środa, 23 lipca 2014

38.

Siedziałam tak już przez dłuższy czas, zdecydowanie dłuższy niż za poprzednim razem. Miałam już tego dosyć. Tym bardziej, że już jakiś czas tak mam. Z zamyśleń wyrwał mnie widok Zayna w moim zasięgu. Nawet nie wiem kiedy on tu wszedł. Widać było, że zdziwił się moim zachowaniem. Od razu gdy tylko mnie zauważył podszedł do mnie. Z jego oczu można było odczytać współczucie i troskę. Czyli na moje - łaskę, której najmniej teraz potrzebowałam. Uklęknął przede mną i patrzył na mnie, dokładnie wszystko skanując. To dziwne. Przecież my tak rzecz biorąc to się nie lubimy. Ba. Nienawidzimy. Nie po tym co mi zrobił. Nigdy mu nie wybaczę. 
- Co ci jest? - Nagle spytał. 
- Odczep się. - Wybełkotałam. C prawda ból już powoli mijał, ale i tak źle się czułam. 
- Harry wie w jakim stanie się znajdujesz? - Zadał kolejne pytanie, na które również nie miałam ochoty odpowiadać. 
- Tsa wiem. - Nagle usłyszałam głos Stylesa. Stał w progu pokoju, jakby nigdy nic, w sumie czego mogłabym się, po nim spodziewać. Zayn znów wrócił wzrokiem na mnie.
- Jadłaś coś? - Wrócił również do zadawania setki pytań. Nic sobie z tego nie robił, że Harry jest za nim. Kucnęłam przecząc głową. Wtedy Zayn wstał i podszedł do Harrego. Nie wiem co ich wszystkich  tak obchodzi moje zdrowie. 

***Oczami Harrego***

 - Coś ty jej dał? - Spytał rozbawiony Zayn. Nie odpowiedziałem, w końcu to nie moja wina. 
- Wiesz stary, w takim stanie, możesz ją łatwo zer...
- Nie. 
Przerwałem mu od razu, gdy dostrzegłem do czego zmierza. Patrzył na mnie pytająco. 
- To, że jest prawie nie przytomna, nie oznacza, że mam ją od razu przelecieć. - Wysyczałem w jego stronę. Choć nie ukrywam, że gdyby to nie była Rose, już dawno bym to zrobił. 
- Ale ona serio wygląda jak na haju. - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Zayna. Znów podszedł do niej, a ja tuż za nim.
- No spójrz tylko. - Przerwał na chwilę. - Podkrążone, czerwone oczy, sparaliżowane ciało... 
Patrzyłem na Rose jak na przestępce. Tak jakbym sam nigdy nie brał. No, ale to dziewczyna. I do tego moja dziewczyna. Ona nie może brać jakiś prochów. Ona chyba nawet nie wie czym to grozi.. Uklęknąłem znów przed nią. 
- Rose... - Zacząłem nie pewnie, patrząc na jej twarz. - Czy ty coś brałaś? - Spytałem już bardziej pewnie. Chociaż to było już niemal pewne, miałem jednak mały płomień nadziei, że to wcale nie prawda. Lecz gdy dziewczyna nic nie odpowiedziała, wszystko było już jasne. Jedyne co mnie teraz dręczyło, to powód. Ale wiem, że teraz i tak by mi nie odpowiedziała, więc nie pytałem. Byłem na nią zły, a jednocześnie bałem się o nią. Wziąłem ją na ręce ignorując jej sprzeciwy i docinki. Teraz ważniejsze jest jej zdrowie, niż opinia. 
- Zostaw mnie. - Rose nadal próbowała się wyrwać, gdy szliśmy schodami w górę. Położyłem ją na łóżku w sypialni. Przykryłem ją kocem i odszedłem kawałek. 
- Przyniosę cos do picia.
- Nie trzeba. - Zaprotestowała jak zwykle, ale ignorowałem to. 
- I co z nią? - Zayn stał nadal w salonie. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. 
- Nie wiem. - Co go to tak strasznie obchodzi.. nigdy nie przejmował się osobami, które przyprowadzałem do domu. oś musi być na rzeczy. 
- Musiała się nieźle naćpać, skoro jest w takim stanie. 
Dalej mówił Zayn. Irytował mnie. No może nie biorę tak często jak on, ale wiem o tym tyle samo co on. 
- Wiem. - Odparłem nie chętnie. To dlatego cały czas wydaje się być taka jakby zmęczona. A może ona traci przytomność? Sam już nie wiem. Muszę z nią to wyjaśnić i to szybko, nim znów coś weźmie.
- Wiesz może chociaż co to mogło być? - Znów spytał Zayn. Jak mogę kurwa wiedzieć?! Czy on w ogóle myśli?! 
- Nie. Nie mam nic z tego w jej zasięgu. 
- Może nie od ciebie to ma... 
Widać było, że Zayn głośno myślał.
- A co cię to tak obchodzi? 
Wypaliłem wreszcie. Przez chwilę patrzył w tym samym kierunku, co przed pytaniem. Zupełnie jakby go nie usłyszał.
- To twoja dziewczyna, stary. Chyba normalne, że się interesuję. - Nadal mi tu coś nie gra, ale nie będę już dopytywał. Niech wie, że coś podejrzewam. Podszedłem do jednej z szafek kuchennych i wyciągnąłem butelkę wody mineralnej. Może chociaż to wypłuczę z niej te wszystkie prochy. 

- Wypij. - Powiedziałem stanowczo. Na jej twarzy pojawił się mały grymas, ale wzięła ją ode mnie. Usiadłem obok niej na łóżku i patrzyłem jak piję wodę. Trzymałem rękę na jej plecach, aby nie spadła znów na łóżko. Może i nie była już sparaliżowana, ale i tak bardzo słaba. Gdy wypiła większe pół wody, odłożyła ją na stolik. Po czym znów położyła się, odwracając do mnie tyłem. Postanowiłem wziąć szybki prysznic i również położyłem się obok niej. Oplątem jej talię rękoma, jak to mam w zwyczaje i przycisnąłem ją mocno do mojego torsu. 
- Hej Rose.. - Cały czas gnębi mnie pytanie - dlaczego? Nie odpowiedziała. Widocznie już śpi. No trudno, wrócimy do tego jutro. Muszę wiedzieć co ją do tego skłoniło. I od jak dawna bierze? Bo z tego co mi się wydaje, to już trochę. 
___________________________    
Heej :* Jejku nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, gdy wchodzę teraz na bloga i widzę tyle wyświetleń! Od ostatniego rozdziału liczba wyśw. wynosi ponad tysiąc :D
A tak po xa tym, to dziękuję za podesłanie linka do bloga :) Ale to akurat jest nadal aktualne :D
Mam nadzieję, że po tym poście, liczba wyśw. jeszcze bardziej wzrośnie :) A tak na marginesie, to moim marzeniem zawsze było mieć popularnego bloga, dużo czytelników, abym miała dla kogo pisać :) Może kiedyś się spełni.  

czytasz? = komentuj :

5 komentarzy:

  1. Super, czekam na kolejny ;3 / Werdżi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezusie, kochana! Wczoraj w nocy odkrylam twojego bloga i do teraz przeczytalam juz wszytskie rozdzialy :D jestem uzalezniona od Ciebie, nie moge sie skupic, bo caly czas myslę o dalszych losach Harrego i Rose. Kocham tego bloga, a teraz i tego chlopaka. Wczesniej 1D bylo mi obojetne, sluchalam kilku ich piosenek, ale jakos za nimi nie szalalam. A teraz jestem po prostu zakochana <333

    Z ogromna niecierpliwoscia czekam na nastpny wpis

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział ♥ Nominuję twojego bloga do Libster Awards więcej informacji szukaj tutaj -----> iwanttobewithyou1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń