czwartek, 29 maja 2014

28.

Rano obudził mnie piękny blask promieniejącego słońca, które wdarło się przez ogromne okna naszej sypialni. Przetarłam lekko oczy, siadając i wtedy dostrzegłam, że nie ma przy mnie Harrego. Było dość wcześnie, więc byłam niemal pewna, że jeszcze śpi. Zeszłam cichutko na dół,co jakiś czas przeczesując włosy do góry. Przeszłam przez ciągnący się korytarz i usiadłam na kanapie zrezygnowana. Gdy wtedy usłyszałam głos Harrego.
- No dobrze, przekaże... do wiedzenia. 
Harry wydawał się bardzo poważny i nieco smutny? Dziwne. Ciekawego kto to był. 
- Harry? - Odezwałam się, aby zwrócił na mnie uwagę. - Kto dzwonił? 
Przez chwile patrzył się w blat kuchennego stołu, tak jakby mnie w ogóle tutaj nie było. Nie wiem czy nie usłyszał, czy nie chciał tego słyszeć. 
- Harry... wszystko w porządku? - Spytałam podchodząc bliżej. Stanęłam na obok niego i wgapiałam się. Niechętnie spojrzał na mnie i tworzył usta. 
- Ja.. um.. ja nie wiem jak ci to powiedzieć.. - Zaczął coś bełkotać pod nosem. Widać było, że coś jest na rzeczy. Tylko co d cholery?!
- Tak? - Próbowałam go zachęcić, aby zaczął wreszcie mówić.
- Twoi rodzice.. 
- Co moi rodzice? - Co, to coś z nimi? Kurwa zaczynam się bać. Może i wyprowadziłam się od nich i w ogóle ale kocham ich.. mam nadzieję, że im nic nie jest.
- Oni.. jechali tu do nas. - Wreszcie się przełamał. Jechali? To już nie jadą? Zawrócili? Co? Nie rozumiem. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem, jak na idiotę. 
- Nie jadą już..? - Spytałam niepewnie. Harry przegryzł dolną wargę zdenerwowany. Kurwa coś jest serio nie tak.
- Oni.. Rose oni.. most.. oni mieli wypadek Rose.  - Wymamrotał z przekonaniem. O matko aż mi się słabo zrobiło. Usiadłam na krześle obok i spuściłam głowę w dół. 
- A-ale j-jak too? - Zająkałam się.Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Strasznie źle się poczułam. Harry stanął przy mnie i chwycił mnie za przedramiona, tak abym nie spadła z tego krzesła. 
- C-czy oni..? -Nawet nie wiedziałam jak złożyć proste zdanie. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Niestety. - Odparł niemal nie słyszalnie, a moje serce rozbiło się na tysiące małych kawałeczków. Próbowałam spojrzeć na Harrego, lecz wtedy zastała mnie ciemność. Cisza, czarność, upadek...

*** Oczami Harrego ***     

 - Rose? Wstawaj.. - Wołałem ją na próżno. Zemdlała. Zrobiła się nagle strasznie zimna. Nawet przez chwile pomyślałem, że nie żyje. Ale to głupie. Mogłem jej tego nie mówić.. no ale z drugiej strony przecież musiałem. Gdy ten facet ze szpitala, do mnie zadzwonił, mówiąc żeby poinformować córkę o ich nagłej śmierci, od razu wiedziałem, że to się źle skończy. No, ale co miałem zrobić? Rose już tak leży od jakiejś godziny. Zaczynam się martwić. A jak to jakaś śpiączka czy coś..? 
- Harry idiota, zamknij się. - Pouczałem sam siebie w myślach. Nie mogę tak myśleć, a co gorsza mówić.Nic jej nie będzie. To tylko zemdlenie, a nie śmierć czy coś. Dlaczego ona musi mieć takiego pecha w życiu? Kurwa ja się pytam!? Dlaczego to ja nie mogłem przejąć choć jego połowę? Ale kiedyś to się zmieni. Właściwie to nie wiem dlaczego mi na niej aż tak zależy. Nigdy do tej pory tak nie miałem. Zawsze to były tylko laski na jedną noc, a nie na "całe życie". Dziwne się z tego powodu czuję, no ale serio mi na niej zależy i czuję że to coś więcej niż tylko seks. 
Mam nadzieję, że szybko się wybudzi z tego. Cały czas siedziałem przy niej, z nadzieją, że zaraz otworzy swoje prześliczne oczka i będziemy mogli o tym spokojnie porozmawiać, bez zbędnych omdleć. Oby tylko moi kumple się nie dowiedzieli, że coś do niej czuję bo będą się ze mnie nabijać jak z jakiejś cioty. A co gorsza moi wrogowie, jeszcze by chcieli zrobić mi na złość i jej coś zrobili. Nie wybaczyłbym sobie tego. Dlatego wolę nie pokazywać całego światu moich uczuć wobec Rose. 
----------------
Taki średni według mnie.. przepraszam :*

7 KOMENTARZY = NEXT <3

wtorek, 27 maja 2014

27.

- Rose. Wstawaj, jesteśmy na miejscu. - Nagle dobiegł do mnie głos Harrego. Powoli otworzyłam oczy, przecierając je. Gdy usiadłam dostrzegłam Harrego stojącego obok mnie. Byłam w samochodzie, nadal. Ciekawe ile minęło.. ale byłam strasznie zmęczona, właściwie to nadal jestem. 
- Gdzie my jesteśmy? - Spytałam jeszcze nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Harry chwycił mnie za przedramienia pomagając mi wysiąść, tak abym się nie przewróciła. 
- W Bedford. - Powiedział tak, jakby to było niemal oczywiste. A ja nawet nie wiem gdzie to jest, ale okay. Stanęliśmy przed ogromnym domem. Harry chyba lubi takie duże posiadłości, ja niechętnie w takich mieszkam. Wolałabym zwykły, prosty dom, bez żadnych luksusów. 
- Spokojnie. - Zaśmiał się pod nosem, widząc moją niepewność. Gdy weszliśmy do środka, nie pomyliłam się. Wszystko było z górnej półki. Weszliśmy do salonu  i widać było, że Harry również był pod wrażeniem. Największe wrażenie zrobiły na mnie te wielkie, zawijane schody. Jak byłam mała, to mówiłam, że w takim "pałacu" będę mieszkać. Zachichotałam na samą myśl o dzieciństwie. Harry przyniósł nasze bagaże, gdy ja oglądałam piękne rzeźby , które przyozdabiały to dość nietypowe wnętrze. Gdy Harrego jeszcze nie było, postanowiłam na własną rękę zwiedzić resztę tego domu. Niepewnie poszłam schodami w górę, za którymi był jakiś barek. Szłam powoli dość ostrożnie, jeszcze tego mi brakowało, żebym coś rozwaliła. Tym bardziej, że według mnie wszystko tu kosztowało fortunę. Skręciłam niepewnie w bok, po czym otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Jak się okazało, była to łazienka.  Jezu wszystko wyglądało tu jak z pięciogwiazdkowego hotelu dla celebrytów. Gdy otworzyłam kolejne drzwi, okazało się, że jest to sypialnia . Stałam w progu obserwując każdy jej zakamarek, kiedy poczułam czyjeś dłonie w mojej talii. Nagle moje nogi oderwały się od podłogi. Pisnęłam nieco, lecz po chwili zorientowałam się, że to Harry. Bo przecież kto inny to mógł być..? Zaczął mnie całować i kierować się w stronę dużego łóżka. Nie opierałam się, już dawno tego nie robiliśmy. Praktycznie rzucił mnie na nie, nadal nie odrywając ode mnie ust. Gwałtownie, lecz czule zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Następnie dobierał się do spodni, lecz tak nagle przestał. Nie miałam pojęcia co jest grane. 
- Coś nie tak? - Spytałam patrząc na niego. To pewnie znowu przeze mnie. Jejku.
- Nie. Musimy się rozpakować. - Powiedział wstając ze mnie, a ja znów leżałam zażenowana, patrząc jak wychodzi. Coś jest na rzeczy, tylko jeszcze nie wiem co. Ale dowiem się dlaczego nie chce ze mną uprawiać seksu. 
Wstałam dopiero po chwili, podniosłam z ziemi moją bluzkę i założyłam ją. Po czym podeszłam do Harrego, który układał swoje rzeczy w półkach. Nigdy nie spodziewałabym się, że chłopak może być takim czyścioszkiem. Wzięłam z niego przykład i również zaczęłam wypakowywać swoje bagaże. W sumie to wcale ich dużo nie było. Jakoś wolę kupować nowe rzeczy, niż je pakować. Z resztą Harry obiecał mi, że jutro wybierzemy się na zakupy. Kocham chodzić po sklepach. Najbardziej lubiłam to robić z Lily, a teraz ona nawet nie wie gdzie ja jestem. A telefon.. Damon go rozwalił, tzn że nie ma mojego aktualnego numeru. Żal mi jej trochę, nawet nie ma pojęcia co się ze mną dzieje. Nie chodzę do szkoły, nie dzwonie, nie piszę. Nic. Na pewno się cholernie zamartwia. Muszę przynajmniej spróbować się z nią jakoś skontaktować, w końcu to moja najlepsza przyjaciółka, tak łatwo o niej nie zapomnę. Z resztą tak samo jak o Kevinie. Kocham ich, oczywiście jak przyjaciół. 
----------------------------
No cóż nie będę się tu rozpisywać, bo pewnie i tak nikt tego nie czyta, no ale chciałam was bardzoo przeprosić, że dopiero teraz dodaje go. Niestety, ale w ogóle nie mam czasu ostatnio. W końcu zbliża się zakończenie roku, a tzn. poprawienie ocen.. mnóstwa ocen. ^^ 

6 KOMENTARZY = NEXT <3 
           

niedziela, 25 maja 2014

26.

Nawet nie zdążyłam zjeść śniadania, gdy wyszliśmy z jego (dawnego) domu. Właściwie to nie miałam pojęcia, gdzie chce się przeprowadzić. Na początku sam pomysł "przeprowadzki" wydał mi się absurdem, ale teraz, po dłuższym zastanowieniu się, zrozumiałam, że tak jest najlepiej. W tym mieście mam zbyt duży przykrych i przygnębiającym wspomnień. W sumie to jednym z nich jest Harry i ten dzień w którym musiałam go poznać. Ahh ale z drugiej strony gdyby nie ten właśnie dzień, nigdy bym się nie zmieniła. Nadal byłabym zamkniętą w sobie dziewczyną, którą wszyscy tępią. Gdy mieliśmy już wsiadać do jego auta, zauważyłam Damona, który szybszym krokiem szedł w naszą stronę. 
- Co tu się dzieje? - Spytał, gdy Harry pakował ostatnią z naszych walizek. Ouu kompletnie zapomniałam mu o tym powiedzieć. 
- Przeprowadzamy się. - Wyręczył mnie Harry, zamykając klapę bagażnika. 
- Co? Jak to? - Nagle Damon miał tak wiele pytać do nas. Harry tylko spojrzał na mnie wzorkiem typu " nie powiedziałaś mu?", a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię.. albo jeszcze głębiej. 
- No.. niestety. - Wymamrotałam nie patrząc na niego. Dopiero co się poznaliśmy, a już musimy się rozstać. To.. przykre. 
- Nie ma mowy. - Stwierdził nagle. Ee rozumiem, że jest mu z tym źle, ale to moja sprawa, mój wybór.. no poniekąd. 
- Rose, jedziemy. - Głos Harrego gwałtownie się podniósł. Widać było, że nie chciał wybuchnąć, czy pokazać jakiegokolwiek gniewu przy mnie, ale widocznie uległ. 
- Nie. Nie jedziesz Rose. - Usłyszałam  zdenerwowany głos Damona. O nie, to na pewno nie skończy się dobrze. 
- Damon.. ja.. to moje życie. - Niepewnie zerknęłam na niego. 
- Ale ja jestem twoim bratem i właśnie ci doradzam. 
- Nagle żeś się przebudził?! Gdzie byłeś kilka lat temu? - Teraz to ja się wkurwiłam. Jak śmiał wyjeżdżać mi z takim tekstem. Idiota. - Stchórzyłeś. 
- Nie chciałem mieszać ci w głowie. Sądziłem, że jak odejdę będzie lepiej. - Wyjaśniał skrawkami opanowania. 
- To źle myślałeś. - Odparłam oschle i otworzyłam drzwi pasażera. Wtedy Damon szybkim i gwałtownym ruchem je zamknął z trzaskiem. Boże co za idiota, jeszcze sekunda i by mnie przytrzasnął. Palant.
- Mówiłem, że nigdzie nie jedziesz. - Wysyczał mi prosto w twarz. 
- Odpierdol się od niej. - Nagle odezwał się Harry, przybliżając się do Damona. 
- Bo co? - Umm ja na jego miejscu, wolałabym nie zadzierać z Harrym. Ale widocznie on jeszcze tego nie wie. 
- Nie chcesz wiedzieć. - Harry był już tak blisko, że praktycznie napluł mu na twarz, mówiąc to. 
- Pasujecie do siebie. - Splunął na ziemię. Jezu co oni mają z tym pluciem. Fuuj. - Frajerzy. - Rzucił tak cicho, że nawet przez chwilę myślałam, że mi się to przesłyszało. Lecz gdy zauważyłam Harrego, który uderzył go prosto w brzuch zorientowałam się, że jednak nie wydawało mi się to.
- Nie masz prawa tak mówić o mojej dziewczynie. Zrozumiano?! - Wysyczał w jego stronę z zaciśniętymi zębami. Widać było, że się panował aby mu nic takiego nie zrobić. Co, jak co, ale w końcu to mój brat. Tak jakby. 
- A teraz spierdalaj dupku. - Chwyciłam mocniej Harrego za rękę i spojrzałam na niego zrezygnowanym wzorkiem. 
- No co? Należało mu się. - Przybliżył się do mnie, po czym tak znikąd mnie pocałował. Był to mocny, namiętny pocałunek. Po chwili poczułam, że moje nogi nie dotykają już ziemi. Harry szybkim ruchem posadził mnie na masce swojego samochodu. Po czym zaczął błądzić swoimi rękoma po moim ciele. Nie opierałam się. Nagle odsunął się ode mnie, zostawiając mnie samą z moim ciężkim oddechem. Nie wiedziałam dlaczego się tak szybko oddalił. Może coś źle zrobiłam? Może już mu nie wystarczam? Ahh Rose ty i ta twoja niska samoocena. 
- Pora ruszać. - Chwycił mnie za rękę i pomógł mi zeskoczyć z maski. Po czym otworzył mi ponownie drzwi i ruszyliśmy. 


- Gdzie jedziemy? - Spytałam po ok 30 minutach jazdy. 
- Daleko. - Odparł tylko. Mhm no tak czyli teraz zwęźmy nasze przeszukiwania do "daleko".
Nienawidzę niespodzianek, a ta sytuacja sugerowała jedną z nich. 

Po kolejnym, dłuższym czasie zatrzymał się. Nie wiedziałam do końca czemu. Wokół był ogromny las, a tak jakby w jego centrum mała, przytulana restauracja. Harry wysiadł z samochodu i nim się obejrzałam, był tuż przy mnie. Otworzył mi powoli drzwi, po czym podał mi swoją rękę. Gdy szliśmy mój brzuch niechciane wydawał z siebie znaki.. że jest. Harry słysząc to cicho się zaśmiał. Weszliśmy do pomieszczenia i zajęliśmy miejsca przy oknie,  z tył. Usiedliśmy na przeciwko siebie. Zaraz po tym podeszła do nas kelnerka. 
- Co podać? - Spytała miłym głosem. 
Harry zerknął na mnie, po czym powiedział:
 - A co pani poleca? - Widać, że nie znał dobrze tej restauracji. Nawet nie do końca wiedział co w niej można zamówić. Kobieta przez chwilę się zawahała po czym odpowiedziała.
- Um  musakę, yemista oraz souvlaki. - Odpowiedziała po chwili.Harry nadal patrzył na nią pytającym wzorkiem. Jak mogłam nie dostrzec, że to grecka restauracja? 
- A mogłaby pani nam powiedzieć troszkę dokładniej o tych potrawach? - Spytał nieco poirytowany Harry. Kobieta znów dziwnie spojrzała na nas, ale odpowiedziała. 
- Musaka to  warzywna zapiekanka z mięsa mielonego, ziemniaków, bakłażana, sosu pomidorowego, zalana beszamelem. - Na chwilkę przerwała, spoglądając kątem oka na mnie. 
- Yemista to pomidory i papryka, nadziewane mięsem mielonym i ryżem, a souvlaki to szaszłyki z mięs i warzyw.  - Mhm czyli to wszystko to dania główne. Brzmiało bardzo zapychające, nie wiem czy cokolwiek z tego zdołam zjeść. 
- A są tutaj jakieś.. sałatki? - Nagle spytałam patrząc na kobietę. 
- No.. tak. - Odparła już nieco poirytowana tą sytuacją. 
- To ja poproszę najlepszą jaka jest. - Nie chciałam już jej dłużej "przesłuchiwać", więc zdałam się na los. Może akurat będzie mi smakować. 
- A dla pana? 
- Te.. szaszłyki poproszę. - Rozbawiał mnie taki Harry, kiedy nie wiedział do końca nawet co mówi. Gdy kobieta już odeszła z naszymi zamówieniami Harry spojrzał na mnie wymownym wzorkiem. 
  - Sałatkę? serio? - Zaśmiał się cicho, gdy z mojego brzucha wyleciała kolejne burczenie.
- Coś sądzę, że sałatka ci nie wystarczy. 
- Nie chcę przytyć. - Powiedziałam w końcu cichym głosem. 
- Dlaczego? - Spytała tak jakby nie wiedział. 
- Może dlatego, że nie chcę być gruba jak świnia? - Odwróciłam od niego wzrok, a moje policzki automatycznie zarumieniły się. 
- Nawet wtedy bym cię kochał. - Powiedział, a mi serce zaczęło mocniej bić. Nie spodziewałam się tego, tych słów. W ogóle. Nie zdążyłam nawet mu odpowiedzieć, ponieważ kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Sałatka wyglądała całkiem okay. Ciekawe czy również dobrze będzie smakować. 
___________________
Przepraszam, że wczoraj jednak nie dodałam, ale wróciłam do domu dopiero gdzieś po północy i nie miałam już siły aby cokolwiek pisać. Wybaczcie. 

5 KOMENTATORZY = NEXT <3  

sobota, 24 maja 2014

Uwaga!

Ostatnio zrobiłam tzn. strony, min. jest tam zakładka "informowani" praz "spam". Zachęcam to publikowania w spamie swoich blogów oraz stron na fb. Chętnie przeczytam oraz polubię. Jest tam również zakładka odnoście zwiastuna do bloga. Także zachęcam do zerknięcia :D 

Ps. Rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj :))

piątek, 23 maja 2014

25.

4 dni później...
Hm.. streszczając. Przez wszystkie te dni spałam, a raczej mieszkałam u Harrego. Teraz również. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że nie kłóciliśmy się praktycznie w ogóle i był dla mnie na prawdę miły i kochany. Może już taki będzie zawsze? Miejmy nadzieję. No, ale wracając do rzeczywistości. 
- Pora wstawać księżniczko. - Usłyszałam zaspany głos Harrego, który lekko mnie trząsł aby się przebudziła. Nie była zbyt zadowolona z tego powodu. Niechętnie otworzyłam najpierw jedno oko, później drugie. Harry siedział nade mną i wgapiał się w moje oczy. 
- Śniadanie gotowe. - Powiedział spokojnie. Mmm jak milutko. Chwycił mnie delikatnie za dłoń i pociągnął abym usiadła. 
- Już wstaje.. - Wymamrotałam niewyraźnie. 

Pod śniadania obydwoje byliśmy lewo przytomni. To przez wczorajszą imprezę u Zayn'a. Z dnia na dzień Harry zadziwiał mnie coraz bardziej swoimi umiejętnościami kulinarnymi. Nigdy bym nawet nie przypuszczała, że chłopak może umieć tak niesamowicie gotować. No, ale on jak zwykle lubi mnie zaskakiwać. Od kilku dni zachowuję się strasznie.. słodko, jest taki opiekuńczy, a nie zaborczy. Pierwszy raz odkąd się poznaliśmy nie kontroluje każdego mojego ruchu. To takie.. inne. W ogóle do niego nie podobne, ale mam odwagi by go spytać o co chodzi. Zresztą mógłby to źle odebrać, albo znów być takim jak zwykle. Czyli chamskim, pozbawionym uczuć palantem. Jak każdy.
- Rose? Musimy pogadać... - Nagle wyrwał mnie głos Harrego. Był przytłumiony oraz niepewny? 
Spojrzałam tylko na niego pytającym wzrokiem, nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. 
- Wiesz.. tyle tu przeżyłaś i w ogóle. - Zaczął znów niepewnie.  Boże, jak ja nienawidzę gdy ktoś owija w bawełnę. 
- Nie myślałaś może, aby się stąd przeprowadzić? - Nagle spytał, bacznie mnie obserwując. Co? O nie, nie. Tu się urodziłam, wychowałam, dorosłam.. 
- Um.. ja.. nie wiem co o tym myśleć. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Wtedy Harry chwycił mnie delikatnie za rękę, która leżała spokojnie na stole. 
- Tak będzie lepiej. - Spojrzał mi głęboko w oczy. Aż mnie ciarki przeszły. 
- Wiem. - Przytaknęłam pewnie. - Ale nie wiem czy tego chce. Nie wiem czy jestem gotowa.. - Wydusiłam z siebie. 
- Będziesz. - Odparł tylko. Co? Będę? Ciekawy kiedy kurwa, za rok? Czy dwa? 
- W końcu się przyzwyczaisz. - Dodał gdy zauważył moje zakłopotanie. 
- Taa... - Wymamrotałam niewyraźnie. Po czym wstałam i pozmywałam naczynia. Gdy tak je myłam, cały czas myślałam o słowach Harrego. Może on ma faktycznie rację? Może powinna wreszcie odpuścić i się wyprowadzić stąd? Sama już nie wiem.. mam mętlik w głowie. Potrzebuję rady przyjaciółki, ale niestety Lily wyjechała na jakąś wymianę czy coś.. nie wiem do końca, długo się już nie widziałyśmy. Nagle z moich zamyśleń wyrwał mnie dotyk. A dokładniej dotyk Harrego, który był tuż za mną. Oparł się o mnie swoim ciałem i zarzucił mi ręce za biust. To takie urocze. No i proszę. Jednak można być takim kochanym. Normalnie nie mogę nacieszyć się tym widokiem. Nie wiem czemu, ale dokucza mi uczucie, że jutro się obudzę i wszystko będzie jak dawniej. 
*** 
Rano gdy wstałam dostrzegłam, że Harrego nie ma przy mnie. Zaspana wstałam i wyszłam z sypialni. Gdy tylko zeszłam schodami na dół, mocno się zdziwiłam. Obok drzwi stały już spakowane walizki oraz torby. Co? 
- Harry? - Zawołałam go, ponieważ nigdzie go nie widziałam. Po chwili dopiero usłyszałam jego cichy głos.
- Tutaj! - To znaczy on krzyczał, ale ja byłam zbyt daleko, aby jego głos wydawał się głośny. Poszłam więc za dźwiękiem. 
- Co tu się dzieje? - Nic nie odpowiedział. Spojrzał tylko na mnie tym swoim niewinnym spojrzeniem. Czekałam jeszcze przez chwilę, ale nic. Widocznie nie miał zamiaru mi tego wyjaśnić.
- Harry. Dlaczego tam leżą nasze walizki? - Ręką wskazałam drzwi wejściowe. 
- Przecież mówiłem ci, że się przeprowadzamy. - Odparł najnormalniej w świecie. No świetnie. Fajnie, że dał mi czas abym się zastanowiła. Abym sama podjęła decyzję. Normalnie bomba. 
- Mhm. - Normalnie ręce mi opadały. Jak można być aż takim egoistą?! 
___________________________
Strasznie przepraszam, że taki krótki, ale obiecałam, że gdy będzie 3 komentarze to dodam go, więc jest. Nie żeby coś, ale na prawdę się starałam.    :)

4 KOMY = NEXT <3 

czwartek, 22 maja 2014

24.

O mój boże. Nadal nie mogę uwierzyć w to co się wczoraj wydarzyło. James dopiero nad ranem odzyskał przytomność. Strasznie długo "spał", dziwne troszkę. No, ale jak dla mnie mógłby nawet już nigdy nie wstawać. Nagle wszedł do mojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Wow tu jest klucznik. 
- Pożałujesz tego. - Wysyczał przez zęby. Co? że niby kurwa czego? 
- Zostaw mnie. - Powiedziałam gdy pchnął mnie na łóżko, tak abym się położyła. Dejwud?
- Nie. - Odparł oschle. Położył się na mnie i zaczął odpinać guziki mojej bluzki. Boże, szkoda że mam tylko jedno ubranie. I to jeszcze takie... 
- Uciekłaś.. teraz czeka cię kara. - Wymamrotał, gdy odpinał moje spodnie. Mam go już po dziurki w nosie. Nienawidzę wszystkich mężczyzn! Wszyscy są tacy sami. Kręci ich tylko seks! To żałosne. Nagle z zamyśleń wyrwało mnie uczucie, które świadczyło o tym, że James zdjął ze mnie spodnie. W sumie nie raz to już robiłam. Nie bałam się seksu, tylko seksu z nim. Przecież z Harrym tyle razy się pieprzyliśmy. Wtedy to było takie .. słodkie? 
- Raz nam nie wyszło, to może za drugim razem będzie lepiej? - Spytał bawiąc się gumką od moich majtek. Tym razem nie był aż tak brutalny i nie ściągnął ze mnie całego ubrania tak na dzień dobry. 
- Co tu się dzieje? - Usłyszałam głos Damona za plecami Jamesa. Hm.. braciszek się ocknął. Nie miałam go całe życie, to i teraz może sobie pójść. Nie wiem czemu ale mam wyjebane na cały świat. Wszyscy są tacy sami. Mam ochotę zakończyć to pieprzone życie raz na zawsze. Damon chwycił Jamesa za ramię i odsunął ode mnie. Wtedy ja szybkim ruchem chwyciłam swoje spodnie i założyłam je na siebie. No sorry, ale przy bracie nie będę świecić gołym tyłkiem. Szkoda, że okazał się moim rodzeństwem. Miałam na niego chrapkę. I to dużą. Damon praktycznie rzucił się (znów) na Jamesa. Boże, czy chłopcy znajdą jakieś inne rozwiązanie, niż przemoc? Bo wydaje mi się, że ten świat spada na psy. I to z prędkością światła. W czasie gdy Damon dawał ostrą nauczkę Jamesowi, rozmyślałam czy Harry się w ogóle pojawi. Zależało mi na tym.. na nim. Gdyby przyszedł, wiedziałabym że mu na mnie zależy tak samo jak mnie na nim. Gdy James leżał na ziemi nie mogąc się nawet ruszyć, Damon wskazał na mnie abym wyszła? Nie wiem, chyba tak. Więc szybko wstałam i ruszył przed siebie. Szłam bardzo szybkim krokiem, a można nawet rzec, że biegłam ku podwórku. Chciałam jak najszybciej opuścić ten paskudny dom. Odruchowo odwróciłam się do tył, aby sprawdzić czy Damon idzie za mną, lecz go nie było. Nagle poczułam czyiś tors. Spojrzałam w górę i odetchnęłam z ulgą. 
- spokojnie. - Zwrócił się do mnie Harry. W ogóle jak on mnie tu zlazł? Nic nie rozumiałam. Wtuliłam się w jego silny tors tak mocno, jak tylko zdołałam. 
- Już dobrze. - Powiedział gładząc moje włosy. Kocham tego uczuciowego Hazze. Dosłownie. 
- Co z nim? - Nagle usłyszałam głos Harrego. Automatycznie odwróciłam się w stronę osoby, do której kierowane były te słowa. 
- Nie żyje.. chyba. - Odparł Damon. Z jego twarzy nie można było odczytać żadnych emocji. Przykrości, smutku, radości.. nic. Tak jakby było mu to obojętne. Nienawidzę takich osób, którym wszystko zwisa. Hm.. może dlatego, że sama taka jestem? 
- To dobrze. - Rzucił Harry cicho spoglądając na mnie. Ciekawe czy on wie, że Damon to mój brat. 
- Chodźmy stąd. Proszę. - Wymamrotałam niezbyt wyraźnie. Harry chwycił moją dłoń i lekko pociągnął. 
Już po chwili byliśmy na przeciwko jego samochodu. Uprzejmie otworzył mi drzwi od strony pasażera, abym weszła. Damon również wsiadł, zajął miejsce w tyle, za kierowcą. 
Po niecałych 15 minutach byliśmy już pod domem Harrego. Boże, jak on szybko jeździ. Normalnie zabić się można. Dobrze, że on wie co robi, inaczej nie wsiadłabym z nim do jednego samochodu. Ciekawe jak teraz będzie. Po takim czasie. Nigdy nie lubiłam robić tak długich przerw. Zawsze czułam się po nich tak inaczej, jakbym już nie miała do czego wracać lub kogo. Hazza cały czas uporczywie trzymał mnie za rękę gdy szliśmy w stronę jego drzwi. Gdy weszliśmy do środka, Hazza zaproponował coś do picia, lecz żadne z nas się nie odezwało. 
- No to przyniosę drinki. - Przerwał wreszcie tę niezręczną ciszę między nami. Opowiedziałam Harremu co przez ten cały czas tam się działo. Nieco śmialiśmy się z bójek między Jamesem, a Damonem. Omg jak bardzo tęskniłam za tymi jego dołeczkami. Kocham je normalnie. Ciekawe jakie są głębokie. Muszę kiedyś sprawdzić. Zaśmiałam się w duchu sama, z siebie. Jak dobrze, że nikt nie może przejrzeć moich myśli, bo chyba wolałabym umrzeć niż aby się tak stało.

 3 KOMY = NEXT <3      

23.

*** Oczami Damona ***

Gdy tylko wszedł do pokoju Rose, aby sprawdzić jak się czuję, zauważyłem tam Jamesa. Zdziwiłem się mocno , więc podszedłem bliżej. Myślałem, że może chcą ją przeprosić czy coś w tym stylu. Ale gdy była już na tyle blisko by dostrzec to co robi, od razu zaśmiałem się w duchu z moich idiotycznych myśli. 
- Co ty kurwa robisz? - Naskoczyłem na niego wyrywając mu z ręki tabletki. Kurwa znowu? Jak on tak może, przecież wyraźnie powiedziałem mu żeby jej nie wciągał w to bagno.
- O co ci chodzi koleś?! - Udawał głupiego, chyba że on jest taki tępy. W sumie to nie wiem.  Ale obawiam się, że to drugie. Już miałem mu przyłożyć, ale zorientowałem się, że Rose śpi dosłownie krok przed nami. Nie chciałem, aby się obudziła, a tym bardziej aby widziała naszą kolejną bójkę. Szarpnąłem go za koszulę, co sygnalizowało abyśmy wyszli na zewnątrz. Praktycznie od razu skumał o co mi chodzi. Hm.. może to nie aż taki debil. 
- Czego znowu chcesz? - Wydarł się na mnie. Nie. Jednak do idiota. 
- Co to kurwa jest?! - Rzuciłem w jego stronę woreczkiem z białymi tabletkami. 
- To? - Podniósł je i patrzył na mnie, jak na idiotę. - To mój drogi jest najlepsza rzecz jaką w życiu wynaleziono. - Boże, trzymajcie mnie bo zaraz się na niego rzucę. Nienawidzę takich ludzi. Właściwie to nie wiem nawet dlaczego nadal tu jestem. A no tak. Muszę. 
- Wiem co to jest, ty palancie. - Wysyczałem przez zęby. - Pytam, dlaczego dajesz to Rose. - Powiedziałem stanowczo i pewny siebie. 
Przez chwilę się zawahał, ale później odpowiedział. 
- Chcę żeby poczuła się jak w niebie. - Powiedział z malutką ironią. A we mnie czułem, że coś puściło. Podszedłem bliżej jego i przywaliłem mu z całej siły prosto w szczękę. Już po chwili widać było rezultat, ponieważ mała stróżka krwi zaczęła płynąć z jego wargi. 
- Ty skurwielu. Zapłacić za to. - Powiedział, po czym rzucił się na mnie. Tym razem to ja miałem przewagę. Dziwne. James jest ode mnie o połowę grubszy, co znaczy że również silniejszy. Hm.. może jest na haju. To by było bardzo prawdopodobne. Przywaliłem mu jeszcze raz w twarz, a ten stracił przytomność. Mam nadzieje, że tylko zemdlał. 
- Co tu się dzieje? - Nagle usłyszałem delikatny głosik Rose. Boże, jaka on jest śliczna i taka bezbronna. Nie wiem dlaczego James wybrał akurat ją. Hm.. może właśnie dlatego, że jest taka niewinna. Pewnie jest jeszcze dziewicą. I dobrze. Stała w progu przecierając swoje oczy i przeczesując włosy do tył. Mmm robiła to tak seksownie. Damon! Przestań. Nie możesz tak o niej myśleć. 
- Nic. - Odparłem po dłuższym czasie. - Lepiej wracaj do środka. - Poradziłem jej spokojnie. 
- Bo co? - Parsknęła pod nosem. Serio? Będzie się ze mną sprzeczać. To żałosne. 
- Widzisz go? - Wskazałem na Jamesa. Po czym znów spojrzałem na nią. Rose tylko skinęła nieśmiało głową. - Więc lepiej mnie posłuchaj. - Uśmiechnąłem się cwaniacko. Widziałem przejęcie w jej oczach, gdy patrzyła na Jamesa. Gdyby tylko wiedziała o co właściwie poszło... Bardzo się zdziwiłem gdy podeszła do mnie tak blisko, że niemal dotykałem jej ciała, swoim. 
- Wiem, że mi nic nie zrobisz. - Wyszeptała mi do ucha. Boże, ale ona na mnie działa. Już nie dziwie się dlaczego Harry jej tak pragnie. 
Zaczęła delikatnie lecz pewnie dotykać mojego policzka. Gdy zorientowałem się, że chce mnie pocałować. Szybko chwyciłem jej nadgarstek. Mocno się zdziwiła i lekko skrzywiła z bólu.
- Auu - Wysyczała. Nie chcę jej skrzywdzić. To prawda. Ale wolę aby myślała inaczej. 
- To jak? Wrócisz do środka? 
Nie odpowiedziała, więc jeszcze bardziej wzmocniłem ucisk. Coś czuję, że jeszcze trochę i by zemdlała. Dlatego wolałbym żeby się jednak poddała. 
- T-tak. - Wyjąkała spuszczając wzrok na swoje buty. 
- Grzeczna dziewczynka. - Stwierdziłem spokojnie, ale i pewnie. Gdy się odwróciła aby opuścić miejsce, stanowczo klepnąłem ją w tyłek. Jęknęła odwracając się. Po czym spiorunowała mnie wzorkiem. Nie ukrywam, że podobało mi się to. Musiałem coś zrobić z nieprzytomnym Jamesem. 

***Oczami Rose***

Boże, co za skurwiel. Nienawidzę gdy chłopak nie ma szacunku do dziewczyn. Nie mówię tylko o sobie, ale o każdej kobiecie z którą przyszło mu do czynienia. Usiadłam zirytowana na łóżku i patrzyłam przez okno co Damon robi z Jamesem. W ogóle jakim prawem wygrał, skoro jest taki "pedałowaty", ale pozory mylą. To tak samo jak z Harrym. O mój boże. Harry. Jak strasznie chciałabym go teraz zobaczyć. Przytulić. Pocałować.. Kurwa Rose?! O czym ty myślisz? Przecież to on cię zostawił! To on nawet się nie przejął gdy nie wróciłaś na noc do niego! To jemu kompletnie na tobie nie zależy! - Krzyczał głos w mnie. Wiem, że zrobił źle, a nawet bardzo źle. Ale ja.. chyba się zakochałam. I tego obawiam się najbardziej. 
Po jakiś 10 min namyśleń. Usłyszałam, że Damon taszczy Jamesa na kanapę pokój dalej. To dobry moment, aby wyrwać się stąd. Szybko chwyciłam swój telefon i jak najciszej tylko dałam radę wyszłam z tego "domu". Później zaczęłam biec, coraz szybciej i szybciej. Aż w końcu zatrzymałam się w dalekiej odległości. Spojrzałam na mój telefon. 
- Jest! - Krzyknęłam uradowana. Wreszcie mam zasięg. To nie przypadek, że wybrali akurat to miejsce. Szybko wybrałam numer do Harrego. Odebrał po dwóch sygnałach. 
- H-halo? 
- Rose? Kurwa gdzie ty jesteś? Wszystko w porządku? - Usłyszałam jego, nieco zdenerwowany głos. 
- T-tak. To znaczy nie. - Gubiłam się w słowach. Nie wiedziałam co mam mu właściwie powiedzieć. 
- Gdzie ty jesteś? - Spytał powoli i spokojnie. To dziwne, że potrafi tak szybko kontrolować emocje. 
- Ja.. um.. w jakimś lesie.. - I właśnie teraz do mnie doszło, że nie mam pojęcia gdzie ja jestem. 
- Wiesz Rose. W tym mieście jest mnóstwo lasów. - Zauważył nieco rozbawiony, lecz po krótkiej chwili jakikolwiek głos rozbawienia zgasł. - Co ty w ogóle robisz w lesie? 
Wiedziałam, że musi w końcu o to spytać. 
- Ja.. ktoś mnie porwał.. - Jąkałam się i zaczęłam płakać. Chciałabym wrócić do domu.. do szkoły.. do niego. 
- Co?! - słychać było, że był cholernie wkurzony.
- No ma na imię James. Tylko tyle wiem. 
- James? - Powtórzył za mną, po czym przeklną pod nosem.   
- T-tak - Zająkałam się gdy dostrzegłam, że Damon biegnie za mną. Przestraszyłam się cholernie. Moje serce zaczęło głośniej bić, a mój oddech stał się nierównomierny. 
- Rose? Wszystko okay? 
- Nie. - Odparłam krótko. - On tu jest. On mnie do.. - Wtedy Damon wyrwał mi komórkę z ręki. Kurwa co za skurwysyn. A jeszcze nie dawno sądziłam, że mogę mu zaufać. 
- Co ja ci kurwa powiedziałem?! - Wrzasnął na mnie, uderzając mnie prosto w brzuch. Upadłam z hukiem na ziemię. I wtedy łzy zaczęły napływać mi do oczu. Dlaczego ja mam takie jebanego pacha! Nienawidzę mojego życia! Jestem wściekła na Harrego, że wtedy powstrzymał mnie od pocięcia się. Byłam tak blisko. A jednak tak daleko. Damon klęknął przede mną i otarł moje łzy. No kurwa, teraz to potrafi być miły? Nie. Nie ma tak. Nie dam się znów zmanipulować. 
- Przepraszam. - Powiedział niepewnie. Że co kurwa? Chyba się przesłyszałam. Wgapiałam się w niego jak w obrazek. W końcu przymrużyłam nieco oczy, odwracając wzrok w drugą stronę. I wtedy poczułam jego usta na moich. Praktycznie błagał o dostęp swoim językiem. Nie chciałam się zgodzić, ale uległam. Jak zawsze. Całowaliśmy się coraz namiętniej, aż w końcu przewrócił mnie tak, że usiadł na moim brzuchu i kontynuował czynność. jedną ręką zaczął błądzić po moim ciele, a drugą trzymał na moim policzku. W pewnym momencie chwycił za materiał mojej bluzki i zaczął ją delikatnie pociągać w górę. A ja na to wszystko się zgadzałam. Niewiarygodne. Gdy poczułam, że odpiął już wszystkie guziki od mojej bluzki, nagle zatrzymał się. Usiadł i patrzył na mnie. Nie powiem, bo było to nieco krepujące. Tym bardziej, że leżałam na trawie w praktycznie samym biustonoszu. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że to przeze mnie przerwał. 
- Rose. My nie możemy. 
- Ja.. um.. przepraszam. - Zaczęłam niepewnie.
Właściwie to nawet nie wiem dlaczego go przepraszam, ale coś czułam że powinnam. 
- Nie. To nie twoja wina. 
- Więc czyja? 
Przez chwilę patrzył na mnie jak by zamarł na chwilę. Przerażało mnie to. Bałam się tego co raz powie. Pewnie chodzi o Harrego. Zawsze jak chłopak mnie nie chce, to chodzi o Hrarego. 
-  Nasza. Znaczy.. naszych rodziców. - Że co proszę? Czy on powiedział "naszych" rodziców? 
- Co? - Spytałam zdezorientowana tym wszystkim. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. 
- Rose.. my.. nasi rodzice.. - Zaczął wgapiając się we mnie. Nie wiem czemu ale nie dałam rady spojrzeć mu prosto w oczy. 
- Oni są razem. - Wtedy wszystko do mnie doszło. On jest moim bratem?! Dlaczego ja o tym nie wiem?! Zabiję moich rodziców za to, że mi nic nie powiedzieli!
- Dlaczego ja o tym nie wiem? 
- Miałaś kiedyś wypadek.. jak byłaś mała. Zapomniałaś o mnie.. 
- Amnezja. - Powiedziałam głosem jakbym sobie przypominała, lecz wcale tak nie było. 
- Tak. - Przytaknął niechętnie. Boże, jak dla mnie to zbyt wiele. 
- Dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
- Ojciec wyrzucił mnie z domu, gdy zacząłem ćpać. 
- Ahh tak. - Znów przytaknęłam niepewnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Boże, o mało nie uprawiałam seksu z bratem! Nie mam pojęcia co będzie dalej. Mam nadzieję, że szybko Harry mnie znajdzie i mi jakoś pomoże. Wierzę w niego. Może chociaż raz mnie nie zawiedzie. 
------------------------
2 KOMY = NEXT <3
         

poniedziałek, 19 maja 2014

22.

Rano obudziło mnie trzaśnięcie gdzieś w pobliżu. Dopiero gdy otworzyłam oczy, zorientowałam się, że jednak zasnęłam. A to szlak! Obiecałam sobie, że tego nie zrobię, no ale cóż, w sumie nie dałabym rady wytrzymać tyle godzin bez snu, tym bardziej w takiej nudzie. No, ale wracając do trzasku. Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do okna, okazało się, że błyskawica uderzyła w jedno z drzew, właśnie obok mojego okna. Boże, dobrze że nie trafiło w dom, czy coś. Ahh nadal mnie głowa strasznie boli. Normalnie nie mogę wytrzymać. Gwałtownie usiadłam na podłodze, nawet nie zdążyłam dojść do łóżka, gdy ból stał się jeszcze silniejszy. 
-Ałł! - Wrzasnęłam. Wtedy do pomieszczenia wbiegł Damon. 
- Wszystko w porządku? Co ci jest? - Spytał kucając przy mnie. Nadal mocno trzymałam zaciśnięte ręce na głowie. Łzy jak na złość zaczęły spływać mi z oczu. To był zbyt silny ból, bym mogła je jakkolwiek zatrzymać. Chłopak chwycił mnie w pasie i podniósł, po czym ostrożnie położył na łóżku. Usiadł obok mnie, na odpowiednią odległość. Widać było, że chciał abym mu zaufała. Był miły, opiekuńczy, troskliwy. Coś czułam, że on wcale nie jest taki jak ten facet, który mnie tu przyprowadził. 
- Piłaś to?! - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Damon'a. Patrzył na mnie zatroskany, ale również wkurwiony, wskazując na ciemny kubek na stoliczku. Lekko przytaknęłam głową, na co ten parsknął. - James ci to dał, prawda? - Syknął w moją stronę. Nie wiem czemu, ale czułam się jakby to na mnie był zły. 
- T-tak, wczoraj.. wieczorem. - Wyjąkałam, ból był nieznośny, a jeszcze Damon. Ahh wszystko doprowadzało mnie do szału. Nie mogłam nawet poukładać swoich myśli. Damon wstał i wyszedł. Tak po prostu. Bez żadnych zbędnych słów. A ja opadłam wykończona na poduszkę, zakrywając się kocem. Właściwie to nie miałam pojęcia, o co chodziło Damonowi z tą herbatą. No cóż, widocznie coś istotnego, skoro tak się przejął. 

*** Oczami Damon'a*** 

Z trudem szukałem Jamesa po tym całym "domu". Kurwa, nawet bym nie przypuszczał, że może jej coś takiego zrobić. A nawet mi. Kurwa czy ten dupek nie rozumie, że ma jej nie dotykać?! Jeżeli jej chociaż włos z głowy spadnie, kurwa zabije tego skurwiela. A ja, niestety, zawsze dotrzymuję danego słowa, więc na jego miejscu mocno był uważał na to co robię. 
- James! - Zawołałem go, gdy akurat wychodził ze swojego "pokoju". Podszedł powoli do mnie, a ja od razu zacząłem wrzeszczeć na niego. 
- Co ty kurwa odpierdalasz? - Byłem serio wkurwiony na niego. Nie mogłem się opanować. 
- O co ci koleś chodzi? - Udawałam jakby nigdy nic, to mnie najbardziej u ludzi wkurza. 
- Nie udawaj, że nie wiesz! Dlaczego Rose ma w pokoju narkotyki?! - Wypaliłem bez żadnych zastanowień, czy Rose to w ogóle słyszy, miejmy nadzieje że nie. Przez chwili patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem, po czym odsunął się odrobię. 
- Nie mów, że sam nie chciałeś, jej ich dać. - Parsknął w moją stronę. Nosz kurwa we mnie się już gotowało, normalnie. 
- Nie, kurwa. 
- Weź tak będzie lepiej.. - Zaczął zadowolony z siebie.
- Co będzie lepiej?!
- No wiesz.. - Nikczemny uśmieszek wdarł mu się na twarz.
- Ty dupku!. Nie masz prawa jej nawet tknąć. - Nie dałem rady już dłużej utrzymać swoich emocji. 
- A co ci tak na niej zależy? - Nie odpowiedziałem przez chwili, właściwie to nie chciałem aby ktokolwiek o tym wiedział, więc wolałem milczeć.
- No właśnie. Widzisz? To tylko zwykła dziwka, taka jak każde. 
- Nie mów tak o niej. - Skrzywiłem się w jego stronę, po czym już miałem iść. - Lepiej będzie dla ciebie, jeśli będziesz trzymać się od niej z daleka. - Splunąłem obok niego. 
- Aaa już kumam. Chcesz mieć ją całą tylko dla siebie. Nie ładnie stary.. - Gdy to usłyszałem, nerwy mi puściły. Odwróciłem się i podszedłem szybszym krokiem do niego. Po czym wycelowałem mu prosto w szczękę z pięści. Wtedy ujrzałem jak przestraszona Rose powoli wychodzi z pomieszczania. Nie chciałem aby widziała mnie w takim stanie. Niestety, Rose tylko rozproszyła moją uwagę, co wyszło na dobre Jamesowi. Uderzył mnie prosto w brzuch, co spowodowało moim schyleniem się. James mnie wyprostował, po czym znów zaczął okładać mnie pięściami. 
- Zostaw go! - Usłyszałem głos Rose, który zdawał się być coraz głośniejszy. 
- Rose kurwa, idź stąd. - Wycisnąłem przez zęby. Mam nadzieję, że James jej nic nie zrobi. To by było wszystko przeze mnie. 
- Damon! - Rose nadal krzyczała. Uparta dziewczyna. 
- Damon dobrze ci radzi. Idź stąd, złotko. 
- Nie. Masz go puścić. 
- Bo co? 
- Jezu, człowieku opanuj się. Co on ci niby zrobił? - Dziewczyna stała w bezruchu przez kilka sekund, po czym zbliżyła się jeszcze bardziej. 
- Kurwa, Rose nic mi nie będzie. Idź stąd. - Te ciosy od Jamesa, tak na serio nic poważnego nie mogły mi zrobić. Jedynie mały strumyk krwi zaczął mi płynąć z nosa, ale to przecież nic takiego. Widocznie Rose ma już zbyt wiele takich przeżyć, aby odpuścić. Nie chciałem być jednym z nich. 
- Nie wierzę ci Damon. Przecież widzę jak wyglądasz.. 
- Odsuń się, albo z tobą będzie równie źle. - Wysyczał James, ale Rose nie ustępowała. Nie mam pojęcia co sprawiało, że była taka uparta lub może dumna. Nie wiem. W każdym bądź razie coś sprawiało, że nie mogła po prostu odpuścić. Co mnie doprowadzało do szału. Rose była już tak blisko, że gdyby James się obrócił wszedł by na nią. Wtedy dziewczyna chwyciła go delikatnie za ramię. Tak jakby chciała go uspokoić. 
- Mówiłem ci, że to nie twoja sprawa. - I wtedy James uderzył ją tak samo w brzuch, co sprawiło, że Rose upadła z  hukiem na ziemię, przy czym pisnęła dosyć głośno. Kurwa niech torturuje mnie, a od niej się odwali. 

***Oczami Rose***

 Boże, leżałam tam przez dłuższą chwilę. Nie mogłam się ruszyć. Ból kompletnie mnie sparaliżował. Nie dość, że głowa mi napieprza jakby miała zaraz eksplodować, to jeszcze teraz ten cholerny brzuch. Uderzył mnie akurat pod pępkiem, a tam miałam dosyć wrażliwe miejsce. Cały czas leżałam z zamkniętymi oczami, nie miałam nawet ochoty aby patrzeć na to co dzieje się obok mnie. Tym bardziej gdy ja jestem bezradna. Nienawidzę gdy jest coś co mogę zrobić, a nie robię tego. Po jakimś czasie poczułam czyjąś rękę przy moim udzie. 
- Wszystko w porządku? - Ah to tylko Damon. Dobrze postanowiłam ufając mu. Nie wiem czemu, ale przy nim czułam się choć odrobinę bezpieczniejsza. Wiedziałam, że nic by mi nie zrobił. Lekko przytaknęłam głową, po czym podniosłam się aby usiąść. 
- Tak, wszystko ok. - Powiedziałam, lecz prawa wcale taka nie była. Nie chciałam wychodzić, na dziewczynę, której zawsze i wszędzie trzeba pomagać. Delikatnie chwycił mnie w pasie, po czym podniósł do góry, aby wstała. I wtedy wydało się. Moje nogi chyba się na mnie obraziły, bo nie mogłam nawet na nich ustać. 
- Serio, wszystko ok? - Uśmiechnął się typu "miałem rację" i pomógł mi dojść do łóżka, gdzie ostrożnie pomógł mi się położyć. 
- On zapłaci za to. - Skądś już to znam. Ahh tak Harry. Już niemal o nim zapomniałam. Jakoś widocznie nie zależy mu na mnie, skoro nawet ani raz nie zadzwonił, a miałam wczoraj u niego spać. Każdy idiota skapł by się, że jest coś nie tak. A prawdę mówiąc on do idiotów się nie zaliczał. Damon cały czas siedział przy mnie, aż do momentu gdy zasnęłam. Wtedy nie wiem co się dalej działo. Chociaż cały czas słyszałam czyjąś rozmowę, jak sądzę Jamesa i Damona. Tylko czemu muszą załatwiać takie sprawy przy mnie, gdy ja do cholery śpię? Chyba, że to właśnie chodzi o mnie..

piątek, 16 maja 2014

21.

*** 3 dni później***

 Hm.. nawet się nie obejrzałam, a już minęły całe 3 dni. Cały ten czas spędziłam u Harrego w domu. Chodziłam normalnie do szkoły, spotykałam się z Lily oraz Kevinem. Co prawda Harry co do tego miał pewne zastrzeżenia, tym bardziej z moją skłonnością do picia, ale daliśmy rade. Właściwie to tylko na noc wracałam do jego domu. Z uwagi na to, że cały czas włóczył się po nim Zayn, nie miałam ochoty tam przebywać. Co prawda, nie znam go zbyt dobrze i nie wiem jaki jest na serio, ale po tym co już przeżyłam jakoś nie mam zamiaru się z nim zaprzyjaźniać. No, ale wróćmy do rzeczywistości. Jest dzisiaj czwartek, dosyć pochmurnie.. ale nie pada na szczęście. 
- I jak się czujesz po.. no wiesz. - Spytała z uśmiechem na twarzy Lily, gdy wracałyśmy ze szkoły. Boże jeszcze tylko nie cały miesiąc szkoły i wreszcie będę mogła żyć normalnie. Pracując, zarabiając, kochając... 
- Um w porządku. - Odparłam jej niezbyt chętna do rozmowy o tym. Nienawidzę o tym w ogóle mówić. Chcę o tym zapomnieć, a nie co chwilę wspominać. Ale z drugiej strony, rozumiem ich, że się o mnie martwią i w ogóle. No, ale jednak mogliby dać spokój. 
- Ok to do zobaczenia wieczorem. - Uśmiechną się Kevin radośnie do mnie. Kocham chłopięcy uśmiech, jest taki uroczy. Skinęłam lekko głową i poszłam dalej, gdy Kevin wraz z Lily skręcili w lewo. Tego dnia miałam spotkać się z Harrym u niego. Właściwie to nie wiem po co, ale chciałam go znów zobaczyć. Miał po mnie przyjechać pod szkołę, ale widocznie coś mu wypadło. Szłam tak jeszcze przez chwilę w innym świecie, gdy po jakimś czasie usłyszałem moje imię. Natychmiastowo się odwróciłam, a za sobą ujrzałam samochód. Moje serce zaczęło mocniej bić, gdy za kierownicą dostrzegłam znienawidzoną mi postać. To ten facet. Jak on śmiał w ogóle jeszcze pokazać mi się na oczy?! Hm.. widocznie Harry niezbyt dobrze go wtedy zlał. Szkoda, że go teraz tutaj nie ma, bo wtedy na pewno ten koleś nie trafiłby tylko na ostry dyżur. Nienawidzę go z całego serca za to mi zrobił. Bez żadnych zbędnych słów wyszedł z auta i chwycił mnie za nadgarstki, tak że nie mogłam się ruszyć. 
- Stój. - Powiedział dosyć spokojnie. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, gdy ten chwycił mnie mocniej za biodra i pociągnął w stronę samochodu. Zaczęłam się wyrywać i uderzać go rękami oraz nogami, ale znów na nic. 
- Puść mnie! - Krzyczałam i wołałam, ale nikt nawet nie zwrócił na nas uwagi. Boże, co za wspaniali ludzie. No, ale to moje osiedle, więc w sumie czego mogłam się spodziewać.. 
- Raz mi już ociekłaś, nie pozwolę aby to się powtórzyło - Szepnął mi do ucha dosyć wścibskim głosem. Ahh mam go już po dziurki w nosie.

***

- Po co ci tu jestem? - Spytałam gdy doszliśmy do jak sądzę jego domu..? Nie wiem do końca czy to może być jego dom, ponieważ okna są powybijane, a drzwi wyważone. No, ale sądząc po jego wyglądzie i zachowaniu to bardzo możliwe. 
- Jakbym ci powiedział, nie byłoby już tak wesoło. - Wyjaśnił uśmiechając się złowieszczo. - Tędy. - Skinął głową, gdy skręcaliśmy w jedno z pomieszczeń. Była tam bardzo zimno i niechlujnie. Nienawidzę brudnych miejsc. W tym "pokoju" było jedno małe łóżko, oczywiście brudne i zniszczone. Fuuj. Okna jak już wspominałam powybijane, jedno z nich było tylko kompletne. W tym momencie uchylone nieco, od razu podeszłam do niego i zamknęłam je. W tym samym momencie, facet ten rzucił w moją stronę kilka koców 
- Trzymaj. - Odparł oschle, po czym wyszedł. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tu jestem, ani czego ode mnie chce. Ale już nieco przywykłam do takich "sytuacji", w końcu tyle rzeczy przydarzyło mi się ostatnio, że wolę nie mieć już nic do czynienia z tą sprawą. Ale jak widać jestem jej środkiem. Tylko o co właściwie tutaj chodzi? Do samego wieczora siedziałam na rozwalonym łóżku i wgapiłam się to w sufit, to w okno. Była wtedy bardzo brzydka pogoda, ponieważ cały czas padało oraz wiatr wiał tak okropnie mocno. Zimne powietrze przedostawało się przez popękane okna, przy czym było mi bardzo zimno. Przykryłam się jednym z koców, które "bezimienny" mi przyniósł i nadal wgapiałam się w przestrzeń przed budynkiem. Boże, ale jestem głodna. Od południa nic nie jadłam. Ciekawe czy ma w ogóle w zanadrzu dać mi coś. Chciałabym wreszcie skończyć to beznadziejne życie. Na pewno byłabym o wiele szczęśliwsza martwa. Po bardzo długiej ciszy, którą spędziłam w samotności dobiegło mnie pukanie w drzwi. Nic nie odpowiedziałam, a widocznie nie sprawiało mu to problemu, gdyż po chwili i tak wszedł do środka. Ku mojemu zdziwieniu, wcale to nie był ten facet, który mnie tu przyprowadził. Był to młody, dosyć nawet przystojny chłopak. Gdy wszedł do środka jakby się trochę zdziwił, albo nawet przestraszył. Hm.. tylko czym? Siedziałam nadal pewnie i powiedzmy, że wygodnie na łóżku, gdy ten przypatrywał mi się uważnie. 
- Jak masz na imię? - Spytał spokojnie. Nie wiem czemu ale coś mówiło mi, że mogę mu zaufać. 
- Rose. - Odparłam dosyć cicho, ale pewnie. Chłopak obejrzał się za siebie, po czym zbliżył się nieco do mnie.
- Damon. - Wystawił rękę przed siebie i schylił głową. Wow wreszcie wiem jak ktoś tu ma na imię. To już duży plus. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak jeszcze raz spojrzał na mnie zza swojego ramienia, po czym szybkim krokiem wyszedł z "pokoju". Hm..ciekawe dlaczego był taki zdezorientowany. Przecież  nic mu nie zrobiła.. nawet nie chce tu być. Ale nie mam szans na ucieczkę. Z resztą moje życie i tak jest już beznadziejne, więc nawet jeśli mnie zabiją, to zrobią mi tylko przysługę.

 *** Oczami Damon'a***   
   
 - Czyś ty jest nienormalny, idioto?! - Wkurzyłem się mocno, gdy dowiedziałam się kim osoba, którą James sobie porwał. Kurwa wszystkich, tylko nie ją! 
- Ja? Nie, czuje się dobrze. To raczej ty wydzierasz mordę na mnie. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to właśnie Rose wybrałeś? 
- A czy to coś zmienia? 
- Tak. Mówiłem ci że masz trzymać się od niej z daleka. 
- No wiem stary, ale kurwa jak mogę trzymać się z dala od takiej dupy!?
- Normalnie. 
- Z resztą jest ktoś, komu na niej zależy. 
- Kto? 
- Na pewno go znasz. 
- No kto? 
- Harry.
- Styles? - Nie ukrywam, że się trochę dziwiłem że ona kręci się wokół takiego  towarzystwa. W końcu ona wcale taka nie jest.. a przynajmniej nie była.
- Coś jeszcze Cherloku? 
- Gdzie ją znalazłeś? 
- Na mieście.. chyba ze szkoły wracała? Nie wiem. 
- O co chodzi ci z Styles'em? 
- Nic konkretnego. Wkurwił mnie koleś i tyle.
- Czym?
- Nie ważne, ok? 
Pokręciłem przecząco głową i przewróciłem oczami. Jakoś to wszystko nie pasowało mi do siebie. Ale nie mogę nadal go wypytywać, bo w końcu się skapnie, że coś jest nie tak. 

***Oczami Rose***

Ten cały Damon wygląda mi strasznie znajomo, tylko za cholerę nie mogę przypomnieć sobie skąd go kojarzę. Ah ale się źle czuje. Upiłam jeszcze jeden łyk herbaty, którą ten koleś mi przyniósł i odłożyłam ją na stolik obok. Była gorąca, to dobrze bo noc jest dosyć chłodna. Boże, nie wiem jak ja dotrwam do rana. Na pewno nie pójdę spać. Boję się tu usnąć, już wyobrażam sobie co by było jakby wstała rano. Pewnie tylko czekają żebym usnęła. O nie, nie, nie co to, to nie. Nie dam im tej satysfakcji.
___________________________________
Przypominam o ask'u - [KLIK] 
Oraz zwiastunie: 
 Przepraszam, że ostatnio tak mało dodaje, ale miałam egzamin do bierzmowania, który zdałam ( tak propos) :D I w ogóle zbliżają się wakacje, co oznacza poprawianie ocen :)

piątek, 9 maja 2014

20.

Um.. czerwona czcionka i każdy raczej wie o co chodzi.Hm.. ale tego nie będzie zbyt dużo, więc spokojnie można ominąć notkę :)
 
     Nagle klęknął przede mną, tak że nasze oczy były na tym samym poziomie. Mocno szarpną za moją bluzkę, tak że nieco ją rozerwał na dole. Po czym całkowicie ją ze mnie zdjął. Natychmiast zakryłam się rękoma, lecz to na nic. Chwycił je ścisnął tak, że pewnie będę miała po tym nie małe siniaki. Zaczął błądzić rękoma po moim ciele. Aż nagle zatrzymał dłoń na moim podbrzuszu. 
- Czego ty ode mnie chcesz? - Wyjąkałam tak cicho, że gdyby nie był na centymetr ode mnie, nie usłyszałby tego. Zaśmiał się tylko gardłowo. Widać był go, mój strach. 
- Spokojnie. Chce się tylko porządnie zabawić. - Na jego słowa znów poczułam zawrót głowy. Lekko przymknęłam oczy, gdy ręką snął w dół moich dżinsów. Nie miałam siły nawet krzyczeć. Gdy nagle rozpiął moje spodnie, zebrałam się dopiero do kupy. I wrzasnęłam na niego.
- Przestań! 
Ale on nie przestawał. Jeszcze szybciej i gwałtowniej zaczął ściągać ze mnie ubranie. Aż w końcu zostałam w samej bieliźnie. Boże, co za koszmarny dzień! Jęknęłam cicho gdy jego dłoń ścisnęła mocniej moje piersi. Po czym szybkim ruchem zdjął ze mnie majtki. Znów wrzasnęłam i zaczęłam wić się pod nim, ale wtedy dostałam spory cios w twarz. Natychmiastowo chwyciłam się w bolące miejsce, a ten wykorzystał moment i wbił się we mnie. 
- Auu! - Zawyłam z bólu. Boże, to okropny ból,nie to co z Harrym. Jego ruchu były delikatne i dopracowane. Zaczął coraz szybciej wchodzić i wychodzić ze mnie. A ja wiłam się  i krzyczałam pod nim. Tak strasznie żałowałam tego, że nie posłuchałam Harrego. 
- Spokojnie, kotku. Sprawie, że zaraz poczujesz się o niebo lepiej. - Wymamrotał dławiąc się własnymi jękami. Moje oczy już dłużej tego nie wytrzymały i zaczęły ronić łzy. 
- Ty dupku! - Usłyszałam nagle znajomy mi głos. I już po chwili ten psychopata upadł z hukiem obok mnie. Chciałam wstać, lecz nie mogłam. Ból był okropny i jeszcze ta noga.. Usiadłam ostatkami sił i zakryłam moje ciało nogami. Było mi potwornie zimno. Harry uderzył tego gościa tak, że stracił przytomność.. albo umarł. Nie wiem, nie obchodziło mnie właściwie. Miałam tylko nadzieję, że Harry nie będzie na mnie zły za to. 
- Rose! Wszystko w porządku? - Klęknął przede mną i chwycił mnie za ramiona, gdy nic nie odpowiedziałam. Miałam mętlik w głowie. Przecież właśnie zostałam.. zgwałcona. Boże, dlaczego wszystkie te okropne rzeczy przydarzają się właśnie mnie? 
- Choć zabiorę cię stąd. - Powiedział zakrywając mnie swoją bluzą. Była dużo, więc spokojnie zakryła moje całe ciało. Gdy po chwili wziął mnie na ręce. Nie mogłam nawet ustać na nogach. Wtuliłam głowę w jego tors i pozwoliłam aby mnie zaniósł. Ku mojemu zdziwieniu wsadził mnie do samochodu. Co? Przecież mój dom jest naprzeciwko, a on chce gdzieś jechać? 
- Spokojnie. - Chyba zauważył moją niechęć. O boże, to słowo.. mam go już cholernie dosyć. Wszystko mnie boli. Marzę tylko o tym aby wziąć odświeżający prysznic i położyć się spać. Oparłam głowę o szybę i gdy już praktycznie odchodziłam w magiczny świat, poczułam szarpnięcie w talii. Gwałtownie się przebudziłam i zaczęłam wymachiwać rękami, tak aby ta osoba się odczepiła ode mnie. 
- Rose, to tylko ja. - Nagle ujrzałam Harrego, który nieco oddalił się ode mnie. Delikatnie, lecz pewnie wyjął mnie z samochodu, po czym zabrał mnie do środka, swojego domu. Gdy szedł schodami do góry, natchnęliśmy się na Zayn'a.
- Co się stało? - Jego głos był ostry, ale równocześnie troskliwy. Na niego też nie chciałam patrzeć, więc znów wtuliłam głowę w tors Harrego. Chłopak nic się nie odezwał, tylko tak jakby skinął głową w moją stronę. Po czym z wyczuciem położył mnie na swoim łóżku. Przykrył mnie ciepłą kołdrą, a po chwili sam położył się obok. Oddaliłam się odrobinę od niego, lecz ten znów przybliżył mnie tak, że plecami dotykałam jego torsu. Nie wiem, czy on zwrócił na to uwagę, ale jestem naga. Strasznie dokuczał mi ten fakt. Tym bardziej, że znam Harrego i wiem jaki potrafi być zaborczy. Nie miałam nawet siły aby się od niego oddalić, więc zostałam już tak jak byłam.
***

   Rano czułam się nawet dobrze.Przy Harrym niemal zapomniałam o wydarzeniach z poprzedniej nocy. Harry nadal spał koło mnie. Wykorzystałam ten fakt i wtuliłam się w niego tors, nagle poczułam jak jego ręka za moimi plecami wzmacnia ten uścisk. Tak bardzo brakowało mi tego. Przez ostatnie kilka dni w ogóle nie wiedziałam się z nim. Ohh nie, chyba go obudziłam. Kurwa wcale tego nie chciałam!. Śpij misiu, śpij. 
- Obudziłam cię? - Wreszcie spytałam nie pewnie. Ten przetarł śmiało oczy i skupił wzrok na mnie z małym uśmieszkiem.
- Jak się czujesz? - Nie odpowiedział na moje pytanie. Nienawidzę jak ktoś odpowiada mi pytaniem, na pytanie. 
- Dobrze. - Wymusiłam uśmiech na twarzy, aby wyglądało to prawdomównie. On w sumie zrobił podobnie. 
Po jakimś czasie leżenia, wreszcie zeszliśmy na dół i wtedy dopiero poczułam jak strasznie obolała jestem. Ledwo co mogłam chodzić, a o siedzeniu to już nawet nie wspomnę. Harry cały czas trzymał mnie za ręki gdy szliśmy. Dobrze, że przynajmniej na niego mogę liczyć. Wypiliśmy kawę oraz zjedliśmy przepyszne śniadanie, które sam Harry przygotował. Po tym jakże wspaniałym poranku, udaliśmy się na zakupy. 
- Może ta? - Spytałam, gdy przymierzyłam jakoś setną sukienkę. Harry dobrze wie, że nie znoszę sukienek, ale uratował mnie. No.. tak jakby. Mimo wszystko jestem mu za to wdzięczna, gdyby nie on, tamten facet mógłby mnie nawet zabić, jakbym już nie była mu potrzebna. Harry wydawała się być przez cały dzień taki.. inny. Był delikatny, czuły, opiekuńczy. Powiem szczerze, że rzadko widzę taki widok, szczególnie jeśli chodzi o niego. Oby taki już został. 
________________________________________
Tak wiem, że ma mega opóźnienie, ale lepiej później niż wcale no nie? Więc gorąco zapraszam na dopiero co opublikowany zwiastun bloga ! <3