piątek, 9 maja 2014

19.

*** Dwa dni później ***
   
     Po południu, dwa dni później  prawie w ogóle nie czułam swoich nóg. A szczególnie jednej, prawej. Ten ból był przytłaczający i z każdym kolejnym krokiem, intensywniejszy. W głębi duszy żałowałam, że poszłam wtedy do tego cholernego sklepu. Gdyby nie moje zachcianki, wcale by się to nie wydarzyło, a ja mogłabym normalnie chodzić bez obawy, że zaraz upadnę. Już całe dwa dni nie widziałam się z Harrym. Powiem szczerze, że stęskniłam się trochę. Ahh to takie pogmatwane.Nagle  mój telefon zabrzęczał, wyrywając mnie z zamyśleń. 
- Halo? - Odebrałam nieco znudzona. 
- Rose? Robię dzisiaj imprezę.. może byś wpadła? - Usłyszałam nagle głos Kevina. No oczywiście, że wpadnę! 
- Em.. chętnie.  Odparłam tak, aby nie wyszło, że się niepotrzebnie nakręcam. No, ale co by tu ukrywać.. po prostu kocham imprezy. 
- To świetnie. Przyjdź do mnie o 20. - Dostrzegłam nutkę radości w jego głosie, ale również ulgi. Czyżby bał się, że odmówię?
-Ok, dzięki za zaproszenie. - Wymamrotałam do komórki. 
-Do zobaczenia. - Powiedział, po czym się rozłączył. Była dopiero godzina 18, miałam jeszcze trochę czasu. Hm.. co by tu robić. Nagle z zamyślenia wyrwało mnie pukanie.. do mojego pokoju. Dziwne, ktoś był w moim domu. Nie ukrywam, że nieco się przestraszyłam. Po chwili milczenia, drzwi otworzyły się. Ku mojemu zdziwieniu ujrzałam w nich nikogo innego, jak właśnie Harrego.
- Hej.. nie chciałem cię przestraszyć. - Odparł łagodnie, można nawet było wyczuć troskę w jego głosie. 
- Jak tu wszedłeś? - Spytałam zszokowana. Cały czas stałam w bezruchu, wgapiając się w niego. Podszedł do mnie wolnym ruchem, po czym objął mnie wokół talii. 
- Powinnaś zamykać drzwi, Rose. - Praktycznie wyszeptał mi do ucha, przy czym przegryzł jego płatek. Poczułam motylki w brzuchu, ale nie chciałam aby to zauważył. Mógłby wtedy pomyśleć, że dałam za wygraną. A to nie prawda. Nadal byłam na niego zła. 
- Co ty tu robisz? - Znów go spytałam, patrząc mu głęboko w oczy. Już rozchylił swoje usta, aby powtórzyć pytanie, gdy wtedy on się odezwał. 
- Chciałem cię zobaczyć. - Obydwoje wpatrywaliśmy się w siebie, jak w obrazki, które są jedną z najpiękniejszych rzeczy jakie w życiu widzieliśmy. - i ostrzec. - Dodał już mnie romantycznie. Że co?! Ostrzec? Niby przed czym? 
- Co? - Spytałam nie dowierzając. 
- Rose, ten facet.. - Zaczął oddalając się nieco ode mnie. 
- Spotkałem się z nim. - Dokończył cichym głosem. Usiadł na skraju łóżka, po czym wskazał miejsce obok, abym zrobiła to samo. Jednak nie zrobiłam tego. Nadal stałam patrząc na niego pytająco. Dlaczego się z nim w ogóle spotkał? Po co? I dlaczego mi o tym mówi? No i przed czym chce mnie ostrzec? Boże, tyle pytań. Nawet nie wiem od czego zacząć. Skrzyżowałam ręce na piersi. 
- Po co? - Wreszcie przerwałam okropną ciszę, między nami.
- Chciałem dać mu nauczkę. - Powiedział, tak jakby to było najbardziej oczywistym powodem.
- Dałeś mu? - Spytałam, sama nie dowierzałam, że pytam go o to. Już niemal zapomniałam, jak zabił mężczyznę, który włamał się do mojego domu. Oczywiście, że dał mu nauczkę. Pewnie już nawet nie żyje. 
- Nie do końca. - Na jego słowa, aż mnie ciarki przeszły. 
- Czemu? - Boże, zachowuje się jak on. 
- Uciekł mówiąc, że jeszcze się do ciebie dobierze. - Spojrzał na mnie opiekuńczo. Jezu, co? Czy on sobie jaja kurwa robi? Aż mi się w głowie zakręciło od tego co usłyszałam. Szybko usiadłam obok niego i wpatrywałam się w podłogę, trzymając się za głowę. 
- Spokojnie. - Odparł łagodnym tonem. Wtedy rozłożył szeroko ręce, po czym objął mnie w mocny, ale czuły uścisk. 
- Harry i co teraz? - Spytałam niemal zdesperowana. - Boje się. - Wyszeptałam prawie nie słyszalnie. 
- Przy mnie nic ci nie grozi. - Przegryzłam wargę na jego słowa. Wcale nie pomogły. Parzcież on mieszka dalej ode mnie. No i szkoła. Muszę do niej chodzić. Szczególnie teraz, gdy zbliżam się ku jej końcu. A ten koleś... przecież on może mnie dopaść wszędzie. 
- Wiesz jak on wygląda? - Nagle usłyszałam głos Harrego. I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia jak on wygląda. 
- Nie... - Odparłam bezsilna. Czułam się tak bezradnie, zdana na Harrego.
- To nie dobrze. Najlepiej nie wychodź w ogóle z domu. - Skrzywiłam się na jego słowa. Jak mam nie wychodzić niby z domu? A przyjaciele, szkoła, sklepy, imprezy..? 
- Albo choć do mnie. Ja się tobą zaopiekuję i zadbam aby nic ci się nie stało. -  Na jego słowa znów mnie ciarki przeszły. O nie, nie. Nie ma mowy, żebym wróciła do jego domu. Tam jest.. Zayn. Kolejna osoba, która mnie przeraża. No i rzecz jasna, Harry. 
- Rose. Nie zostawię cię. - Powiedział, po czym zachłannie mnie pocałował, a wszystkie moje myśli i zamartwienia przepadły. Nie wiem dlaczego tak na mnie działa. Jego sam zapach doprowadza mnie do szaleństwa. 
- Dobra. - Nagle odparłam oschle. 
- Co, dobra? - Patrzył na mnie pytająco. 
- Zostanę dzisiaj w domu. - Wyjaśniłam patrząc na moje paznokcie. 
- Dobry wybór. - Przyznał, po czym wstał i skierował się ku drzwiom. - Na mnie już czas. 
Uśmiechnęłam się nieśmiało, w stylu "rozumiem", po czym zerknęłam na mój zegarek na stoliku nocnym. Była już 19:26. Um.. mało czasu. Wiem, że powiedziałam Harremu, że nigdzie nie wyjdę, ale gdy tylko zniknął ze swoim mitsubishi, zaczęłam szykować się na imprezę. Nie mogłam tego przegapić, tym bardziej, że Kevin mnie na nią zaprosił, no i to jest u niego w domu. Lubiłam go i to bardzo. Ale tylko jako przyjaciela. Przerażał mnie trochę fakt, że nie mam bladego pojęcia, jak ten facet może wyglądać. Nie lubię zbytnio zakładać sukienek, więc zdecydowałam się na czarne rurki i top. Podsumowując wyglądałam TAK. . Hm.. chyba zbyt wyzywająco.. a co tam, raz się żyję c'nie? 
***
Ehh jestem już jakieś 2 godziny na imprezie i jakoś nie bawię się zbyt dobrze. Może to przez Harrego? Przez te jego nikłe podejrzenia i ostrzeżenia? Nie wiem. W głębi duszy żałowała, że w ogóle tu przyszłam.
- Rose? Tak? - Usłyszałam głos tuż za mną. Szybko się odwróciłam, po czym ujrzałam osobę, którą chyba najmniej chciałam w tej chwili zobaczyć.
- Sally. - Odetchnęłam głośno z poirytowaniem . Hm.. ciekawe czemu w ogóle się do mnie odzywa, przecież mnie nienawidzi. 
- Co? Nie podoba ci się zabawa? - Spytała z małym rozbawieniem na twarzy. Tak, jakby to było oczywiste. 
- Sorry Sel, ale nie mam czasu na twoje gierki. - Próbowałam ją jak najszybciej spławić. Chciałam stamtąd wyjść. Teraz. Wtedy ujrzałam za nią Kevina. Widać było, że przestraszyła się gdy ten objął ją w pasie. Hm.. skąd ja to znam? 
- Idziesz już? - Spytał, tak jakby ze zmartwieniem w głosie. 
- Um.. no tak. - Potwierdziłam jego słowa. 
- Idziesz na piechotę? - Znów zadał pytanie, nieco zdziwiony. A co w tym takie dziwnego? 
Lekko zachwiałam się na obcasach, po czym odpowiedziałam 
- Em na to wygląda. - Lekko schyliłam głowę. 
- Może zamówię ci taksówkę? - Nagle znowu odezwał się z zmartwieniem oraz chęcią pomocy. Widać było, że na Sally nieźle to działa. 
- Nie, nie trzeba. Na prawdę muszę już iść. - Powiedziałam schylając głowę i odwracając się na pięcie. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Gdy wyciągnęłam go z torebki najpierw sprawdziłam godzinę, była 1:13. Hh.. ciekawe kto dzwoni do mnie o takiej godzinie. Gdy zauważyłam imię na ekranie, aż podskoczyłam.
- Harry. - Wysyczałam przez zaciśnięte zęby. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Pewnie sprawdza mnie czy jestem w domu. Ahh trochę zaufania. No, ale w sumie ma powody. Po jakimś 4 razie, który nie odebrałam. Zdecydowałam się w końcu porozmawiać z nim. 
- Rose? Gdzie ty jesteś?! - Usłyszałam jego poirytowany głos. Boże, wyluzuj trochę. 
- No w domu, jak mówiłam. - Odparłam zgodnie z .. kłamstwem. 
- Serio? Bo tak się właśnie składa, że jestem  u ciebie w domu. I wiesz co? Wcale cię tam nie ma! - Praktycznie wydarł się na mnie. Jezu, jak to jest u mnie?! Nie wiedziałam co powiedzieć. Bałam się jego reakcji i to bardzo. 
- Zaraz będę. - Odparłam, chciałam aby to wyszło spokojnie i poważnie, ale chyba wyczuł w moim głosie obawę. 
- Czekam. - Odparł oschle. O matko co ja mu teraz powiem? Strasznie się denerwowałam. Chciałam jak najszybciej dojść do domu, a najkrótszą drogą był las. Zdecydowałam się nim pójść. Cały czas trzymałam komórkę w ręce, aby dobrze wiedzieć drogę. W końcu było tak cholernie ciemno. Szła już tak przez jakieś 20 min przez te głupie obcasy. Mogłam ubrać trampki czy coś.. 
- Gdzie się tak spieszysz maleńka? - Nagle usłyszałam głos za mną. Kompletnie mi wcześniej nieznany. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zignorowałam go. Nawet się nie odwróciłam. Może wcale nie mówi do mnie? 
- Poczekaj kotku. - Znów go usłyszałam. Zaczęłam szybciej iść, z później biec. Skręciłam w jakąś ścieżkę. Chciałam go jak najszybciej zgubić. Po jakimś czasie, znów skręciłam. Nie miałam nawet pojęcia gdzie jestem. Na szczęście w tej chwili zadzwonił Harry. 
- Rose? Miałaś już być w domu. - Usłyszałam jego zaniepokojony głos.
- Harry ja... - Nawet nie dokończyłam zdania. Mogłam po prostu krzyknąć "pomocy", na pewno by wiedział co ma robić. Gdy się obejrzałam za siebie, zobaczyłam masywną postać trzymającą w ręku mój telefon. Boże, żeby to był tylko zwykły koszmar! 
- Tego szukasz? - Wskazał na moją komórkę, którą po chwili rzucił o drzewo. Normalne było, że już po niej. Gdy tak patrzyłam na nią, chwycił mnie mocno na nadgarstek i prowadził gdzieś. Próbowałam się wyrwać, ale był o dużo za silny. 
- G-gdzie idziemy? - Spytałam przerażona. 
- Tam, gdzie cię nikt nie usłyszy. - Boże, że co proszę? O jezu już po mnie. Zaczęło mi się strasznie w głowię kręcić na jego słowa. Obym tylko nie zemdlała, wtedy było by już na serio po mnie. Nagle mocniej mną szarpną, tak że się wywaliłam przed nim. Cofnęłam się na czworaka, lecz za mną była tylko jakaś ściana, czy tam mur. O boże, tutaj to na pewno Harry mnie nie znajdzie. I co teraz?!               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz