjadę do niego, jak najszybciej będę w stanie. - Powiedziałam. Ten tylko skinął głową i wsiadł do karetki. Po chwili już ich nie było. 
Zadzwoniłam do Rose, ale nie odbierała, więc postanowiłam jej poszukać. Poszłam w tę samą stronę, co ona i zaczęłam ją wołać. Cisza. Nie ukrywam, że przestraszyłam się. Szłam i szłam... aż zauważyłam samochód Harrego. Może są w środku? Pomyślałam.
Jednak gdy podeszłam bliżej strach sparaliżował moje ciało. Na ziemi leżał i Harry i Rose. Obydwoje wyglądali jak dwa trupy. Jedyne czym się różnili to ty, że Harry był cały we krwi. Nie czekałam dłużej, tylko zadzwoniłam po kolejną karetkę. Mam tylko nadzieję, że żyją.... 

~ Oczami Rose ~

    Gdy się obudziłam czułam okropny ból głowy. Nie wiedziałam gdzie jestem i co w ogóle się stało. Usiadłam powoli i dopiero wtedy zorientowałam się, że jestem w szpitalu, tylko że...
- Harry. - powiedziałam nagle.  Nawet nie zauważyłam siedzącej obok mnie Lily. - Co z Harrym? 
Spytałam od razu gdy ją zobaczyłam. Ona tylko rozpłakała się. nie odpowiedziała mi. Dlaczego mi nie odpowiedziała?!
- Gdzie on jest? - Zadałam kolejne pytanie.
- Też w szpitalu. - Powiedziała z trudem. Nie czekając dłużej wstałam i wyszłam z sali. Nie wiem gdzie on jest. Przypomniała moja podświadomość.  - Przepraszam...- Zaczepiłam przechodzącą akurat pielęgniarkę. 
- Tak?
- Gdzie leży Harry Styles? - Spytałam bezpośrednio. Ta popatrzyła na mnie dziwnie, ale odpowiedziała.
- Sala numer 213. 
- Dziękuję. - Powiedziałam i udałam się tam gdzie mi wskazała. Bałam się okropnie, tego co mogę tam zastać.
Weszłam od razu do sali. Nikogo nie było " w gościach". Dla mnie lepiej. Pomyślałam. Harry leżał cały wy podpinany do różnych sprzętów. W pokoju panowała ciemność,ale mogłam dostrzec jego twarz. Tylko czemu ta kreska jest ciągła...?!
- O nie, nie, nie! Harry proszę nie rób mi tego. Ty musisz żyć! Co ja zrobię bez ciebie? No kurwa, co? - Krzyczałam. Płakałam. Wszystko na nic. Jego tu już nie ma. I nigdy nie będzie... Te wszystkie chwile spędzone razem...  wszystkie co do jednej były najlepszymi w moim całym życiu. Nawet nasze kłótnie, sprzeczki, obrażania, rozstania. 
Wszystkie dni spędzone razem... 
Na fotelu leżał jego płaszcz. Nie wiem czemu, ale chciałam zobaczyć jego telefon. Były tam nasze zdjęcia...
Znów płakałam. Włożyłam rękę do prawej kieszeni, niestety to nie w tej trzymał telefon. Ale poczułam w niej coś jeszcze. Nie wiem co to, więc wyciągnęłam. I nie wiem czy dobrze zrobiłam. Było to małe pudełeczko, a w środku...
a w środku pierścionek.    Uśmiechnęłam się na myśl oświadczyn Harrego. Byłoby tak pięknie. Ale on już nigdy... nigdy się nie ożenimy. Nigdy nie będę narzeczoną Harrego. Znów łzy. Nie mogę przestać płakać. To okropne, jakie Bóg pisze scenariusze. Wszystko co było w moim życiu, było wspaniałe w porównaniu do tego. Coś czuję, że najbliższe miesiące będę na prawdę ciężkie... 
____________________________
Booże. Szczerze sama niemal się nie rozpłakałam pisząc to ;-; Wiem, że to strasznie smutne i w ogóle, ale pomyślałam, że tak na koniec musi być coś co spowoduje u odbiorcy jakieś większe uczucie.. mam nadzieję, że mi się to udało :)