niedziela, 27 lipca 2014

41.

   Rano obudził mnie strasznie silny ucisk Harrego przy moim biodrze. To tak jakby bał się, że ucieknę. No w sumie.. słusznie. Ledwo udało mi się wygramolić spod jego mocnego objęcia. Nie byłam głodna. W sumie to na nic nie miałam ochoty. Bardzo mi się nudziło, więc postanowiłam udać się na strych. Właściwie to jeszcze nigdy tam nie byłam, wiec ten pomysł wydawał się bardzo ciekawy. Gdy byłam już przed drzwiami zorientowałam się, że są uchylone. Widocznie ktoś tu nie dawno był. Weszłam po schodach powoli, ponieważ było tam bardzo ciemno, Gdy byłam już na górze, zaczęłam szukać przełącznika do światła. 
- Bingo. - Powiedziałam gdy w końcu udało mi się go znaleźć. Dopiero gdy włączyłam światło zorientowałam się, jak bardzo jest to miejsce zagracone. Ale największą uwagę przykuło duże, białe pianino, stojące na samym środku. Widać, że od nie dawna tu się znajduję, ponieważ kurz nie zdążył na nim osiąść. Podeszłam bliżej uważnie obserwując przedmiot. Byłam bardzo ciekawa skąd to się tu wzięło. No i jak? Przecież widziałabym jak wnoszą. Usiadłam nie pewnie na ławeczce i pozwoliłam moim palcom działać. Jako dziecko uwielbiałam grać na wielu instrumentach. 
Po jakiś czasie gdy już czułam się dobrze grając, zaczęłam cicho śpiewać moją piosenkę, którą napisałam kilka lat temu. Dawno już jej nie wspominałam.  

Cały życie prosta droga, 
nie chce zbaczać z niej. 
Szukam szczęścia w życiu
patrząc w każdy kąt i cień.  
Kiedyś znajdę cię, to wiem 
szukam całe noce, dnie.
By po prostu podejść i
powiedzieć kocham cię. 

- Nie musisz mnie szukać. - Nagle usłyszałam za moim plecami. - Wystarczy podjeść. - Drwił ze mnie. Tsa żeby jeszcze ta piosenka była o nim.. Odwróciłam się wstając i ujrzałam idealne ciało Harrego, które opiera się o drewniane drzwi. Aż mi tchu zabrakło. Ale postanowiłam się pozbierać. Chciałam wyminąć go i wyjść stąd, lecz ten zatamował mi jedyną drogę. Chwycił mnie w talii i zmniejszył dystans między nami. 
- Ślicznie śpiewasz. - Wyszeptał mi do ucha, a moje serce robiło sobie właśnie fikołki. 
- I wyglądasz, gdy się denerwujesz. 
Po tych słowach musną delikatnie mój policzek i zwiększył odległość naszych ciał. Za co mu w głębi duszy dziękowałam. Ale nie odszedł, wgapiał się we mnie jakby mnie pierwszy raz na oczy widział. 
- Nie gap się tak na mnie. - Zwróciłam mu uwagę, lecz ten nic sobie z tego nie robił. 
- Nadal nie wiem... dlaczego ?
Przemówił wreszcie, ale jak na złość nie wiedziałam o co mu znów chodzi. Patrzyłam na niego pytająco, zastanawiając się nad sensem pytania. Aż w końcu mnie olśniło.
- Nie chce o tym rozmawiać. 
Wybełkotałam nie chętnie. Lecz jego to chyba nie przekonało. Strasznie upierał się, cały czas nie dając mi spokoju. Dlaczego on nie rozumie, że mu tego nie powiem?! Denerwuje mnie coraz bardziej. Spuściłam głowę, aby uniknąć kontaktu zwrotkowego. 
- Rose, proszę. Powiedz mi. - Chwycił mój podbródek w dwa palce, po czym podniósł go, abym spojrzała na niego. Kretyn. 
- Powiem ci. Obiecuję. Ale nie teraz. - Wszystko aby tylko nie dręczył mnie więcej. 
- No dobrze. Ufam ci, Rose. - Po ostatnim zdaniu coś się we mnie obudziło. Tak jakby poczucie winy. Tylko czemu? Przecież nic złego nie zrobiłam. No tak obietnica. Dam radę. 
- Dzięki. - Wymamrotałam i uwolniłam się z jego objęć, opuszczając to miejsce. 
__________________________
I tak jak obiecałam - kolejny rozdział dzisiaj. Tez nie jest jakiś mega długi, ale przynajmniej jest. 

min. 5 komentarzy - jutro next <3     


8 komentarzy: