niedziela, 29 czerwca 2014

35.

***Oczami Harrego***

Gdy dojechaliśmy wreszcie na miejsce, co nie ukrywając trwało wieki, spostrzegłem że Rose zasnęła.. znowu. Boże, czy ta dziewczyna nie potrafi wytrzymać nawet godziny w samochodzie bez snu. A może z nią jest coś nie tak? Może jest chora czy coś? Dobra nie ważne. Pogadam z nią o tym później najwyżej. Wyszedłem z auta i podszedłem z drugiej strony. Cicho otworzyłem drzwi i delikatnie włożyłem jedną rękę pod uda Rose, a drugą na jej plecy, tym samym podnosząc ją. Jęknęła niezadowolona, ale nie obudziła się. Oparła głowę o mój tors i tak już została. Starałem się iść spokojnie aby jej nie obudzić. Mogłaby być na mnie jeszcze zła czy coś. Zresztą uwielbiam patrzeć na nią gdy śpi. Nawet nie wiem kiedy zaczęła mi się aż tak podobać. Przecież wcześniej nigdy nie zakochiwałem się, a już na pewno nie miałem dziewczyny.. no chyba że jako dzieciak. Zamknąłem powoli drzwi nogą i poszedłem schodami do góry. Otworzyłem drzwi od sypialni i delikatnym ruchem położyłem śpiącą Rose na łóżku. Znów wydała z siebie niezadowolony dźwięk, ale nie zwracałem na to uwagi. Przykryłem ją kocem i poszedłem z powrotem na dół, aby wziąć szybki prysznic. Ona widocznie go nie potrzebowała, albo myślała że ją obudzę? Ahh nie ważne najwyżej weźmie rano. 
   Chwilę zajęło mi przebywanie w łazience. Wróciłem do pokoju i położyłem się tuż obok Rose. Otuliłem jej talię swoim ramieniem, bardzo lubię czuć ją blisko siebie. Położyłem głowę na poduszce. Długo nie minęło gdy moje oczy zrobiły się strasznie ciężkie i zasnąłem. 

***Oczami Rose***

 Obudziłam się rano przez to, że był to strasznie gorąco. Gdy otworzyłam oczy zaważyłam Harrego, który głowę miał na moim brzuchu. Nie za wygodnie ci? Pomyślałam. Delikatnym ruchem próbowałam wstać, ale nie dało się. No przynajmniej nie tak, aby go nie obudzić. Jeszcze chwilę tak leżałam, aż w końcu nie wytrzymałam i bez żadnego patrzenia wstałam z łóżka. Poprawiłam moją bluzkę i spojrzałam na Harrego, który niestety obudził się. Stałam tak jeszcze chwilę w bezruchu, mają nadzieję, że może jednak znów zamknie te swoje cudowne oczy i zaśnie. 
- Stało się coś? - Na marne. Podniósł zaspany głowę i wpatrywał się we mnie. Nie wiedziałam właściwie co mam powiedzieć. Usiadłam obok na fotelu i poprawiłam włosy rękom. 
- Nie.. um było mi strasznie gorąco. - Wyjaśniłam bawiąc się włosami. Odchrząknął znacząco i znów jego ciało opadło na wygodne łóżko. Lubiłam tak obserwować jak leży i się rozluźnia. To takie relaksujące. Oparłam głowę na oparcie fotela i zamknęłam na chwilę oczy. Nadal byłam nie do końca wyspana. Właściwie ostatnio jestem bardzo senna. Może powinnam zażywać jakieś tabletki czy coś? Może by mi pomogły. Przed moimi oczami nagle zrobiło się nieco ciemnej. Pewnie to słońce zaszło, nic nowego. Gdy z powrotem otworzyłam oczy aż podskoczyłam.
- Spokojnie. - Zachichotał  Harry, który właśnie nachylał się nade mną. Skąd on wziął się tu tak szybko i tak cicho? Ten koleś zaczyna mnie przerażać. Schylił się na wysokość mojego ucha i wyszeptał bardzo seksownie. 
- Masz ochotę się zabawić? - To zdanie było bardziej jak twierdzenie, niż nawet pytanie. Nie wiedziałam do końca o co mu chodzi. Bo dla niego "zabawa" może kojarzyć z całkiem czymś innym niż mnie.
- Co konkretnie? - Spytał równie uwodzicielskim tonem jak on. Spojrzał na mnie przez przymrużone oczy, po czym tak nagle jego usta znalazły się na moich. Zdziwiło mnie to, lecz po krótkiej chwili oddałam pocałunek. Był dość krótki całus, gdyż Harry się odsunął. 
- Impreza. - Powiedziałam wprost do moich ust. Impreza? Hm.. to oznacza senność, znudzienie, nawalenie lub dzikość. Zobaczymy co tym razem. 
- Zgoda. - Powiedziałam starając się uspokoić oddech po przeżytym chwilę wcześniej pocałunku. 
- No to zbieraj się. - Powiedział już nieco oschlej. Co? teraz? Rano? 
- Ale przecież jest dopiero rano? - Jeśli myśli, że tyle będę się zbierać to jednak przegina. 
- No to co? - Popatrzył na mnie jak na idiotkę. - Im wcześniej tym lepiej. - Dodał po chwili. 
- No dobra. - Powiedział po krótkim zastanowieniu się. Właściwie nie miałam nic do gadania. Harry chce. Harry ma. Podeszłam do ogromnej szafy i wyciągnęłam z niej parę czarnych rurek i jakąś bluzkę.
- Um kotku.. nie masz nic bardziej seksownego? - Usłyszałam głos Harrego za moimi plecami. A to co ja idę na podryw czy z chłopakiem? Pomyślałam. No, ale dobra, Niech mu już będzie. Pogrzebałam jeszcze chwilę w dużej szafie, aż w końcu znalazłam to czego szukałam . Co prawda nigdy bym w tym sama nie wyszła, właściwie to nigdzie. No, ale przy Harrym czułam się bezpieczna. Wiedziałam, że nie pozwoli aby ktokolwiek się do mnie zbliżył.
- Mrr - Znów usłyszałam dźwięk jaki wydobył z siebie Harry. Z tego co widziałam, wydawał się być zadowolony. Szybko ruszyłam w stronę łazienki, po czym przebrałam się w mój wybór. A raczej wybór, który zadowoli Harrego. Umalowałam co nie co twarz, aby nie wyglądać na zbyt zaspaną oraz ułożyłam włosy w wysokiego koka. Po czym wyszłam gotowa z łazienki. Harry również się przebrał w między czasie. Miał na sobie czarne, podziurawione rurki oraz zwykły, szary t-shirt. Wyglądał na prawdę mraśnie. Aż chciało się go schrupać. Ahh Rose co ty kurwa gadasz?! Szybko chwyciłam moje czarne, wysokie obcasy, po czym odchrząknęłam aby zwrócić na siebie jego uwagę. Przez chwilę obserwował moje ciało od dołu, do góry, po czym się w końcu odezwał. 
- Wyglądasz.. na prawdę seksownie. - Powiedział chwytając na mój tyłek. Pisnęłam cicho. Nie jestem przyzwyczajona do takich scen.

***

    30 minut później byliśmy już na miejscu. Z zewnątrz wydawało się, że to tylko mały klub na przedmieściach, aczkolwiek w środku.. odwołałam wszystko. 
Było tam mnóstwo najebanych ludzi, którzy ocierali się o siebie nawzajem, tańcząc. Ledwo przedostaliśmy się z Harrym pod barek przy ścianie. 
- Co państwo podać? - Barman starł się przekrzyczeć głośną muzykę. Harry nachylił się nieco do niego, aby i on mógł zrozumieć co on mówi.
- Podaj nam coś na prawdę mocnego. - Po tych słowach spojrzał tak jakby z troskom na mnie. 
Coś mocnego? Hm.. nie wiem czy to się dobrze skończy tym bardziej, że akurat jeśli chodzi o mnie to mam na prawdę słabą głowę. Po krótkim czasie mężczyzna podał nam dwie szklanki, po czym Harry chwycił je i podał mi jedną z nich. Chwycił mnie za rękę i pociągnął gdzieś, jak sądzę do stolika. Już po chwili siedzieliśmy obok siebie przy jednym z stolików. Upiłam łyk swojego napoju. Uff był na prawdę mocny. Barman zna się widocznie na tym. Harry chyba zauważył moją reakcje, bo zaśmiał się cicho. No co? Nie każdy ma tak silną głowę jak ty. Pomyślałam. 
-Zatańczysz? - Nagle usłyszałam znajomy mi głos za mną. Odwróciłam się natychmiastowo i dostrzegłam Louisa. Harry tylko przeszył go groźnym spojrzeniem, po czym wrócił do picia swojego napoju. Ja również upiłam łyk swojego i zgodziłam się na jeden taniec z nim. Teraz to i mnie zgromił wzrokiem Harry. No cóż trudno. Louis tylko oblizał zabawnie wargi i chwycił moją małą dłoń. Akurat muzyka z szybkiej, zmieniła się na wolną, idealną dla par. Tylko, że mój chłopak akurat siedzi i popija drinka. Zarzuciłam swoje dłonie Louisowi na szyję, gdy on objął mnie w talii. Poruszaliśmy się w rytm muzyki. Co jakiś czas spoglądałam na Harrego, który widocznie był wkurzony. No nie dziwie się. Też bym była gdyby jakaś laska poprosiła go do tańca. No, ale to nie jakaś "laska", tylko jego przyjaciel, no to chyba nie powinien być aż tak zaborczy c'nie? 
- Jak się czujesz? - Nagle spytał mnie Louis, zerkając na moje czoło. Ahh no tak, omal bym  zapomniała. 
- Um dobrze. - Odpowiedziałam nieśmiało. Louis tylko zacieśnił ucisk jego rąk wokół mojej talii. Harry coraz bardziej wgapiał się w nas. Ohh Harry. 
- Chyba Harremu to się nie podoba. - Stwierdził Louis patrząc w jego stronę. No, miał rację.
- No. - Położyłam głowę na jego ramieniu, tak aby jeszcze bardziej wkurwić Harrego. Nie wiem właściwie dlaczego chciałam aby był zły. Może to przez ten alkohol.
- Choć. Postawię ci drinka. - Usłyszałam głos louisa, który chwycił mnie za dłoń. Zamówił to samo co Harry. Tylko, że to jest takie mocne.. Coś czuję, że gdy zdołam to całe wypić, nie będę w stanie ustać na nogach. 
- Trzymaj. - Powiedział, podając mi napój. Chwycił go nie pewnie i upiłam łyk. Niemal od razu. Jak się bawić, to na całego. Ciekawe co z tego wyjdzie. Bo coś czuję, że nic dobrego. Przynajmniej nie dla mnie. Wróciłam do stolika, gdzie czekał na mnie zdenerwowany Harry. 
- Czemu z nim poszłaś? - Spytał nagle. Nawet jeszcze nie zdążyłam usiąść, gdy ten zaczął mnie przesłuchiwać. 
- Weź wyluzuj. To tylko taniec. - Machnęłam przed nim ręką, biorąc kolejny łyk wódki. Harry popatrzył na mnie zdziwiony, po czym jego wzrok stał się bardziej zrezygnowany. Nagle wyrwał mi napój z ręki, mówiąc. 
- Ty już więcej nie pijesz. - Co? Jeśli myśli, że go posłucham to się grubo myli. Znów chwyciłam swoją szklankę z blatu i przyłożyłam sobie do ust. 
- Chyba żartujesz. - Powiedziałam znów upijając łyk. - Ja dopiero zaczynam. - W tym momencie wstałam od stolika i znowu podeszłam do barmana. Nie wiedziałam jak ten napój się nazywa, więc pokazałam mu drinka. 
- Um.. to poproszę. - Widać było, że barman się nieco zdziwił ale po chwili podał mi to o co go poprosiłam. Dobrze, że przynajmniej jest taki kumaty. Oparłam się o barek i zaczęłam pić dość szybko nowe drinka. Gdy byłam już przy końcu zauważyłam Harrego przed sobą. Nawet nie wiedziałam kiedy tu podszedł.
- Mówiłem ci coś. - powiedział oschle, wyrywając mi drinka z ręki. 
- Eej! - Jęknęłam jak małe dziecko, któremu ktoś, coś zabiera. Byłam na niego zła. Zajebiście zła. Stanęłam na równe nogi, nieco się chwiejąc, trąciłam go lekko ramieniem i odeszłam. Właściwie to nie wiedziałam nawet gdzie, ani po co idę. Po prostu szłam. Chciałam być jak najdalej od niego.
- Rose! Poczekaj. - Nagle usłyszałam jego głos za sobą. O nie, nie. Nawet się nie odwróciłam. Szłam tak jeszcze chwilę, lecz pech chciał aby to nie skończyło się dobrze. Upadłam na zimną i twardą ziemię. 
- Rose! - Znów słyszałam jego wołania. Ale nie dałam za wygraną. Oparłam się o szorstką ścianę i w tym momencie pomyślałam o rodzicach. Gdyby tylko to wiedzieli.. gdyby wiedzieli o tym wszystkim jeszcze jak żyli. Jeszcze jak mogłam im to normalnie wytłumaczyć, wyjaśnić. Na pewno w tej chwili mogłabym zadzwonić po tatę, a on by po mnie przyjechał w mgnieniu oka. Nie musiałabym znów mieszkać sama. Zawsze mogłabym na nich liczyć, mieć w nich wsparcie. A teraz? Dupa. Nie ma ich. Nie pogadam już nigdy z nimi. Nawet nie miałam okazji aby się pożegnać. I do tego,że to wszystko przeze mnie. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy, oraz wydobył się pojedynczy szloch. 
- Rose, kochanie. Daj sobie pomóc. - Harry kucnął tuż obok mnie, kładąc ręce na moje kolana. Zadrżałam pod jego dotykiem. Nie chciałam aby mnie dotykał. Strzepałam jego dłonie, po czym z trudem wstałam. Oparłam się o ścianę, tak aby nie stracić równowagi.
- Co jest Rose? - Nadal próbował ze mną porozmawiać. Tylko, że ja wcale nie chcę z nim o niczym rozmawiać. Dlaczego on tego nie czai? 
- Odejdź. 
- Nie.
- Odejdź kurwa. - Powiedziała, tym razem uderzając go w ramie. 
- Nie. - Ani drgnął. 
- Nie rozumiesz? Ten wypadek... wczoraj.. to wszystko przez ciebie! To było specjalnie! I nie mów mi nawet tej bajeczki, że nie dałeś rady nic zrobić. Wiem dobrze, że jesteś zawodowym.. ścigaczem, czy jak to się tam mówi, i wiem że gdybyś tylko chciał obeszło by się i bez tego. - Wyrzuciłam wszystko z siebie. Poniekąd poczułam się lepiej. Harry przez chwilę patrzył na mnie jak na idiotkę.
- To wcale nie tak,że... 
- Nie. Daj spokój. Mi daj spokój. - Nie wiedziałam do końca co mówię. Byłam zła i pijana. 
- No to chociaż odwiozę cię do domu. 
- Ja nie mam domu. - Powiedziałam nie odwracając się. 
- Rose, nie przesadzaj. 
Nie odezwałam się. Chciałam aby dał mi spokój. 
- Jeśli nie chcesz iść do mnie, mogę odwieźć cię do twojego domu. 
Muszę przyznać, że zastanawiałam się nad tym chwilę, ale i to odrzuciłam w końcu. 
- Nie, dziękuję. - Powiedziałam z sarkazmem. Chyba dał sobie spokój, bo nie usłyszałam go już. Skręciłam znów za rogiem, nawet nie znam tej przecznicy. Nie wiem gdzie iść. Ani nawet gdzie jest jakikolwiek przystanek. Robiło się już dość późno. Nagle zaczęło kropić. Nie przejmowałam się tym, przecież nie jestem z czekolady. lecz po chwili runęło jak z cebra. Nie wiedziałam nawet gdzie się schować. Chciałam być już w domu. Swoim, starym domu. Nie byłam tam już od tak dawna. Nagle zauważyłam jakieś auto zwalniające przy chodniku. Przestraszyłam się. No w sumie nie dziwie się, że zwolniło przy mnie. W końcu jestem ubrana jak .. dziwka. I do tego idę, chwiejąc się, a co jakiś czas potykając o własne nogi. Nagle kierowca tego samochodu odsunął całkiem szybę, przyglądając mi się. Już wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Chłopak spojrzał na mnie, mówiąc...
_______________
Komentarze bardzo motywują, więc bardzo o nie was proszę :)

Czytasz? = Komentuj ;3 

13 KOMENTARZY = NEXT <3  

piątek, 27 czerwca 2014

Uwaga!!!

Siemka :* Tak strasznie się ciesze, że już wreszcie koniec roku za nami :D Teraz tylko jakieś plany na wakacje by się przydały.
Ale nie po to dodaje ten post.. otóż zmieniłam nazwę bloga z "Is love really is able to survive all this" na "Feeling". Powód jest prosty, gdy jest krótsza nazwa łatwiej wyszukać go w internecie, co oznacza więcej czytelników. Po za nazwą wszystko zostaje takie samo. A i co do rozdziałów. Mam już kilka napisanych wystarczy, że będzie tyle komentarzy ile jest napisane, żeby było i dodaje praktycznie od razu nowy rozdział, a uwierzcie mi, że wydarzenia są bardzo rozbudowane, a rozdziały są długie. :D

niedziela, 22 czerwca 2014

34.

Obudziłam się nieco zdezorientowana. Nie wiedziałam do końca co się dzieje, ani gdzie jestem. Otworzyłam szerzej oczy siadając. Wtedy dopiero spostrzegłam, że znajduję się w samochodzie, a dokładniej w samochodzie Harrego. Poprawiłam się w pozycji siedzącej i wyjrzałam za okna. Siedziałam na tylnych siedzeniach,więc było mi łatwiej zorientować się gdzie jestem. Dostrzegłam Harrego stojącego przed autem i wgapiającego się w most.Chyba z kimś rozmawiał, ale nie jestem pewna. Nadal nie do końca wiem skąd się tu wzięłam. Cichutko otworzyłam drzwi i tak samo bezszelestnie wyszłam. Podeszłam równie cicho do Harrego. Chciałam dowiedzieć się z kim rozmawia przez telefon, ale niestety w tym samym momencie schował go do kieszeni. Widocznie już skończył rozmowę. 
- Wstałaś już.. - Przywitał mnie gdy stanęłam tuż obok niego. Nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się lekko do niego i spojrzałam w tę samą stronę co on jeszcze chwilę temu. Nie wiem co on tam właściwie widział. Bo jak dla mnie to był tylko zwykły most.. no prawie. Ale wolałabym aby to był tylko most, bez żadnych wspomnień czy związanych sytyajci. 
- Co my tu robimy? - Spytałam po chwili milczenia. Popatrzył tylko na swój samochód, po czym znów na mnie. 
- Um.. mieliśmy.. tak jakby wypadek. - Po tych słowach znów wrócił wzrokiem na wodę, która lekko falowała pod wpływem wiatru. Założyłam niesforne kosmyki włosów za uszy,po czym głębiej zastanowiłam się o co chodzi Harremu. Ohh.. no tak. I w tym momencie wszystko do mnie doszło. Ten samochód, który jechał za nami. To, że uderzyłam się w głowę. I również to, że zemdlałam gdy wysiadłam. Wszystko do mnie wróciło. Zastanawia mnie tylko, czy Harry serio nie dał rady wyjść z tego poślizgu. No, ale z drugiej strony dlaczego miałby udawać.. przecież mogło się nam coś stać. Nie, na pewno to nie było specjalnie. Po prostu chwila nieuwagi. 
- Nad czym tak myślisz? - Spytał wreszcie. No fakt, przez dłuższy czas wgapiam się w własne buty. To musiało wyglądać dziwnie. 
- Um nad niczym konkretnym. - Nie chciałam mu mówić o tym. Jeszcze by się na mnie zezłościł czy coś. Nagle zauważyłam, że do nas podjeżdża jakiś inny samochód, również sportowy. Był to środek nocy także trochę się przelękłam, nie ukrywam. Harry chwycił mnie za rękę i podeszliśmy bliżej tego auta. Jeden z paserów wyszedł z samochodu i wtedy zorientowałam się, że to Louis. A miejsce kierowcy zajmował Zayn. To pewnie do nich Harry wtedy dzwonił, tylko po co? 
- Siema Harry. - Przywitał się Louis, podchodząc do nas. Zayn cały czas siedział w samochodzie. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że nie koniecznie chciał tutaj przyjeżdżać. No cóż, ja również nie byłam w siódmym niebie widząc go. Nadal jestem na niego zajebiście wkurwiona. Harry również się z nim przywitał, po czym spojrzeli na mnie.Czułam się nieco jak piąte koło u wozu. Harry opowiedział mu co się wydarzyło, po czym Louis zaśmiał się. 
- To ty tyle jeździłeś na zawodach, a w rzeczywistości nie potrafisz wyprowadzić auta z zwykłego poślizgu?! - Kpił z niego. No w sumie sama miałam na to ochotę, ale zbyt bardzo źle się czuję aby nawet się z tego śmiać. Widać było, że Harry się lekko spiął, ponieważ mocniej ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego nieco zdenerwowana jego zachowaniem, ale nic sobie z tego nie robił. 
- Nie bądź taki mądry Louis. Sam byś sobie nie dał rady.Zresztą i tak gdyby nie ja, pewnie wylądowalibyśmy w tym moście. - Gestem ręki wskazał na most za nami. No fakt i tak mogłoby być. Louis już się nic nie odzywał. Harry podszedł do Zayna pomagając mu w zaczepieniu liny do naszego samochodu. Widocznie będzie nas holował. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Louis. Stał przede mną masując moje czoło. wtf? Czy coś mnie ominęło? Widać było, że coś mówił do mnie ale nie zrozumiałam go. 
- Co mówiłeś? - Wreszcie spojrzałam na niego. Wyglądał na poirytowanego, lecz szybko mu to minęło. 
- Mówiłem, że niezłego masz tego guza. - Powtórzył, po czym wziął rękę ode mnie. Pomacałam miejsce gdzie chwilę temu Louis trzymał dłoń i faktycznie guz taki, że nie powiem. Pewnie zajebiście go widać.. ohh masakra. Próbowałam jakoś zasłonić to miejsce włosami, lecz wtedy Louis chwycił moją dłoń, co mnie wkurzyło. 
- Aż tak tego nie widać. - Pocieszył mnie choć trochę. Nie wiem czemu, ale nie ukrywam, że przywiązuję nie małą uwagę do wyglądu. Uśmiechnęłam się lekko do niego, po czym podszedł do nas Harry z Zaynem.
- Ee ty Tomlinson nie podrywaj mi dziewczyny. - Zakpił Harry chwytając moją dłoń. No proszę wyłonił się uczuciowy Harry. 
- Spoko, my tylko rozmawiamy. - Dźgnęłam go lekko w ramie, na co wszyscy się zaśmiali. Harry wydobył z siebie coś w stylu "mhm" i wzgardził spojrzeniem Louisa. Wiem, że robił sobie żarty, ale brzmiało to dość poważnie. Podeszliśmy wszyscy pod obydwa samochody.
- No to wy jedźcie razem, a ja pojadę z Zaynem. - Powiedział Louis. Wsiedliśmy do samochodów tak jak to on powiedział. Harry uprzejmie otworzył mi drzwi. Powoli zaczyna mnie to już wkurzać. Ta jego cała kultura i to, że udaje takiego dżentelmena. No, ale z drugiej strony pociąga mnie to. Ahh Rose weź się kurwa zastanów. 
Jechaliśmy dosyć wolno, no w sumie nie ma co się dziwić. Harry tylko kierował, choć widać było że nudziło go to cholernie. 
- Wszystko w porządku? - Nagle spytał, spoglądając w moją stronę. Nie wiedziałam o co mu do końca chodzi, więc powiedziałam to co zawsze.
- Tak. 
- Wiesz Rose, ja przepraszam. Prawda może i mogło to obejść się bez niepotrzebnych wydarzeń. - Co? Harry mnie przeprosił? I to jeszcze sam przyznał, że wcale nie musiało to się tak wydarzyć? Nie rozumiem. 
- To nie twoja wina. Zresztą na szczęście nic takiego się nie stało. - Nie chciałam mieć go za wroga, a tym bardziej patrzeć na niego jak jest smutny czy przygnębiony. Choć z drugiej strony to mało prawdopodobne. Znam dość dobrze Harrego i wiem, że on przejmuję się zwykle tylko sobą. 
- Wcale nie jest w prządku. - Zatrzymał się na chwilę spoglądając znów na mnie. Czemu on tak wszystko utrudnia?! - Twoje czoło.. to musiało zajebiście boleć. - No to akurat fakt. Zresztą nadal boli, ale to nic. Ważne, że nam nic nie jest. No.. poważniejszego. 
- To nic Harry. 
- Rose, przecież widzę, że cierpisz. - Po tych słowach tylko uśmiechnęłam się sztucznie do niego, co pewnie zdążył zauważyć. Jakoś nie mielimy tematów do rozmów. Droga była dość długa. Hm.. może dlatego, e jechaliśmy mniej więcej z prędkością 30 km/h.  Muszę przyznać, że rzadko mam przyjemność jeździć o takiej prędkości. Z nudów położyłam głowę w stronę szyby i oglądałam krajobraz za nią. W pewnym momencie moje oczy zrobiły się cholernie ciężkie, aż w końcu zasnęłam. 
___________________________
     Heej :* choć raz dodałam na czas.. ehh. Jutro mam testy, tak jak zresztą przez kolejne 3 dni, więc nie wiem czy bd w stanie coś napisać, ale postaram się. 
Pytajcie :D 

12 KOMENTARZY = NEXT <3

wtorek, 17 czerwca 2014

33.

Kilka dni później...

Harry zabrał mnie tego dnia do dość popularnej restauracji, praktycznie na drugim końcu miasta. Choć przyznam szczerze, że jedzenie było tam takie samo jak w zwykłych restauracjach tyle, że o wiele droższe. Nie rozumiem dlaczego Harry wybiera same najdroższe lokale. Mi to nie robi różnicy, ważne aby było smacznie.
- Przykro mi z powodu twoich rodziców. - Nagle z zamyślenia wyrwał mnie troski głos Harrego. Nie odpowiedziałam. Uśmiechnęłam się tylko lekko. Gdy ktoś o tym mówi przypominają mi się te wszystkie chwile z nimi, a tego staram się unikać za wszelką cenę. Harry położył swoją dużą dłoń na mojej, małej. Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział nadal nie tracąc kontaktu wzrokowego.
- To nie twoja wina. - Jego słowa uderzyły we mnie z ogromną siłą. Nie wiem czemu, ale po tych słowach jeszcze bardziej zaczęłam obwiniać się za śmierć moich rodziców. 
Chciałam odwrócić swoją uwagę od tego wydarzenia, więc zaczęłam jeść swoją potrawę, która już od dłuższego czasu leży obok mnie. Resztę kolacji zjedliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. 

Kolacja była bardzo smaczna, szkoda tylko że atmosfera między nami była cały czas napięta. Aż strach było się odezwać. Harry zapłacił za rachunek i wyszliśmy z restauracji. Nie lubiłam miejsca w którym się teraz znajdowaliśmy. Mniej więcej dlatego, że niedaleko jest most na którym zginęli moi rodzice. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Z zamyślenia wyrwał mnie gest Harrego, który właśnie otworzył przede mną drzwi od swojego samochodu, czekając aż ja wejdę . W mojej głowie nadal pojawiała się sytuacja śmierci rodziców.
- Dzięki. - Wymamrotałam zamyślona. Harry uśmiechnął się tylko lekko i sam wsiadł z drugiej strony. Nim się obejrzałam ruszyliśmy z charakterystycznym dźwiękiem. Wyjechaliśmy z parkingu i ruszyliśmy w stronę naszego domu. Gdy znów skręciliśmy zauważyłam, że jedziemy inną drogą. 
- Tędy będzie szybciej. - Odpowiedział na moje nie zadane pytanie. Gdy znowu minęliśmy zakręt spostrzegłam, że zaraz będziemy na moście o którym tak bardzo chciałabym nie wiedzieć. Harry spojrzał na mnie podejrzliwie, gdy zaczęłam się zastawiać czy robi to specjalnie. Tylko dlaczego miałby jechać tędy celowo? 
Nagle poczułam mocne uderzenie od tył. Dosyć mocno uderzyłam głową w schowek przede mną, co zajebiście bolało, tak na marginesie. Nagle zaczęliśmy jechać tak jakby zygzakiem. 
- Harry! - Krzyczałam, aby coś z tym zrobił. No przecież ścigał się kiedyś, więc pewnie nie raz już tak miał i umie wyprowadzić samochód z poślizgu. Przynajmniej mam taką nadzieję. 
- Zrób coś! - Nadal krzyczałam, jakby miało to coś dać. 
- No przecież robię. - Usłyszałam zdenerwowany głos Harrego. Czułam przerażający strach i ból. Bałam się, ponieważ w tym samym miejscu zginęli rodzice. Nagle cały samochód zaczął kręcić się na środku jezdni. Boże, żebyśmy tylko z ego wyszli cali! 
- Trzymaj się. - Harry spojrzał w moją stronę, gdy samochód nie przestawał się kręcić. Chwyciłam się siedzenia i czekałam na najgorsze. Gdy spojrzałam przez szybę zorientowałam się, że jesteśmy już na moście. Przecież tak mało brakuje, żebyśmy tak wpadli. Boże, już teraz wiem co czuli rodzice przed śmiercią. Na pewno zastanawiali się co będzie z nami.. ze mną. Tez bym tak robiła. Nagle spostrzegłam, że auto zwalnia. Powoli zatrzymał się już całkowicie. Harry szybkim ruchem odpiął swój pas i obszedł cały samochód aby dojść do mnie. Otworzył gwałtownie drzwi i odpiął również mój pas. Cały czas strasznie bolała mnie głowa i właściwie teraz dopiero to poczułam. Wcześniej strach przygaszał to uczucie. 
- Wszystko w porządku? - Spytał powoli wyciągając mnie z samochodu. Przytrzymałam się jego ramienia aby ustać normalnie na nogach. Kiwnęłam nieśmiało głową i spojrzałam na samochód. Cały był poobijany. A za nim.. dosyć daleko za nim. Stało drugie auto jak sadze jeep. Potężny sprzęt. Nie dziwie się, że tak nami pokręciło. Nagle zrobiło mi się strasznie słabo i moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie wiem czy to przez ten stres czy uderzenie, ale zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale w uszach szumieć. 
- Rose? - Słyszałam głos Harrego, tak jakby z oddali aczkolwiek czułam jego ręce oplatające moją talie.  Po chwili już nic nie słyszałam, ani nie widziałam. Ani nawet nie czułam. 
Nicość. 
________________________________
Przepraszam, że tak strasznie długo nie pisałam, ale nie miałam weny. Strasznie zatrzymało mnie pisanie tego rozdziało, mam nadzieję, że teraz pójdzie już z górki.  

11 KOMENTARZY = NEXT <3    

sobota, 7 czerwca 2014

32.

- To źle myślałaś. - Odparł oschle. Boże, a temu o co znów chodzi?! W sumie jest pogrzeb i to jeszcze naszych rodziców. Ma prawo być nie w sosie. 
- No widocznie tak. - Odpowiedziałam nieco rozbawiona. Chciałam go chodź odrobinę pocieszyć.
- Daj mi spokój. -Odparł trącając mnie ramieniem. Kurwa rozumiem, że jest mu ciężko, ale to już przesada. Tym bardziej, że jestem w takiej samej sytuacji jak on. 
- Nie przesadzasz trochę? - Odgryzłam się.Nienawidzę gdy ktoś mną pomiata. 
- Odwal się kurwa! - Wycedził gdy chwyciłam go za przedramię, aby się odwrócił.
- Nie! - Również uniosłam się. Kilka osób popatrzyło na nas dziwnie, ale nie przejmowaliśmy się tym zbyt bardzo. 
- Nie chce mieć nic z tobą do czynienia. - Wypalił nagle, a moje serce rozsypało się na mnóstwo małych kawałeczków. Co? Ale jak to? Czemu? Dopiero co go tak jakby poznałam.
- Dlaczego? - Spytałam, ale nie odpowiedział. Odchrząknął tylko i poszedł. Zrobiłam krok za nim, nie mogę tego zostawić bez odpowiedzi. Lecz wtedy poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się szybko wkurwiona.
- Zostaw. - Uspokoił mnie ten słodki głos. Harry. Ten to zawsze wie co i gdzie. Podeszłam bliżej niego i wtuliłam się w jego silny tors. Przy nim mogłam się poczuć bezpieczna. Lecz z czasem przytłaczało mnie to wszystko. 
***
- Przygotuję kolację. - Odezwał się Harry gdy rozebraliśmy się. Nie odpowiedziałam. Ale to dobry pomysł, a ja w tym czasie przebiorę się w swobodne ciuchy.  Po niecałych 30 minutach zeszłam na dół. Od razu wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy w międzyczasie. Wolę wszystko zrobić od razu niż zostawiać na potem. Tym bardziej, że jestem już na prawdę zmęczona. Harry właśnie nakładał do stołu, gdy stanęłam w progu jadalni. 
- Wejdź. - Usłyszałam głos chłopaka. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Ahh ten to ma wyczucie. Nawet nie musi patrzeć,a już wie , że ktoś tam jest. Czasem to on mnie przeraża. Zrobiłam jak kazał i usiadłam na przeciwko niego. Nadal był w garniturze co mnie trochę zdziwiło. Potrawa, którą Harry przygotował wyglądała na prawdę apetycznie. Jadłam po kawałeczku delektując się każdym najmniejszym skrawkiem. Danie było na serio bardzo smaczne. Może powinien iść na kucharze czy coś. Byłabym u niego stałym klientem.. w sumie co ja gadam, wolę mieć go na własność. 
- Smakuje ci? - Spytał nagle jakby to nie było oczywiste.
- Jasne. - Odparła natychmiastowo. Uśmiechnął się szeroko zadowolony z siebie.
- Skąd ty umiesz tak świetnie gotować? - Spytałam przegryzając ostatni kawałek.
- Nie wiem. - Odpowiedział krótko. - Wina? - Zapytał biorąc napój ze stołu obok.
- Chętnie. -Skinęłam głową, a on napełnił naczynie obok mnie. Mmm białe wino. Moje ulubione. Oblizałam usta nim się nawet spostrzegłam. Harry chyba to zauważył, bo zaśmiał się pod nosem. Upss.
- Twoje zdrowie. - Usłyszałam cwany głos Harrego. Spojrzałam na niego, a ten chwycił swój kieliszek i podniósł do góry.
- Nasze zdrowie. - Poprawiłam go robiąc to samo. Nasze kieliszki się złączyły z charakterystycznym dźwiękiem, po czym obydwoje spróbowaliśmy naszych win. Mieliśmy ten sam napój, a wyglądało to jakbyśmy mieli całkiem coś innego. W ogóle cały wieczór był miły i uroczy. Kocham romantycznego Harrego. Jest wtedy taki opiekuńczy i czuły. Mam nadzieję, że szybko mu to nie minie. 
---------------------------
10 KOMENTARZY = NEXT <3   

czwartek, 5 czerwca 2014

31.

Gdy już byliśmy na miejscu dostrzegłam sporą ilość zgromadzonych. Byłam strasznie przejęta całą ta sytuacją. Weszliśmy z Harrym do środka kościoła. Usiedliśmy w jednej z ostatnich ławek. Nie chciałam aby wiele osób widziało jak płaczę, a coś czułam, że nie będę potrafiła się opanować. 

Po 20 minutach...  

- Megan Black była nie tylko żoną, ale również matką dwójki nastoletnich dzieci.. - Na te słowa większość "gości" spojrzeli na siebie z niedowierzaniem.W sumie sama bym się pewnie tak zachowała, gdybym nie poznała prawdy. Do tego domu przeprowadziliśmy się jakieś 3 lata temu, już wtedy Damon nie mieszkał z nami, więc rozumiem ich zdziwienie. Przy słowach, które ksiądz wypowiadał nie mogłam się powstrzymać i łzy niebezpiecznie zawitały wśród mojego oka. Harry gdy zauważył, że niechciana z nich wypłynęła objął mnie w uścisk. W ten sposób zasłoniłam twarz w jego ramię. Nie chciałam aby ludzie widzieli jak płaczę. Tym bardziej, że z tego co widziałam, mało co płakało. 
- Wszystko będzie dobrze. - Usłyszałam szept Harrego. Na jego słowa od razu poczułam się lepiej. Nagle poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Odwróciłam się niemal automatycznie.
- Em Rose, jest sprawa. - Zaczął jakiś mężczyzna za mną. Nie wiem czy to ktoś z rodziny czy nie. Jak już wspominałam nie pamiętam wszystkich. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem cały czas się wsłuchując.
- Ciocia Marry miała przygotować przemówienie, lecz z niestety nie dała rady przyjść do kościoła i będzie dopiero na cmentarzu. - Ciocia Marry? Ahh tak siostra mamy. Ją akurat kojarzę. Ale nadal nie rozumiałam co to ma wspólnego ze mną.
- To co? - Spytałam wreszcie, widząc że nie ma zamiaru kontynuować. 
- Pomyślałem, że ty powinnaś ją zastąpić. - Wypalił nagle. Że co? Ja? Przecież ja się w ogóle nie nadaje. Zawsze miałam problemy ze stresem, który zjada mnie od środka. 
- Ale ja.. się nie nadaje. - Wymamrotałam nieskładnie.
- Ależ nadajesz. Rose jesteś jej córką. Myślę, że jednak powinnaś być to ty. - Spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
- Jestem. - Odparłam. 
- Co jesteś? - Spytałam nie mając pojęcia o co mi chodzi.
- Jestem jej córką. Fakt byłam. Ale nadal jestem i będę. - Nie lubię gdy ktoś zachowuję się tak z powodu śmierci. To jest moja matka, a nie była. 
- Ahh tak. - Odpowiedział niemal oczywiście. 
- Zrobię to. - Nie chętnie przytaknęłam. Nie coś, że nie chciałam tego robić, ale strasznie się denerwowałam tym. Mam nadzieję, że rodzice docenią ten gest.
- Dziękuję. - Odpowiedział na moje słowa, po czym odwróciłam się z powrotem słysząc słowa księdza.
- A teraz kilka słów o państwie Black od ich najbliższych. - Ksiądz wskazał na tłum ludzi, którzy wzrokiem szukali jak sądzę Marry. - Marry prosimy. 
Wtedy postanowiłam wziąć żagle we własne ręce. Wstałam niepewnie chwiejąc się.
- Um.. Marry nie mogła przyjść. Ale w zamian może ja wymienię parę słów.. - Powiedziałam nieco zawstydzona, czekając na reakcje zgromadzonych. Nic nie odpowiedzieli, nie przywołali mnie gestem. Nic. 
- Zapraszam. - Usłyszałam księdza, już nieco zniecierpliwionego. Wolnym krokiem wyszłam z ławki, ale już później szybciej i pewniej podeszłam do samego początku. Weszłam po małych schodkach w górę i stanęłam przy mikrofonie. Wszyscy patrzyli na mnie równie zniecierpliwieni. Wtedy właśnie poczułam to wszystko. Te całe nerwy i stres. Nienawidzę gdy ktoś się tak we mnie wgapia. A już szczególnie aż tyle osób.
- Am a więc.. moi rodzice.. to znaczy państwo Black.. - Zaczęłam niepewnie. Ogarnęła mnie całkowita pustak. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. - Um oni.. no nie wiem co powiedzieć, ponieważ nadal nie bardzo mogę uwierzyć w to, że już ich nigdy nie zobaczę. Nie usłyszę tego pięknego głosu mojej mamy. Nie pojadę już nigdy więcej z tatą do zoo. Nie pooglądam z nimi żadnego filmu, nie wyjdę na kolacje... a to wszystko przeze mnie. Gdybym nie była taka nieodpowiedzialna i łatwo myślna wcale by do tego nie doszło. - W tym momencie zauważyłam jak kilka osób przeciera rękawem łzy, które im wypłynęły. Właściwie to sama poczułam wilgoć w okolicy oczu. - Moja mama zawsze była uśmiechnięta, radosna, pomocna. Zawsze na każdy sposób próbowała do mnie dotrzeć, choć to wcale nie było łatwe. Nigdy nie mogłam jej nic zarzucić. Była ciepła, miła, sympatyczna. Starała się mnie wychować jak najlepiej. - Zaczerpnęłam powietrza po tych słowach. Gdy wymawiałam zdania, obrazy tych scen pojawiały mi się w głowie. Było mi ciężko kontynuować, ale czułam jak wszyscy się na mnie patrzą. - A tata.. może nie był aż tak miły czy pomocny. Ale starał się. Zawsze na wszystkie sposoby. Zawsze mogłam na niego liczyć. Umiał postawić na swoim oraz wiedział jak ma iść aby dobrze dojść. Właśnie po nim to mam. Nauczył mnie bardzo wiele i jestem mu za to bardzo wdzięczna. - Znów zrobiłam przerwę aby złapać oddech. Słowa coraz trudniej wychodziły z moich ust. - Naprawdę wołałabym powiedzieć im to na żywo. - Spuściłam wzrok na swoje wysokie buty, aby zakryć łzy. 
- Oni cię słyszą Rose. Na pewno uśmiechają się na te wszystkie miły słowa o nich. - Nagle usłyszałam głos księdza. - Kochają cię. I nie wierzę w to, że przez ciebie zginęli. Może tak myślisz, ale uwierz mi. Takich był ich los. Tego nie da się zmienić. - Pogłaskał delikatnie moje plecy. 
- Amen. - Powiedzieli zgromadzeni. Wtedy poczułam się jakbym odprawiała jakąś mszę, ale nawet to nie spowodowało u mnie nawet najmniejszego uśmieszku. Po tych wszystkich słowach, które wyleciały z moich ust, czułam się jeszcze gorzej. Strasznie żałowałam, że nie mogę powiedzieć im tego prosto w twarz. Powiedzieć jak bardzo za nimi tęsknie i że nie wyobrażam sobie życia bez nich. Ale niestety to nie możliwe. Ich żywot się już skończył, a mój "dopiero" zaczął. Usiadłam powoli znów obok Harrego, który przeczesał moje włosy delikatnienie uspokajać mnie. Nie wiem czy dam sobie radę, czy sobie w ogóle poradzę. Chciałabym aby Damon tu był. Może chociaż on czułby coś podobnego do mnie. Bo jak do tego pory to wydawało mi się, że wszystkim jest to obojętne. 

Po 25 minutach...

 Dopiero jakieś 10 minut spoimy na cmentarzu. Nie wiem ile do będzie trwało, ponieważ do tej pory nie byłam na żadnym pogrzebie. Nie chciałam na nie chodzić. Wolałam pomodlić się w domu, lub w kościele na mszy niedzielnej. Stałam cały czas blisko Harrego, który trzymał mnie uporczywie za rękę. Przy nim czułam się jak małe dziecko. Ale akurat w tym momencie poniekąd tak było. Jak już mówiłam nie mogę w to uwierzyć, że już ich tak po prostu nie ma i już nigdy nie będzie. To zbyt wiele jak na kogoś kto ma dopiero siedemnaście lat. Nagle z zamyśleń wyrwał mnie Damon. Stał kilka korków ode mnie. Nie spodziewałam się go tutaj. Ciekawe czy był w kościele, bo nie wiedziałam go nigdzie. Gdy trumna została już spuszczona w dół, a modlitwa odmówiona wszyscy zaczęli się nagle przytulać. A "się" mam na myśli mnie. Nie wiem w sumie czemu. Nie lubię gdy ktoś uważa mnie za sierotę czy coś. Może i nie mam rodziców, ale mam Harrego... No nie wiem czy to mnie jakoś usprawiedliwia, ale już dobra.
- Ohh Rose. - Usłyszałam nagle znajomy mi głos. Odwróciłam się lekko i ujrzałam Marry. - Dziękuję ci bardzo, że wyręczyłaś mnie w kościele. To dla mnie na prawdę wiele znaczy. Tym bardziej, że wiem jakie to było dla ciebie trudne. - Wyznała "na powitaniu". Ciocia Marry zawsze od razu przechodziła do rzeczy. Nie lubiła owijać w bawełnę i za to ją lubiłam. 
- Na prawdę to nic wielkiego. - Wymamrotałam patrząc na nią. Ona nagle ciasno mnie uścisnęła. 
- Współczuję ci. - Szepnęła w moje ucho. Nie potrzebuję litości. 
- dziękuję. - Uśmiechnęłam się do niej szczerze. 
- Może masz ochotę na kawę? - Zaproponowało spontanicznie. 
- Um chętnie, ale niestety dzisiaj nie dam rady. - Powiedziałam zgodnie z prawdą. Nie czułam się zbyt dobrze. 
- Oczywiście. Rozumiem. W razie czego będziemy w kontakcie. - Powiedziała po czym odeszła. Jeszcze po niej, rozmawiałam z kilkoma osobami, które przedstawiały mi się na nowo, ponieważ nie wiedziałam kim oni są. Dopiero po parunastu minutach miałam odrobinę swobody. Szukałam wzrokiem Damon'a. Po chwili go odnalazłam i podeszłam do niego. Widać było, że się tego spodziewał. 
- Sądziłam, że nie przyjdziesz. - Spojrzałam na niego ironicznie.
-----------------------
9 KOMENTARZY = NEXT <3   
 

30.

2 dni później...

Rano obudził mnie dźwięk mojego telefonu, byłam nieco niezdezorientowana. Leniwie podniosłam go z nocnej szafki i wyłączyłam alarm. Nie miałam najmniejszej ochoty podnosić się z wygodnego łóżka. Kątem oka spojrzałam na zegar, który wisi na ścianie. Gdy ujrzałam godzinę od razu się podniosłam i nerwowo przeczesałam włosy. Harry nadal smacznie spał. Wkurzało mnie to, że on może, a ja nie. Podeszłam z powrotem do łóżka i uklęknęłam na nim.
- Harry... - Potrząsnęłam nim delikatnie mając nadzieję, że się obudzi. - Wstawaj. - Nadal nic. Boże, on śpi jak by był zabity. Nic na niego nie działa. Pochyliłam się nagle i pocałowałam go niepewnie w usta. "Może chociaż to zadziała", pomyślałam w duchu. Harry nawet nie otworzył oczu. Ciężko dyszał, ale to przez to, że nie mógł oddychać przez usta. Zrezygnowana oddaliłam się lekko od niego, lecz wtedy chwycił nagle moje nadgarstki, siadając. W skutek czego znalazłam się pod nim. Zaczął mnie całować w usta, po czym zjeżdżać coraz niżej. Moje serce biło jak szalone pod jego dotykiem. Boże, przez niego jeszcze chwila i dostane zawału. Sięgnął rękoma pod moją bluzkę, lecz mój telefon dał o sobie znać w formie budzika. Harry wypuścił głośno powietrze. Widać było, że wkurwił się. Z resztą ja również. Kocham go gdy jest taki czuły i troskliwy. Ciekawi mnie tylko, dlaczego. Co nim tak wstrząsnęło, że postanowił się zmienić. No bo chyba nie sam z siebie. Coś musi być na rzeczy. 
- W którym mi lepiej? - Z zamyśleń wyrwał mnie słodki głos Harrego. Stał przede mną w samych bokserkach, miał rozpiętą całkiem koszulę, a w rękach trzymał dwa krawaty. Spojrzałam na niego z pożądaniem. Już tyle dni nie robiliśmy "tego". Pragnęłam go, lecz on chyba nie odwzajemniał tego. 
- Ten po prawej. - Wskazałam wreszcie na jego dłoń. Chwycił go mocniej zaciskając, po czym ten drugi rzucił gdzieś na podłogę. Hm.. może wreszcie ubrałabym się?! Wstałam z łóżka powoli i podeszłam do dużej szafy przy oknie, po czym zaczęłam przebierać w rożnych strojach. Chciałam, by sukienka była inna niż tych wszystkich dziewczyn. W końcu to pogrzeb moich rodziców. Ahh ciekawe czy Damon w ogóle przyjdzie. W końcu to również jego rodzice. Nie ważne czy wywalili go z domu, czy nie. Nadal na pewno go kochają.. kochali. Bardzo wolno to wszystko dochodzi do mnie. Nie mogę wciąż w to uwierzyć. To wszystko wydaje się takie nieprawdopodobne, nawet po tych dwóch czy trzech dniach. Nie miałam siły, aby nawet wystroić się czy coś w tym stylu. Wybrałam pierwszą, czarną sukienke jaka wpadła mi w ręce. Do tego czarne szpilki i mała, zgrabna torebka. Włosy upięłam w wysokiego koka i oczywiście odrobina makijażu. Gotowa wyszłam z łazienki. Podeszłam do drzwi sypialni w poszukiwaniu Harrego, lecz go tam nie było. Stanęłam na szczycie ogromnych schodów, wypatrując Harrego na dole. Gdy wreszcie go dostrzegłam zrobiłam krok na schody, aby do niego zejść. Powoli schodziłam na dół, ponieważ było to nie małe wyzwanie w tych okropnych szpilkach.
- Wow - Harry aż zmrużył oczy. Wyglądał tak słodko i bezbronnie, aż miałam ochotę go pocałować. Gdy już byłam przy dole, moja niezdarność wzięła górę i potknęłam się o ostatni schodek. Na szczęście Harry wykazał się sprytem i szybkością. Upadłam prosto w jego silne ramiona. Zaśmiał się gardłowo, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję i spojrzałam mu głęboko w oczy. Harry odwzajemnił te gest. Czułam jak motylki w moim brzuchu budzą się do życia. Nie wiem czemu, ale Harry zawsze wywołuje na mnie potężne emocje. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, po czym chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę drzwi wejściowych. Wtedy puścił moją dłoń i szybkim ruchem otworzył je przede mną.
- Panie przodem. - Odrobinę się schylił i gestem ręki wskazał aby wyszła. Gdy tylko przekroczyliśmy próg ponownie chwycił moją dłoń. W tym momencie byłam mu za to niezmiernie wdzięczna, ponieważ nasz dom znajdował się na wzgórzu, a ja miałam na sobie zajebiście wysokie obcasy. Dobrze, że tego nie dostrzegł. Na pewno by od razu to wykorzystał, musiałabym go nie znać.Harry znów zachował się jak dżentelmen, otwierając mi drzwi od strony pasażera. 
- Dziękuję. - Powiedziałam trochę zawstydzona. Nie wiem czemu, ale wymawianie tego rodzaju słów zawsze mnie peszyło. Już po chwili Harry siedział obok mnie zapalając silnik. Jeszcze przed odjazdem sprawdziłam czy wszystko mam. Na szczęście niczego nie zapomniałam.
***
Cały czas jazdy spędziliśmy w ciszy. Bardzo się denerwowałam pogrzebem rodziców. Harry natomiast wyglądał na niewzruszonego. W sumie jak zawsze, jeśli chodzi o takie sprawy. Byłam ciekawa czy dużo ludzi się pojawi, no i oczywiście kto będzie. Było to dla mnie nieco krępujące, bo połowy rodziny nawet nie znałam lub nie pamiętałam. Mam nadzieję, że nie będą mi tego wypominać. No bo to też trochę chamsko z mojej strony. 
_____________________________
Miałam napisać dzisiaj dłuższy rozdział, tzn. jeszcze z pogrzebem, ale niestety brakło mi czasu ;c przepraszam. :)

8 KOMENTARZY = NEXT <3 
            

niedziela, 1 czerwca 2014

29.

***Oczami Harrego***

Minęło już pół dnia, a Rose nadal "śpi". Nie wiem co się z nią dzieje.. czy w ogóle się coś dzieje. W sumie ta wiadomość była bardzo mocna, tak na raz. Dla Rose to wielkie przeżycie, tym bardziej,że właściwie teraz, po tym wszystkim nikt jej nie został. Ma tylko mnie.. no i Damon'a, ale z nim raczej nie jest tak blisko.. przynajmniej nie już. Trochę namieszałem w jej życiu, fakt. No, ale bez tego było by ona puste, nudne i takie.. zwykłe. Na pewno by tego nie chciała, a ja je tylko rozbudowałem. Cały ten czas siedziałem przy niej na kanapie, lecz teraz zachciało mi się pić, więc poszedłem do kuchni obok. 
Po niecałych 15 min, gdy wróciłem ujrzałem Rose jak mówi coś niewyraźnie. Nie miałem pojęcia o co jej chodzi, więc podszedłem bliżej. Chwyciłem delikatnie lecz pewnie jej malutką dłoń i wgapiałem się w nią z nadzieją, że coś powie. 


***Oczami Rose***  


Gdy się ocknęłam nie wiedziałam co jest grane. Miałam pustkę w głowie. Patrzyłam na Harrego, po którym było widać zmartwienie. Chciałam usiąść, więc podkuliłam nogi i już miałam się podciągać, gdy Harry pchnął mnie lekko bym się znów położyła.
- Musisz odpoczywać. - Wyszeptał delikatnie.
Odpoczywać? Czemu? Nic nie pamiętałam. Ale strasznie mnie głowa bolała oraz oczy. Tak jakbym płakała? Tylko dlaczego? 
- Co się stało? - Spytałam niepewnie patrząc na chłopaka, który wydawał się trochę zakłopotany. Widać było, że chwilę myślał nad odpowiedzią, lecz po jakimś czasie odezwał się.
- Zemdlałaś. - Odparł tylko. No, tylko to i ja wiem. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem. 
- Um.. gdy powiedziałem ci.. ehh o twoich rodzicach. - Wymamrotał cicho i niezbyt wyraźnie. O moich rodzicach? Ale co takiego mógłby mi powiedzieć? Chwila, chwila. Pamiętam. Mówił coś o ich wypadku.. boże zapomniałam o tym. 
- Oni nie żyją prawda? - Spytałam, lecz bardziej to brzmiało jako twierdzenie. Jedna łza opuściła moja oko, lecz Harry od razu ją starł. Nic nie powiedział. To oznaczało, że mam rację. Lubię mieć racje serio, ale w tym momencie wolałbym się jednak mylić. Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nastąpi, ale dlaczego akurat teraz? I do tego gdy jechali do.. mnie. Oni jechali do mnie. To wszystko przeze mnie. gdybym tylko się nie wyprowadziła, byłoby wszystko w porządku i miałabym ich przy sobie. Wiedziałabym, że są szczęśliwi, że żyją. A teraz? Nie mam już nikogo. Moi rodzice to była jedyna część rodziny z którą utrzymywałam jakikolwiek kontakt. Nie wiem co ja teraz zrobię. Czasami myślę, że to właśnie ja, ta która jest wszystkiemu winna i przez którą dzieją się same problemy. Powinna zginąć, odejść.. nie żyć. A nie ci wszyscy ludzie, którzy chcieli tylko po prostu spokojnie żyć. Cały czas mam Harremu za złe, że powstrzymał mnie od podcięcia sobie żył wtedy. Gdyby tego nie zrobił, nikt po za mną by nie zginął. 
- Trzymaj. - Głos Harrego wyrwał mnie z rozmyśleń na temat mojego beznadziejnego życia. Wzięłam od Harrego szklankę wody i upiłam łyk. Nawet nie wiem kiedy mi ją przyniósł.

Całe południe spędziliśmy na oglądaniu filmu. Nie miałam nawet ochoty aby gdziekolwiek wychodzić z domu, a już tym bardziej rozmawiać o tym nieszczęściu z Harrym. Nagle dźwięk dzwonka rozniósł się po całej parceli. 
- Ja otworzę. - Wyprzedziłam Harrego i podeszłam spokojnym krokiem do drzwi. 
- Dzień Dobry. - Miło przywitał się ze mną listonosz. Miał niebiesko biały strój, na boku zwisała luźno torba, w której, jak sadzę znajdowały się listy do innych odbiorców również, a reku trzymał małą, czerwoną kopertę. 
- Dzień Dobry. - Odpowiedział, dopiero po chwili. Zaskoczyła mnie jego wizyta. Myślałam, że nikt nie wie gdzie aktualnie jestem. 
- To dla pani - Wskazał kopertę w ręce, po czym zbliżył do mnie wydrukowaną kartkę oraz długopis. - Ale najpierw proszę tu podpisać. - Wskazał wykropkowane miejsce. 
- Oczywiście. - Odparłam dość szybko. Po czym wzięłam długopis w dłoń i podpisałam się. Wtedy mężczyzna wręczył mi kierowaną do mnie kopertę. 
- Dziękuje i do widzenia. - Pożegnałam go sympatycznie. Odpowiedział mi i wsiadł na swój motor. 
- Kto to był? - Usłyszałam głos Harego, gdy tylko zamknęłam wejściowe drzwi. 
- Listonosz. - Odparłam krótko. Usiadłam na wysokim, barowym taborecie i otworzyłam kopertę. Czytałam uważnie, skanując każde słowo. Byłam bardzo zdziwiona, że w ogóle pamiętali o mnie. Ostatni raz widziałam się z nimi, gdy miałam jakieś 14 lat.
   Gdy to tak czytałam, aż łezka zakręciła mi się koło oka. Nadal nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Jeszcze do tego, oni są tak daleko ode mnie, że nie miałam nawet szans, aby zająć się pogrzebem. Ciekawe kto więc to urządził, pogrzeb oraz stypę.
- Co to? - Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos Harrego. Był tuż za mną i kukał przez moje ramię na list. Nie miałam siły mu tego opowiadać, więc podałam mu go do ręki, aby sam się dowiedział, po czym wróciłam na kanapę. Bałam się, że zaraz się tam poryczę i to jeszcze przy Harrym, więc musiałam stamtąd wyjść. Po około 10 minutach dołączył do mnie Harry, siadając obok. Nic się nie odezwał na początku, patrzył na mnie jakby chciał coś powiedzieć, lecz się tak jakby hamował. 
- Kto to Mike Andersone? - Spytał wreszcie, nadal wgapiając się we mnie.
- Wujek. - Odparłam krótko. W sumie co miałam się opisywać. Chyba to wystarczyło, no nie? Harry wypuścił głośniej powietrze, spuszczając wzrok na podłogę. Między nami znów nastała nieubłagana cisza. Chciałam ją przerwać, ale nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie miałam żadnych pytań, stwierdzeń.. nic. Patrzyłam głucho w telewizor, w którym leciał film, którego nawet nie zdążyliśmy obejrzeć do końca. 
- Pójdziesz ze mną? - Spytałam nie zastanawiając się. To chyba oczywiste, że chciałam, a nawet musiałam tam być. To jedyna okazja, aby się z nimi pożegnać.. przeprosić ich. Bo przecież bardzo dobrze wiem, że to wszystko przeze mnie. Harry chwycił moją dłoń delikatnie, lecz pewnie i patrzył na mnie.
- Oczywiście, że pójdę. - Powiedział niemal szeptem. Moje serce zaczęło bić mocniej. Zawsze gdy Harry był delikatny no i tak blisko mnie, moje serce robiło fikołki w różne strony. Harry chyba wyczuł moje napięcie, ponieważ zbliżył się jeszcze bardziej, po czym przywarło do mnie swoimi malinowymi ustami. Zrobił to tak gwałtownie i tak nagle, że moje łokcie tego nie wytrzymały i upadłam na miękkie łóżko. Harry od razu to wykorzystał i zawisł nade mną, pogłębiając pocałunek. Po chwili oderwał się ode mnie, głośno dysząc, tak samo z resztą jak ja. I znowu. W trakcie wycofał się. W ogóle go nie rozumiem. Czy to może ze mną jest coś nie tak? 
_________________________________

8 KOMENTARZY = NEXT <3