Kilka dni później...
Od ponad tygodnia siedzę w tym szpitalu, mam już tego cholernie dość. Czuje się jakbym była zamknięta w czterech ścianach, bez możliwości opuszczenia ich. Właściwie, to poniekąd tak jest. Zayn codziennie mnie odwiedza, za co jestem mu wdzięczna. Gdyby nie on pewnie umarłabym z nudów.
Martwię się o moje dziecko, to dla mnie duże wyzwanie, ale sądzę, że dam radę. Muszę zrobić to dla Harrego.
7 miesięcy później...
W domu już jestem od ponad 7 miesięcy. Regularnie chodzę do ginekologa i innych potrzebnych miejsc. Oczywiście Zayn cały czas jest przy mnie, mieszka ze mną, ale czuję się trochę osaczona przez niego. Damon nadal nic wie, przez ten cały czas nawet się z nim nie wiedziałam. Nie dzwonił, nie przychodził, nie dawał znaków życia. Tak jakby zupełnie o mnie zapomniał. Może to nic takiego, ale to mój brat gdyby na to popatrzeć. Rodzeństwo powinno o sobie pamiętać...
Odkąd nie ma Harrego jest mi na prawdę ciężko, ale wiem, że jestem silna i zrobię wszystko aby nasze dziecko było zdrowe i szczęśliwe. Chcecie wiedzieć jaką ma płeć? Córka. Jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu, chociaż dla mnie nie ważna jest płeć, ważne jest aby było zdrowe.
Ciekawe czy Harry chciał mieć dzieci?
Jeszcze nawet nie wiem jak dam jej na imię...
- Hej, coś ty taka zamyślona dzisiaj?- Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie głos Zayn'a przed sobą. Spojrzałam na niego spod ukosa na co ten tylko się zaśmiał. Usiadł obok mnie i włączył film, który kilka godzin temu sam wypożyczył.
- Co to? - Spytałam spoglądając na dopiero zaczynający się repertuar.
- Wyścig po życie. - Odpowiedział tym samym uciszając mnie. Ah ci chłopcy. Tylko czy to nie jest poniekąd dziewczęcy film? W końcu gra tam Selena Gomez, z tego co wiem. Widocznie jemu podoba się ten repertuar, więc mi nic do tego. Od bardzo dawna nie obejrzałam niczego w takim skupieniu, bardzo wkręciłam się w fabułę filmu. Uwielbiam filmy akcji, podobnie jak Zayn. Akurat w najlepszym momencie filmu, ktoś zadzwonił do drzwi. Kompletnie się tego nie spodziewałam, dlatego aż podskoczyłam ze strachu. Zayn widząc moją reakcje zaśmiał się tylko, ale oczywiście nie ruszył swego szanownego tyłka.
Gdy podeszłam do drzwi, spojrzałam przez wizjer i niemal nie zemdlałam. Sam Damon we własnej osobie, stał przed moim domem. Czujecie tą ironie?
Otworzyłam je, uchylając nieco bardziej by mógł wejść.
- Co cię to sprowadza? - Spytałam bez owijania w bawełnę.
Damon nawet się nie rozebrał.Stał tam, taki jak wszedł i z tego co można było dostrzec, wcale nie zamierzał się ruszyć.
- Tak, Rose. Ja też się cieszę, że cię widzę. - Gdy to usłyszałam, myślałam, że zaraz wybuchnę.
- Czy ty sam siebie słyszysz? Ponad pół roku miałeś mnie w dupie, a teraz przychodzisz tu jakby nigdy nic i dziwisz się jeszcze, że tak się zachowuje?
Damon na początku spojrzał na mnie zdezorientowany, ale szybko nabrał normalnej miny.
- Sorry. Miałem dużo pracy.
- Cokolwiek.
Powiedziałam i weszłam do salonu, gdzie siedział Zayn, zostawiając brata samego. Ciekawe kim on jest, skoro ma aż tyle tej pracy. To znaczy wiem, że to na pewno nic bezpiecznego, a tym bardziej już legalnego, ale to nie zmienia faktu.
W pomieszczeniu zagościł Damon z miną "Wtf?!" I dobrze mu tak.
- Rose. Wiem, że zrobiłem źle, ale... - Nagle usłyszałam ogromny huk. Jakby...
- Strzały?! - Krzyknęłam zdenerwowana. Zauważyłam, że Damon wyciąga swoją broń i celuje w okno z którego toczyła się "walka" . Po krótkiej chwili Zayn również do niego dołączył, co m,nie bardzo zdziwiło. Mieszka ze mną, a ja nawet nie mam pojęcia co on trzyma w kieszeniach....
Zdecydowanie tego za dużo jak dla mnie. Aż mi się słabo zrobiło, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.
- Zayn! - Krzyknął Damon. - Zabierz stąd Rose. Ja się nimi zajmę.
- Nigdzie nie idę! - Krzyknęłam równie głośno. Nie ufam już Zaynowi. Kto wie czy nie chciałby również i mnie zabić?
- Jak stąd nie pójdziesz, to oni cię zab...
- Ty ją weź. - Usłyszałam nagle głos Zayn'a, który przerwał mojemu bratu. Widać było, że się zawahał, ale w końcu się zgodził.
- Dobra.
Podeszłam powoli do Damon'a, uważając na szczały.
- Wszystko okay? - Spytał gdy był już obok mnie. Pokiwałam ledwo widzialnie głową. Brat chwycił mnie za łokieć i zaczął ciągnąć w stronę jego samochodu. Robiło mi się coraz słabiej z tego wszystkiego, zapewne gdyby nie on upadłabym na podłogę. Boje się. Boje się o moje dziecko. Damon puścił mnie, aby otworzyć drzwi od strony pasażera, a ja przytrzymałam się auta, aby utrzymać równowagę. Damon zauważył to i znów spytał.
- Dobrze się czujesz?
- Tak.
Odpowiedziałam bez namysłu. Nie uwierzył mi,.
- Rose. Przecież widzę, że coś jest nie tak. - Westchnął, ale ja nie miałam zamiaru mu nic więcej mówić,więc znów otworzył usta. - Chodzisz jakaś nie swoja, zawsze zamyślona, nawet przytyłaś...
Zaczął, a mi się zebrało na łzy. I co ja mu teraz powiem? Jak powiem mu o dziecko, to wyśmieje mnie od kurw.... Cały czas patrzył na mnie uważnie. Już po mnie.
------------------------------------------
Ok... wiem, że zawalam po całości, ale przepraszam. Rozdział miał być w zeszłym tygodniu, a daje go teraz i to jeszcze taki krótki i lipny. Wiecie, że jest szkoła, zbliża się koniec semestru, a ocenki średnie.
Postaram się dodać jeszcze jeden tak do środy jak się wyrobię :)
Udanego weekendu :*
Fajny rozdzial
OdpowiedzUsuńSuper *-* Masz talent. ^^
OdpowiedzUsuńSuper ^^ *-* kocham tego bloga *----*
OdpowiedzUsuń