czwartek, 22 maja 2014

23.

*** Oczami Damona ***

Gdy tylko wszedł do pokoju Rose, aby sprawdzić jak się czuję, zauważyłem tam Jamesa. Zdziwiłem się mocno , więc podszedłem bliżej. Myślałem, że może chcą ją przeprosić czy coś w tym stylu. Ale gdy była już na tyle blisko by dostrzec to co robi, od razu zaśmiałem się w duchu z moich idiotycznych myśli. 
- Co ty kurwa robisz? - Naskoczyłem na niego wyrywając mu z ręki tabletki. Kurwa znowu? Jak on tak może, przecież wyraźnie powiedziałem mu żeby jej nie wciągał w to bagno.
- O co ci chodzi koleś?! - Udawał głupiego, chyba że on jest taki tępy. W sumie to nie wiem.  Ale obawiam się, że to drugie. Już miałem mu przyłożyć, ale zorientowałem się, że Rose śpi dosłownie krok przed nami. Nie chciałem, aby się obudziła, a tym bardziej aby widziała naszą kolejną bójkę. Szarpnąłem go za koszulę, co sygnalizowało abyśmy wyszli na zewnątrz. Praktycznie od razu skumał o co mi chodzi. Hm.. może to nie aż taki debil. 
- Czego znowu chcesz? - Wydarł się na mnie. Nie. Jednak do idiota. 
- Co to kurwa jest?! - Rzuciłem w jego stronę woreczkiem z białymi tabletkami. 
- To? - Podniósł je i patrzył na mnie, jak na idiotę. - To mój drogi jest najlepsza rzecz jaką w życiu wynaleziono. - Boże, trzymajcie mnie bo zaraz się na niego rzucę. Nienawidzę takich ludzi. Właściwie to nie wiem nawet dlaczego nadal tu jestem. A no tak. Muszę. 
- Wiem co to jest, ty palancie. - Wysyczałem przez zęby. - Pytam, dlaczego dajesz to Rose. - Powiedziałem stanowczo i pewny siebie. 
Przez chwilę się zawahał, ale później odpowiedział. 
- Chcę żeby poczuła się jak w niebie. - Powiedział z malutką ironią. A we mnie czułem, że coś puściło. Podszedłem bliżej jego i przywaliłem mu z całej siły prosto w szczękę. Już po chwili widać było rezultat, ponieważ mała stróżka krwi zaczęła płynąć z jego wargi. 
- Ty skurwielu. Zapłacić za to. - Powiedział, po czym rzucił się na mnie. Tym razem to ja miałem przewagę. Dziwne. James jest ode mnie o połowę grubszy, co znaczy że również silniejszy. Hm.. może jest na haju. To by było bardzo prawdopodobne. Przywaliłem mu jeszcze raz w twarz, a ten stracił przytomność. Mam nadzieje, że tylko zemdlał. 
- Co tu się dzieje? - Nagle usłyszałem delikatny głosik Rose. Boże, jaka on jest śliczna i taka bezbronna. Nie wiem dlaczego James wybrał akurat ją. Hm.. może właśnie dlatego, że jest taka niewinna. Pewnie jest jeszcze dziewicą. I dobrze. Stała w progu przecierając swoje oczy i przeczesując włosy do tył. Mmm robiła to tak seksownie. Damon! Przestań. Nie możesz tak o niej myśleć. 
- Nic. - Odparłem po dłuższym czasie. - Lepiej wracaj do środka. - Poradziłem jej spokojnie. 
- Bo co? - Parsknęła pod nosem. Serio? Będzie się ze mną sprzeczać. To żałosne. 
- Widzisz go? - Wskazałem na Jamesa. Po czym znów spojrzałem na nią. Rose tylko skinęła nieśmiało głową. - Więc lepiej mnie posłuchaj. - Uśmiechnąłem się cwaniacko. Widziałem przejęcie w jej oczach, gdy patrzyła na Jamesa. Gdyby tylko wiedziała o co właściwie poszło... Bardzo się zdziwiłem gdy podeszła do mnie tak blisko, że niemal dotykałem jej ciała, swoim. 
- Wiem, że mi nic nie zrobisz. - Wyszeptała mi do ucha. Boże, ale ona na mnie działa. Już nie dziwie się dlaczego Harry jej tak pragnie. 
Zaczęła delikatnie lecz pewnie dotykać mojego policzka. Gdy zorientowałem się, że chce mnie pocałować. Szybko chwyciłem jej nadgarstek. Mocno się zdziwiła i lekko skrzywiła z bólu.
- Auu - Wysyczała. Nie chcę jej skrzywdzić. To prawda. Ale wolę aby myślała inaczej. 
- To jak? Wrócisz do środka? 
Nie odpowiedziała, więc jeszcze bardziej wzmocniłem ucisk. Coś czuję, że jeszcze trochę i by zemdlała. Dlatego wolałbym żeby się jednak poddała. 
- T-tak. - Wyjąkała spuszczając wzrok na swoje buty. 
- Grzeczna dziewczynka. - Stwierdziłem spokojnie, ale i pewnie. Gdy się odwróciła aby opuścić miejsce, stanowczo klepnąłem ją w tyłek. Jęknęła odwracając się. Po czym spiorunowała mnie wzorkiem. Nie ukrywam, że podobało mi się to. Musiałem coś zrobić z nieprzytomnym Jamesem. 

***Oczami Rose***

Boże, co za skurwiel. Nienawidzę gdy chłopak nie ma szacunku do dziewczyn. Nie mówię tylko o sobie, ale o każdej kobiecie z którą przyszło mu do czynienia. Usiadłam zirytowana na łóżku i patrzyłam przez okno co Damon robi z Jamesem. W ogóle jakim prawem wygrał, skoro jest taki "pedałowaty", ale pozory mylą. To tak samo jak z Harrym. O mój boże. Harry. Jak strasznie chciałabym go teraz zobaczyć. Przytulić. Pocałować.. Kurwa Rose?! O czym ty myślisz? Przecież to on cię zostawił! To on nawet się nie przejął gdy nie wróciłaś na noc do niego! To jemu kompletnie na tobie nie zależy! - Krzyczał głos w mnie. Wiem, że zrobił źle, a nawet bardzo źle. Ale ja.. chyba się zakochałam. I tego obawiam się najbardziej. 
Po jakiś 10 min namyśleń. Usłyszałam, że Damon taszczy Jamesa na kanapę pokój dalej. To dobry moment, aby wyrwać się stąd. Szybko chwyciłam swój telefon i jak najciszej tylko dałam radę wyszłam z tego "domu". Później zaczęłam biec, coraz szybciej i szybciej. Aż w końcu zatrzymałam się w dalekiej odległości. Spojrzałam na mój telefon. 
- Jest! - Krzyknęłam uradowana. Wreszcie mam zasięg. To nie przypadek, że wybrali akurat to miejsce. Szybko wybrałam numer do Harrego. Odebrał po dwóch sygnałach. 
- H-halo? 
- Rose? Kurwa gdzie ty jesteś? Wszystko w porządku? - Usłyszałam jego, nieco zdenerwowany głos. 
- T-tak. To znaczy nie. - Gubiłam się w słowach. Nie wiedziałam co mam mu właściwie powiedzieć. 
- Gdzie ty jesteś? - Spytał powoli i spokojnie. To dziwne, że potrafi tak szybko kontrolować emocje. 
- Ja.. um.. w jakimś lesie.. - I właśnie teraz do mnie doszło, że nie mam pojęcia gdzie ja jestem. 
- Wiesz Rose. W tym mieście jest mnóstwo lasów. - Zauważył nieco rozbawiony, lecz po krótkiej chwili jakikolwiek głos rozbawienia zgasł. - Co ty w ogóle robisz w lesie? 
Wiedziałam, że musi w końcu o to spytać. 
- Ja.. ktoś mnie porwał.. - Jąkałam się i zaczęłam płakać. Chciałabym wrócić do domu.. do szkoły.. do niego. 
- Co?! - słychać było, że był cholernie wkurzony.
- No ma na imię James. Tylko tyle wiem. 
- James? - Powtórzył za mną, po czym przeklną pod nosem.   
- T-tak - Zająkałam się gdy dostrzegłam, że Damon biegnie za mną. Przestraszyłam się cholernie. Moje serce zaczęło głośniej bić, a mój oddech stał się nierównomierny. 
- Rose? Wszystko okay? 
- Nie. - Odparłam krótko. - On tu jest. On mnie do.. - Wtedy Damon wyrwał mi komórkę z ręki. Kurwa co za skurwysyn. A jeszcze nie dawno sądziłam, że mogę mu zaufać. 
- Co ja ci kurwa powiedziałem?! - Wrzasnął na mnie, uderzając mnie prosto w brzuch. Upadłam z hukiem na ziemię. I wtedy łzy zaczęły napływać mi do oczu. Dlaczego ja mam takie jebanego pacha! Nienawidzę mojego życia! Jestem wściekła na Harrego, że wtedy powstrzymał mnie od pocięcia się. Byłam tak blisko. A jednak tak daleko. Damon klęknął przede mną i otarł moje łzy. No kurwa, teraz to potrafi być miły? Nie. Nie ma tak. Nie dam się znów zmanipulować. 
- Przepraszam. - Powiedział niepewnie. Że co kurwa? Chyba się przesłyszałam. Wgapiałam się w niego jak w obrazek. W końcu przymrużyłam nieco oczy, odwracając wzrok w drugą stronę. I wtedy poczułam jego usta na moich. Praktycznie błagał o dostęp swoim językiem. Nie chciałam się zgodzić, ale uległam. Jak zawsze. Całowaliśmy się coraz namiętniej, aż w końcu przewrócił mnie tak, że usiadł na moim brzuchu i kontynuował czynność. jedną ręką zaczął błądzić po moim ciele, a drugą trzymał na moim policzku. W pewnym momencie chwycił za materiał mojej bluzki i zaczął ją delikatnie pociągać w górę. A ja na to wszystko się zgadzałam. Niewiarygodne. Gdy poczułam, że odpiął już wszystkie guziki od mojej bluzki, nagle zatrzymał się. Usiadł i patrzył na mnie. Nie powiem, bo było to nieco krepujące. Tym bardziej, że leżałam na trawie w praktycznie samym biustonoszu. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że to przeze mnie przerwał. 
- Rose. My nie możemy. 
- Ja.. um.. przepraszam. - Zaczęłam niepewnie.
Właściwie to nawet nie wiem dlaczego go przepraszam, ale coś czułam że powinnam. 
- Nie. To nie twoja wina. 
- Więc czyja? 
Przez chwilę patrzył na mnie jak by zamarł na chwilę. Przerażało mnie to. Bałam się tego co raz powie. Pewnie chodzi o Harrego. Zawsze jak chłopak mnie nie chce, to chodzi o Hrarego. 
-  Nasza. Znaczy.. naszych rodziców. - Że co proszę? Czy on powiedział "naszych" rodziców? 
- Co? - Spytałam zdezorientowana tym wszystkim. Nie miałam pojęcia o co może mu chodzić. 
- Rose.. my.. nasi rodzice.. - Zaczął wgapiając się we mnie. Nie wiem czemu ale nie dałam rady spojrzeć mu prosto w oczy. 
- Oni są razem. - Wtedy wszystko do mnie doszło. On jest moim bratem?! Dlaczego ja o tym nie wiem?! Zabiję moich rodziców za to, że mi nic nie powiedzieli!
- Dlaczego ja o tym nie wiem? 
- Miałaś kiedyś wypadek.. jak byłaś mała. Zapomniałaś o mnie.. 
- Amnezja. - Powiedziałam głosem jakbym sobie przypominała, lecz wcale tak nie było. 
- Tak. - Przytaknął niechętnie. Boże, jak dla mnie to zbyt wiele. 
- Dlaczego nie mieszkasz z rodzicami?
- Ojciec wyrzucił mnie z domu, gdy zacząłem ćpać. 
- Ahh tak. - Znów przytaknęłam niepewnie. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Boże, o mało nie uprawiałam seksu z bratem! Nie mam pojęcia co będzie dalej. Mam nadzieję, że szybko Harry mnie znajdzie i mi jakoś pomoże. Wierzę w niego. Może chociaż raz mnie nie zawiedzie. 
------------------------
2 KOMY = NEXT <3
         

2 komentarze:

  1. Masakra, co to sie dzieje *o* Czekam z niecierpliwieniem na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń