niedziela, 23 marca 2014

1.

         Wreszcie wyprowadziłam się od moich ciekawskich rodziców. Co prawda nie jestem jeszcze pełnoletnia, ale nie mogłam dłużej wytrzymać ich tych wścibskich zachowań. Rodzice nie mieli nic przeciwko temu. Mam również starszego brata, który w moim wieku zrobił to samo także sądzę że, spodziewali się tego w końcu. Dopiero co przeprowadziłam się do nowego domu jednorodzinnego. Tak, wiem może nie jest zbyt cudowny, ale nie stać mnie na razie na nic lepszego. Mieszkam w nim dosłownie tydzień, średnio kojarzę okolicę, a do szkoły gdyby nie autobus pewnie bym nie trafiła. A co najgorsze, nie znam tu jeszcze nikogo, co znaczy że muszę być zdana tylko i wyłącznie na siebie. Nie jestem typem samotnika, dlatego będzie to troszkę trudniejsze niż mi się wydaje, jeśli nie poznam nikogo godnego mej uwagi. 

Rano jak zwykle obudził mnie mój wredny budzik, który nigdy nie daje mi pospać. Był to czwartek, więc musiałam jakoś ogarnąć się i iść prosto do szkoły. Raczej nigdy nie wagarowałam, no chyba że w gimnazjum czy podstawówce, ale tylko wtedy gdy miałam taką potrzebę. Jestem raczej typem grzecznej dziewczynki, niż buntowniczki, dlatego takie numery nie są w moim stylu. Szybko wstałam i poszłam na dół, do kuchni, aby zrobić sobie kawę oraz coś do zjedzenia. Oczywiście jak zwykle kawę musiałam wypić podczas ubierania się, ponieważ nie starczało mi czasu na wszystko. Dzisiaj jest dosyć ciepło, choć chmury nie ukrywają, że w każdej chwili może zacząć padać. Gdy już ubrałam się oraz zrobiłam lekki makijaż, szybkim krokiem ruszyłam ku przystanku autobusowego. Niestety spóźniłam się, choć przystanek był kilka kroków od mojego domu. Gdy wyszłam, zobaczyłam tylko jak pojazd odjeżdża z miejsca. Byłam w totalnym gównie, ponieważ nie znałam nawet drogi, oprócz tej którą jechał autobus, a przecież on porusza się dużo dłuższą drogą. Gdy spojrzałam na zegarek zorientowałam się, że pozostało mi tylko 30 min do lekcji, więc ruszyłam szybszym krokiem przez pobliski las. Mój dom miał jedną najistotniejszą wadę, mianowicie taką iż był on w samym środku ogromnego lasu. Obok mnie, mieszka tylko mój sąsiad, który bardzo często wyjeżdża w delegacji. O tej godzinie, jak teraz jest jeszcze bardzo ciemno na zewnątrz, więc nie ukrywam, że miałam lekkiego stracha, idąc przez te okropne drzewa, którą są dosłownie wszędzie. Jedyne co widziałam, polna "ulica", która aktualnie zmierzałam do szkoły. Z tego co wiem, po tym lesie mało kto, postanawia urządzić sobie przejażdżkę, dlatego śmiało szłam po środku tej dużej ścieżki. Wszędzie było błoto, więc chcąc nie ubrudzić si, musiałam tak iść. W pewnym momencie mój telefon zadzwonił. Była to Kathe. Koleżanka z klasy, którą poznałam kilka dni temu. 
- Hallo ? - Odebrałam zdyszanym głosem wyczekując na jej odpowiedź. 
- Rose? Gdzie jesteś? Za chwilę będzie dzwonek.. 
- Autobus mi uciekł.. ale zaraz będę, jestem już.. - Rozejrzałam się po okolicy, chcąc jej powiedzieć, gdzie dokładnie się znajduję, lecz nic nie widziałam przez światło, które biło od mojej komórki. - w drodze. - oznajmiłam, niepewnie. 
- No okay, pospiesz się. Czekam na ciebie. 
Nic nie odpowiedziałam, tylko rozłączyłam się, po czym jeszcze bardziej przyspieszyłam kroku. Byłam tak zajęta myśleniem o nowym miejscu i o moich rodzicach, którzy mieszkają tam tak sami, że nie zauważałam że za mną jedzie samochód, który najwidoczniej nawet mnie nie dostrzegł w tej ciemności. Gwałtownie się obróciłam, gdy usłyszałam głośny pisk opon, dosłownie za moimi plecami. Zobaczyłam tylko, czerwone mitsubishi eclipe Hm.. sportowy wózek. Zawsze bardzo podobały mi się takie, lecz twierdzę, że to auto bardziej dla chłopaka, niż dla mnie. W pewnym momencie szybko z samochodu wyszedł jeden z pasażerów. Był to kierowca. 
- Wszystko w porządku ? - Spytał podchodząc do mnie pewnym krokiem. 
- T-tak - za jąkałam się. 
Chłopak staną tuż przede mną, patrząc mi prosto w oczy. Nie wiedziałam jak mam się zachować, w końcu ja go nie znam. Miał jednak w sobie coś takiego, co przyciągało mnie automatycznie do siebie. Nie wiem co to jest, ale wiem tylko tyle, że to bardzo silnie na mnie wpływa. W pewnej chwili przyłożył swoją dużą dłoń do mojego policzka i zaczął go delikatnie dotykać. Czułam ciepło bijące od jego ciała. Moje serce zaczęło coraz szybciej bić. 
- Co taka dziewczynka jak ty robi sama w tak niebezpiecznym lesie? - Nadal dotykał mojego lewego policzka, czekając na odpowiedź. 
- Nie jestem dziewczynką. - Oburzyłam się, lecz nadal czułam lęk w sobie. Chłopak tylko ironicznie się zaśmiał, po czym znów spojrzał mi w oczy. 
- A więc kim? - Na jego twarzy malował się tajemniczy uśmiech. Nie wiedziała do końca o co mnie pyta. Byłam przerażona jego wysoką postawą, nie mogłam racjonalnie myśleć. Chyba dostrzegł, że się spięłam, ponieważ spuścił wzrok z moich błękitnych oczu, na ziemię. A dokładniej błoto, w którym staliśmy. 
- Powiesz, mi co tu robisz? - Zwrócił się do mnie, nadal patrząc w dół. 
Zawahałam się prze chwilę, ale w końcu wyjąkałam. 
- I-idę. Idę do szkoły...
Spojrzał na mnie nie pewnie, lecz wtedy ja spuściłam wzrok, aby nie spotkać się z jego groźnym spojrzeniem. 
- Przez las? - Zdziwił się, po czym zaśmiał dosyć głośno. Przytaknęłam tylko, prawie niezauważalnie i znów spojrzałam w jego zielone tęczówki. 
- A ty? - zamilczałam. - a ty, co tutaj robisz? 
Chłopak spojrzał na mnie z poirytowaniem, co spowodowało nieuniknione spotkanie się naszych oczu. 
- To ja tu jestem od zadawania pytań, mała. - Nadal patrzył na mnie z góry. Wkurzyło mnie, to lecz wolałam jednak nic nie odpowiedzieć, boląc się jego reakcji. W pewnym momencie chłopak, zbliżył się do mnie, gdy ja cofnęłam się o krok. Wtedy on znów to zrobił, a ja nie chcąco potknęłam się o jego buty i wylądowałam na brudnej ziemi. Chłopak zaczął się ze mnie śmiać, gdy ja cicho przeklęłam. 
- Daj rękę. - Powiedział podając mi swoją. Po czym szybkim ruchem postawił mnie do pionu. Schyliłam lekko głowę, co oznaczało "dziękuję". Popatrzył na mnie od dołu, do góry po czym znów się zaśmiał. 
- Chyba nie masz zamiaru iść do szkoły, w takich ubraniach ..? - znów spojrzał na mnie. - no nie ? 
W sumie miał trochę racji, gdyż nie chciałabym aby wszyscy wytykali mnie palcami, dlatego że jestem cała brudna, ale nie miałam wyjścia. I tak już spóźniałam się na prawie całą pierwszą lekcje, nie chciałabym pogorszyć swojej sytuacji, tym bardziej że jestem nowa. 
- Muszę. - Odparłam ze smutkiem. Na co on tylko przeczesał ręką moje długie włosy. 
- Chodź podrzucę cię. - Spojrzał na samochód, zza ramienia, po czym znów na mnie. 
- Nie. Nie trzeba. - Nie chciałam jechać z nimi w jednym aucie. Był bardzo, ale to bardzo przystojny, lecz jednak bałam się go. Nie wiedziałam, co może zrobić, do czego był zdolny. 
- Chodź. - Powiedział poirytowany chwytając mnie za nadgarstek i prowadząc do tylnych drzwi. Po czym gwałtownie zamknął je za sobą i zajął miejsce kierowcy. Nie podobało mi się, to jak mnie potraktował, ale nie miałam ochoty mu się znowu sprzeciwić. Choć ręka nadal mnie bolała. 
- No Harry! Powiem ci, że ładną tą dupę sobie znalazłeś w tym lasku. - Zaśmiał się jeden z pasażerów, który siedział koło mnie. Nie zwróciłam na niego nawet uwagi. Zaczęłam masować obolałe miejsce pod moją dłonią, gdy ten lekko objął mnie w tali ( na ile to było możliwe) i próbował znaleźć moje piersi. Na co zareagowałam natychmiastowo, odrzucając jego rękę, odwracając wzrok na kierowcę, który jak dobrze słyszałam nazywa się Harry. 
- Zayn. Nie dotykaj jej. Nie tam. - Odparł stanowczo chłopak, spoglądając w lusterko. Widać było, że był lekko rozbawiony moim nagłym poirytowaniem. 
Gdy w końcu dojechaliśmy do celu, szybko wyszłam z samochodu. Reszta towarzystwa także, po czym od razu ruszyli w stronę dużego budynku na przeciwko mnie. Wszyscy ludzie, którzy byli w okolicy, gapili się na mnie, podczas wysiadania z auta, jak sądzę Harry'ego. Tak gdyby było to coś nadzwyczajnego. Również ruszyłam szybszym krokiem w tę samą stronkę co tamci chłopcy, lecz daleko nie doszłam, gdyż na moim nadgarstku pojawił się mocny ucisk, który gwałtownie przygwoździł mnie do pobliskiej ściany. Na szczęście nikogo wtedy nie było, czyli nikt nie zauważył tego drastycznego momentu. 
- Chcesz tak iść, bez żadnego pożegnania? - Droczył się ze mną zacieśniając ucisk. 
- Ałł... to boli! - Wyjąkałam z bólem w oczach. Dotyk złagodniał nieco, gdy spojrzałam mu głęboko w oczy. Zbliżył wtedy powoli swoje usta do moich, po czym delikatnie wsunął język do moich ust. Byłam w takim szoku, że pozwoliłam mu na to. Tak samo wolno odsunął się ode mnie, na taką odległość, abym mogła spokojnie oddychać. Jeszcze przez chwile patrzyliśmy tak na siebie, po czym zadzwonił dzwonek i wszystko prysło. 
- Uważaj na siebie. - syknął w moją stronę. Jako odpowiedź, lekko przytaknęłam głową, aby wiedział że usłyszałam to. Lekcje tego dnia, mijały  niewiarygodnie wolno. Nie mogłam skupić się na przedmiotach, gdyż nadal przemawiał przeze mnie strach i lęk. Choć w głębi duszy, miałam malutką nadzieję, że spotkam go jeszcze kiedyś. 
______________________________
I jak podoba wam się pierwszy rozdział ? Odpowiada wam taka długość postów? ;) Jeśli macie do mnie jakieś pytania, lub podpowiedzi co do bloga zapraszam na ask'a  
Odpowiadam na wszystkie pytania. I tak to nie jest mój oficjalny ask, ale tego bloga :) + Wpadnijcie również na mojego poprzedniego bloga ( nie zakończony ), lecz on jest bardziej o szczęśliwej miłości i prześladowcy dziewczyny ;))

4 komentarze:

  1. ciekawie się zaczęło już mi się podoba dzięki za podesłanie :D czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. " W pewnym momencie szybko z samochodu wyszedł jeden z pasażerów. Był to kierowca."
    Bląd jezykowy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmień tło bo troche nie widzać co jest napisane

    OdpowiedzUsuń