sobota, 15 listopada 2014

60.

 *Oczami Rose*
    Nagle poczułam okropny ból w skroni. Niechętnie uniosłam powieki, aby ujrzeć ciemność przed sobą. Moje oczy nie były przyzwyczajone do takich ciemności, więc chwilę potrwało nim cokolwiek dostrzegłam. Gdy jednak udało mi się to, zorientowałam się, że wcale nie jestem u siebie w pokoju. A nawet w domu. 
Szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, czego od razu pożałowałam. Okropny ból, który towarzyszył mi w momencie przebudzenia się, powrócił. Prawie krzyknęłam gdy zobaczyłam, że jestem w szpitalu, podłączona do mnóstwa przedziwnych rzeczy. A na dodatek obok mnie siedzi Zayn w pozycji leżącej. Nie mam pojęcia o co chodzi, dlaczego tu jestem i czemu jest tu Zayn? 

Nagle dostrzegłam, że Zayn się poruszył, nie chciałam z nim rozmawiać w tej chwili, więc szybko, lecz w miarę cicho, obróciłam się do niego plecami i udawałam, że śpię. Przez chwilę myślałam, że mi się wydawało i chłopak nie obudził się, lecz moje myśli od razu odfrunęły gdy poczułam jak chwyta mnie za dłoń i lekko ją głaska. W sumie.. po co mam udawać, że śpię? Czasem sama siebie nie rozumiem. Może on tylko czeka na to, abym się obudziła? 

*Oczami Zayn'a*
Gdy się obudziłem, bylem lekko rozespany. Przez chwilę wydawało mi się jakby Rose się poruszyła, ale gdy się podniosłem wszystko prysło. Zauważyłem, że dziewczyna nadal leży, ma zamknięte oczy. Chwyciłem delikatnie jej drobną dłoń, nadal nie spuszczając z niej wzroku. Ale zaraz....
Przecież ona leżała prosto, a teraz jest bokiem... ? 
Poprawiłem się na krześle i znów rzuciłem okiem na dziewczynę. Rose uchyliła lekko oczy, po czym przetarła je dłońmi. Obudziła się... O BOŻE ROSE SIĘ OBUDZIŁA! wreszcie.... 
- Rose.. jak się cieszę, że się wybudziłaś. - Powiedziałem, po czym mocno ją przytuliłem. Brakowało mi jej. A już się bałem, że ją straciłem. Nie czuje nic do niej szczególnego, ale jest/ była dziewczyną mojego kumpla. To mówi samo za siebie. 
- Zayn.... udusisz mnie. - Wyszeptała śmiejąc się. Puściłem ją i wróciłem na swoje poprzednie miejsce. 
- Jak się czujesz? - Spytałem z troską.
- Głowa mnie boli... - Powiedziała, jakby zastanawiając się nad czymś. - Co ja tu właściwie robię? 
Spojrzałem na nią podejrzliwie. Na serio nic nie pamięta? 
- Nie pamiętasz? 
Pokręciła przecząco głową, nadal patrząc na mnie wyczekująco. 
- Ostatnio źle się czułaś... zemdlałaś. - Powiedziałem spuszczając głowę. Było mi trochę głupio, w końcu mogłem działać już wtedy gdy pierwszy raz zauważyłem, że się nie czuje najlepiej, a nie dopiero gdy coś się stało. 
- No tak, ale... czemu tutaj jestem? Ile w ogóle tu już jestem? - Usiadła niezdarnie, czekając na odpowiedź z mojej strony. 
- Przywiozłem cię tu, gdy straciłaś przytomność. Dzień. 
Rose westchnęła znacząco, po czym znów się odezwała. 
- Okay... czemu tak długo? 
O nie. I co ja mam jej teraz powiedzieć? No sorry Rose, ale za około 9 miesięcy zostaniesz nastoletnią matką, wychowującą sama dziecko, ponieważ twój niedoszły mąż nie żyje. Ta... na  pewno dobrze to przyjmie. Boże, jakie ona ma spaprane życie. Współczuje jej. Serio. 
- Em.... nie wiem. 
Kretyn
- Wiadomo już czemu tak źle się czułam ostatnio? 
Trafiłaś w sedno. 
- Ja nie wiem... nie powiedzieli mi za dużo. 
Rose przytaknęła lekko głową w znak zrozumienia. Nie, Rose ty nic jeszcze nie rozumiesz. 
Nagle do pomieszczenia weszła pielęgniarka z obiadem. Położyła go na stoliczku obok łózka dziewczyny, po czym życzyła jej "smacznego", a następnie wyszła. 
Rose spojrzała tylko z niesmakiem na talerz przed nią, po czym odwróciła wzrok od niego. 
- Zjedz. To wam dobrze zrobi.
Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem, po czym wychwyciła. 
- Wam? 
Osz kurwa. 
- To znaczy tobie. Sorry, to ze zmęczenia. 
Rose już nic więcej nie powiedziała, tylko wzięła posiłek i grzecznie zaczęła go konsumować. 
Mało brakowało. 

Dwie godziny później... 

Aktualnie siedzimy z Rose w "pokoju telewizyjnym" i oglądamy jakieś durne seriale, gdyż jedna ze staruszek nie pozwoli nikomu przełączyć. Starość nie radość... 
Widać, że dziewczynę nudzi to tak samo jak i mnie. W pewnym momencie wtuliła się we mnie i przymknęła oczy. 
- Chodź. Jesteś zmęczona. - Stwierdziłem podnosząc ją razem z mną. Nie protestowała, więc uznałem to za zgodę. Zaniosłem ją do "jej' sali i położyłem na łóżku. Rose niemal od razu usnęła, a ja w tym czasie poszedłem załatwić swoje sprawy. 

*Oczami Rose*
Obudziłam się przez nagły przypływ zimnego powietrza. Gwałtownie podniosłam się, otwierając przy tym oczy. 
- Spokojnie. 
Usłyszałam łagodny głos, jak się okazało doktora. To on musiał otworzyć okno, pewnie aby przewietrzyć. 
- Jak się pani czuje? - Spytał siadając na krześle obok łóżka. 
- Lepiej. - Krótko i na temat. 
- To dobrze. - Powiedział i wydał się jakiś taki.. zamyślony? - Wie już pani? 
- Nie, a jest coś o czym powinnam wiedzieć? - Spytałam głupio. Lekarz spojrzał dziwnie na mnie, po czym kontynuował. 
- Tak. Wydaje mi się, że to dość istotne. 
Spojrzałam na niego wzrokiem " kurwa mów, bo cię rozpierdolę"  , po czym znów się odezwał. 
- Jest pani w ciąży. 
Powiedział, a mnie wmurowało. Nie mogłam wykonać ani jednego ruchu, czułam że cała krew ze mnie odpływa. 
- Nie, nie, nie. To na pewno jakieś nieporozumienie. Ja nie mogę być w ciąży! Niby kurwa z kim?! - Wybuchłam, nie mogłam się opanować. To dla mnie zdecydowanie za dużo. 
- Proszę się uspokoić panno Rose. To nie jest żadne nieporozumienie. Spodziewa się pani dziecka. Gratulacje. - Zapewnił mnie.Ale przecież ja z nikim nie... O mój boże. A jeśli to dziecko Harrego?! 
To bardzo prawdopodobne gdyż z nim przecież nie raz spałam i to jeszcze przed jego.. śmiercią.  Spojrzałam niechętnie na mój brzuch. Czy to na prawdę możliwe, że tam w środku jest mały Styles? 

- Niestety jest jeszcze coś co powinna pani wiedzieć. 
- Tak? czy to coś z dzieckiem? 
Lekarz tylko pokiwał twierdząco głową, po czym kontynuował. 
- Niestety ciąża jest poniekąd zagrożona. 
- Co? Ale jak to? 
- Może to być spowodowane szkodliwymi substancjami, takimi jak alkohol, papierosy, a nawet stres. 
- O boże. - Tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić. Przecież ja to wszystko brałam.... 
- Ale spokojnie, zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby ciąża przebywała prawidłowo. 
Zapewnił mnie, uśmiechając się lekko. 
- Dziękuję. 

_______________________________________
Nie za bardzo podoba mi się ten rozdział.. a wam? 
Prawdopodobnie napiszę FF o Louisie jako kolejne opowiadanie. Co wy na to? 

Miłego weekendu kochani :*

5 komentarzy: